Jeżeli dla uproszczenia obszar obejmujący Ukrainę, Litwę i Białoruś określimy literami ULB – to należy stwierdzić, że w przeszłości – a poniekąd i dziś – obszar ULB był czymś więcej niż „kością niezgody” pomiędzy Polską a Rosją. Obszar ULB determinował formę stosunków polsko-rosyjskich, skazując nas albo na imperializm, albo na satelictwo.
Szaleństwem jest przypuszczać, że poprzez uznanie problemów ULB za wewnątrz-państwową sprawę rosyjską – Pol-ska może wyprostować swoje stosunki z Rosją. Rywalizacja pomiędzy Polską a Rosją na tych obszarach miała zawsze na celu ustalenie przewagi, a nie dobrosąsiedzkich stosunków polsko-rosyjskich.Z punktu widzenia rosyjskiego, wcielenie obszarów ULB do imperium rosyjskiego jest niezbędnym warunkiem umożliwiającym zre-dukowanie Polski do statusu państwa satelickiego. W perspektywie Moskwy, Polska musi być satelicka w takiej czy innej formie. Historia uczy Rosjan, że Polska prawdziwie niepodległa sięgała zawsze po Wilno i Kijów i usiłowała ustalić swoją przewagę na obszarach ULB. Gdyby powyższe dążenia historyczne Polaków zostały uwieńczone powodzeniem – byłoby to równoznaczne z likwidacją pozycji imperialnej Rosji w Europie.
Innymi słowy, Polska nie może być prawdziwie niepodległa, jeżeli Rosja ma zachować status imperialny w Europie. Z polskiego punktu widzenia sprawa kształtuje się analogicznie. Szukaliśmy przewagi na obszarach ULB – czy to na drodze wojskowej, czy wysuwając plany federacyjne , ponieważ historia uczy nas, że Rosja dominująca na tych obszarach jest rywalem nie do pokonania. Z rąk zwycięskiego rywala nie można oczekiwać niczego innego prócz niewoli.Chciałbym podkreślić dwa punkty. Po pierwsze: nie jest rzeczą możliwą dyskutowanie stosunków polsko-rosyjskich w oderwaniu od obszarów ULB, ponieważ stosunki polsko-rosyjskie były zawsze funkcją sytuacji, jaka w danym okresie historycznym panowała na tych obszarach.
Gdyby nie było Hitlera, gdyby nie było II wojny światowej, gdyby Niemcy byli pokojowo nastawionymi dobrymi Europejczykami, niepodległość Polski byłaby mimo to zagrożona ze strony Rosji, ponieważ w 20. roku odnieśliśmy zwycięstwo pod Warszawą, lecz nie pod Kijowem. Po śmierci Stalina skończyłyby się czystki i likwidowanie najlepszych oficerów sowieckiej armii, Rosja podjęłaby wyścig zbrojeniowy, który w konsekwencji Polska musiałaby przegrać. Wcześniej lub później militarna przewaga Rosji nad Polską byłaby tak znaczna, że Moskwa z pomocą lub bez pomocy Niemiec narzuciłaby nam swój protektorat. To po prostu leżało w kartach i nie brakowało w Polsce pisarzy politycznych, którzy z tego zdawali sobie sprawę.
Adolf Bocheński , świetny publicysta, który poległ pod Anconą, zgodnie ze swą tezą, że „z tej wojny nie należy wracać” , w książce wydanej przez Jerzego Giedroycia w początkach ery „Nowych Niemiec” – kiedy jeszcze nikt w Europie nie zdawał sobie sprawy kim jest Hitler i jakie są jego plany, doradzał porozumienie z Niemcami. Celem owego porozumienia byłoby oderwanie od Rosji Ukrainy. Zawsze chodzi o Ukrainę, Litwę i Białoruś, ponieważ sytuacja na tych obszarach determinuje stosunki polsko-rosyjskie.I punkt drugi: Wydaje mi się, że o ile Rosjanie Ukraińców nigdy nie doceniali i nie doceniają ich nadal, o tyle zawsze przeceniali i nadal przeceniają Polaków.
Widzą nas zawsze jako rywali aktywnych lub tylko potencjalnych, niemniej zawsze jako rywali. Historia jest w biegu zatrzymaną polityką. Dlatego pisarz polityczny musi umieć patrzeć na historię z lotu ptaka. W interesującym nas przedmiocie polityk musi umieć spojrzeć na ciąg wydarzeń zarówno oczami Polaka, jak i oczami Rosjanina. Polityka jest bowiem dalszym ciągiem historii i nie można zrozumieć polityki rosyjskiej, nie rozumiejąc, jak Rosjanie odczytują historię. Naród polski odgrywał zawsze poważną rolę w historii rosyjskiej i jest rzeczą niezbędną, byśmy dokładnie poznali perspektywy, poprzez które Rosjanie na nas patrzą.Wszyscy o tym wiemy, natomiast niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że ów rosyjski historyczny konserwatyzm obejmuje również ocenę Polski i Polaków.
Litwinow mówił o odbudowie polskiego imperium z XVI i XVII wieku, co nam wydaje się komiczne, lecz dla Litwinowa, w przeciwieństwie do nas,wiek dwudziesty był dalszym ciągiem XVI i XVII wieku z tą samą tradycyjną problematyką, nie wyłączając problematyki polskiej. Podobnie jak carowie, Stalin, Litwinow i Breżniew uważali i uważają, że na obszarach Ukrainy, Litwy i Białorusi mogą panować albo Polacy, albo Rosjanie. Nie ma historycznego trzeciego rozwiązania, istnieje tylko wybór pomiędzy imperializmem polskim a rosyjskim.
Rosjanie nas przeceniają, ponieważ patrzą na nas z rosyjskiej historycznej perspektywy. Polacy natomiast, choć są dumni, a częściej jeszcze sentymentalni, na temat swej przeszłości historycznej, uważają jednocześnie, że owa imperialna chwała nie ma nic wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością. Zachowujemy się tak jak szlachcic, który stracił swój majątek. Niedołężna gospodarka, przeciwności losu, a przede wszystkim zły sąsiad, wszystko to sprawiło, że utraciliśmy „majątek”, który się nam należał zgodnie z prawem boskim i ludzkim.
Pocieszamy się jednak, że „sprawiedliwość dziejowa” ukarała Ukraińców, Litwinów i Białorusinów, bo dobrych panów polskich zamienili na złych panów sowieckich.Przez trzysta lat mieliśmy przewagę na Wschodzie. Jeżeli pokój Grzymułtowskiego uznać za punkt zwrotny w dziejach stosunków polsko-rosyjskich, należy stwierdzić, że obecnie Rosja od 300 lat ma przewagę na Wschodzie. Owa „alternatywność” – albo my, albo oni, uniemożliwia znormalizowanie stosunków pomiędzy Polską a Rosją. Owa „alternatywność” powoduje, że Polacy podobnie jak Rosjanie, nie wierzą w trzecie rozwiązanie i ponieważ tertium non datur, akceptujemy satelictwo jako ponury lecz aktualny stan rzeczy. W systemie „albo my, albo oni” tym razem na wierzchu są oni.
Jest jednak różnica pomiędzy Polakami a Rosjanami. Przewagę Rosjan potwierdziła Historia. Natomiast nasze walki, powstania, nawet zwycięstwa, Historia obróciła wniwecz. Trzymamy się systemu „albo my, albo oni”, bo nie znamy i nie mamy innego systemu. Lecz większość Polaków nie wierzy już w ten system, nie wierzy, byśmy kiedykolwiek mogli zdobyć przewagę nadRosją. Dzieckiem owej niewiary jest mentalność satelicka i serwilizm.
Ja również nie wierzę w system „albo my, albo oni”, nie wierzę, byśmy byli kiedykolwiek w możności odepchnąć Rosję z rogatek Przemyśla pod Smoleńsk. Uważam również, że system powyższy, choć głęboko historycznie zakorzeniony, jest dziś anachronizmem, barbarzyńskim anachronizmem. Ukraińcy, Litwini i Białorusini w dwudziestym wieku nie mogą być pionkami w historycznej grze polsko-rosyjskiej.
Głos Polonii Nr.5-6 (2014) za „Kultura” 1974, nr 9 (324) frag.
8 komentarzy
PIK
30 lipca 2014 o 11:00Świetny felieton, choć nie wszystko popieram to doceniam wnikliwość analizy.
Uważam że tak jak oni czychają na nasze słabości które wyjątkowo ujawnia dziś polska dyplomacja tak za kilka-kilkadziesiąt lat karta się odwróci-bo taka jak jest wspomniane powyżej-300 letni cykliczny okres dominacji już mija, a my chyba najgorsze też wkrótce będziemy mieli za sobą…
józef III
7 września 2014 o 22:34święte słowa Panie Dzieju …
Muni
19 września 2014 o 01:07Rosja dzisiaj to cień starego ZSRR i dawnego imperium. To zaledwie 143 miliony ludzi zawierając cały bagaż – miliony mniejszości! Jedyne co ma Rosja, a co może odstraszać to broń jądrowa i psychopatyczni przywódcy. Niemniej, to umierający kolos, który dużo ryczy przedłużając agonię. Obecne agresje to desperacka próba powiększenia kraju, który bez „zastrzyku” ludzi z dawnych republik położy się i zdechnie. I tak nam dopomóż…
Tomson
29 stycznia 2015 o 11:57Polska to dla Rosjan tylko amerykański kundelek, nic więcej.
Demon
24 lipca 2015 o 12:49Lepszy zadbany amerykański, niż obity, głodny i zapchlony ruski.
tagore
16 lutego 2015 o 21:25Rosja nie obawia się siły militarnej Polski ,lecz
działań politycznych. Partnerstwo wschodnie postrzegają jako niezwykle przebiegły ruch zagrażający bezpośrednio pozycji Rosji w Europie i Azji.
Demon
24 lipca 2015 o 12:54Rosja to taki zapijaczony ,zakompleksiony rabuś siedzący na walącej się , zaniedbanej gospodarce z olbrzymimi połaciami zachwaszczonych pól, który bardzo by chciał być wzorem i mieć głos w radze światowej. 🙂 Żenada. Kpina.
Najpierw niech się ogarną sami ,a później startują nieść pokój, dobrobyt i inne piękne hasła, którymi mamią ludzi.
Przemek
23 stycznia 2018 o 11:17Rosja to twardy przeciwnik oraz bardzo sprytny i przebiegły nie należy go lekcewarzyć. Polska musi szybko rozbudowywać i unowocześniać gospodarkę i mieć dużo kasy wówczas tereny Litwy , Białorus , i Ukrainy będą patrzyły na nas jak na wzór. Ukraincy i Białorusini już zaczynają na nas tak patrzeć co co widzimy w imigracji ludności z tamtych terenów do Polski. Wówczas można im zaszczepiać nasze wartości i budować swoje wpływy na tych terenach do bogadego każdy ciągni nie jest to kwestia kilku lat ale dziesięsioleci i wypracowania przewagi tam gdzie przeciwnik ( Rosja ) jest słabsza. Przewagę buduje sie długie lata wazne aby konsekwentie do niej dążyć i nie spocżąć na laurach