Rosyjski kredyt dla Armenii w wysokości 200 mln USD na zakup uzbrojenia oburzył władze w Baku. Obawiają się one, że nowoczesne uzbrojenie Armenia skieruje przede wszystkim do spornego z Azerbejdżanem regionu Górskiego Karabachu.
Władze Armenii już zapowiedziały, że za rosyjski kredyt kupią systemy artylerii rakietowej dalekiego zasięgu „Smiercz”, wyrzutnie rakietowe TOS „Sołncepiek”, wyrzutnie rakiet przeciwpancernych „Konkurs”, ręczne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych „Igła”, zestawy do wywiadu radioelektronicznego, silniki do czołgów, karabiny snajperskie Dragunowa, amunicję i detonatory.
Azerbejdżan zareagował na rosyjsko-ormiańskie porozumienie oficjalną notą protestacyjną w Moskwie. Baku żąda od Rosji „gwarancji, że sprzedane przez nią Armenii uzbrojenie nie zostanie rozmieszczone w okupowanej przez Armenię części Azerbejdżanu, czyli w Górskim Karabachu oraz wzdłuż granicy ormiańsko-azreskiej”.
Warto jednak pamiętać, że same władze w Baku równie chętnie kupują rosyjską broń. Jeszcze w 2013 r. prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew informował, że współpraca wojskowa między Moskwą i Baku opiewa łącznie na 4 mld USD i ciągle się zwiększa.
Oznacza to, że Azerbejdżan kupił w Rosji sprzęt wojskowy na kwotę 20 razy większą niż Armenia. Były to m.in. rakiety przeciwlotnicze dalekiego zasięgu S-300, 200 nowych czołgów T-90S, 100 transporterów opancerzonych, 100 śmigłowców bojowych i transportowych i takie same wyrzutnie rakiet, jak obecnie Armenia.
Wzrostem rosyjskich wpływów w Armenii zaniepokojone są też Stany Zjednoczone, szczególnie współpracą obu państw w zakresie wspólnej obrony przeciwlotniczej. Zdaniem Waszyngtonu, działania te zagrażają Turcji, która jest członkiem NATO. Z krajów sąsiadujących z Armenią sojusznikiem USA – oprócz Azerbejdżanu – jest także Gruzja.
„Rosyjska obecność wojskowa w Armenii – to sztylet wzniesiony nad sercem NATO. Tymczasem zamiast prowadzić negocjacje z pozycji siły Stany Zjednoczone godzą się na jawną demonstrację siły Putina w regionie. Historia XX wieku uczy nas, że taka postawa nie kończy się niczym dobrym” – napisał były ambasador USA Adam Ereli.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że dostarczanie broni jednocześnie obu stronom konfliktu nie jest wyłącznie specjalizacją rosyjską. Również Stany Zjednoczony sprzedają w tym samym czasie broń zarówno Izraelowi jak i krajom arabskim, a także Pakistanowi i skonfliktowanym z nim Indiom.
Przypomnijmy, że w wyniku konfliktu z Armenią, który rozpoczął się jeszcze w 1988 r. Azerbejdżan ostatecznie utracił kontrolę nad Górskim Karabachem i siedmioma sąsiednimi regionami po wojnie w latach 1992-1994. Karabach ogłosił niepodległość i faktycznie jest kontrolowany przez Armenię.
Toczące się od wielu lat rozmowy pokojowe nie przyniosły dotychczas żadnego rezultatu, a na granicy ormiańsko-azerskiej raz po raz dochodzi do wymiany ognia i zbrojnych incydentów.
Kresy24.pl
6 komentarzy
Michał Mieczysław
18 marca 2016 o 14:27..to.. oraz wspólne działania w celu międzynarodowego rozpoznania ludobójstwa 2 milionów Armeńczyków przez Turków jest powodem, dla którego ormianin Tadeusz Isakowicz-Zalewski jest animatorem kreml’owskiej 5tej kolumny i najaktywniejszym wybielaczem Moskala z ludobójstwa 2 milionów Polaków w latach 30-5osiątych..
SyøTroll
18 marca 2016 o 15:01Biorąc pod uwagę jak aktywnie sam bronisz ukraińskich „anty”terrorystów nie dziwi dlaczego w konflikcie ormiańsko-azerskim stajesz po stronie Azerów – lubisz bardziej bestialskich bandytów. I żeby było jasne wybielanie lub nie ruskich nie ma tu nic do rzeczy.
Robin
24 marca 2016 o 11:29Ruski trolu ty stajesz po stronie rosyjskich terrorystów. Wiec jak smiesz pouczać innych ?
Paweł Bohdanowicz
26 marca 2016 o 09:10Ilu Ormian żyło w Turcji przed wybuchem I wojny światowej?
Jak ustalono liczbę „pomordowanych”?
tagore
18 marca 2016 o 14:45Bardzo praktyczne, na tureckie kłopoty Armeńska armia. Gdyby nienawiść mogła zabijać Turcy byli by już martwi.
pyton
4 kwietnia 2016 o 09:34Żal mi Ormian, bo to oni zapłacą wysoką cenę za konflikt rosyjsko-turecki.