
Collage / fot: VM.ru, Armiya.az
Białorusini, szykujcie się na Latający Czarnobyl.
Rosja może rozmieścić na Białorusi swój nowy pocisk manewrujący o napędzie jądrowym Buriewiestnik, zwany z racji skażenia środowiska, które powoduje jego silnik – Latającym Czarnobylem.
O planach rozlokowania Buriewstnika poinformował dyrektor Departamentu WNP MSZ Rosji, Aleksiej Poliszczuk w rozmowie z TASS. Ma to być dodatkiem do rozlokowanych na Białorusi taktycznych głowic jądrowych i pocisku balistycznego Oresznik, który ma tam przybyć do końca tego roku.
Według MSZ w Moskwie, na razie władze w Mińsku nie poprosiły o rozmieszczenie Buriewiestnika, ale jeśli to zrobią – zostanie to rozważone “w związku z napiętą sytuacją wojskowo – polityczną na zachodnich granicach Białorusi”. Jeśli nastąpi agresja (Zachodu), do obrony mogą zostać użyte “wszystkie dostępne siły i środki, w tym broń jądrowa” – ostrzegł kremlowski dyplomata.
Według niego, władze Rosji i Białorusi są zgodne, że “zagrożenie rakietowe i jądrowe ze strony NATO wzrosło” z powodu planów rozmieszczenia w Europie amerykańskich pocisków średniego i krótkiego zasięgu.
Co ciekawe, trzy dni temu Łukaszenka oświadczył, że Białoruś nie potrzebuje takich systemów jak Buriewiestnik, a tym bardziej rosyjskiej torpedy jądrowej Posejdon. “Buriewiestnik może lecieć do celu całą dobę. Można go odpalić z Władywostoku, po co go tu taszczyć na pierwszą linię? A Posejdon? A skąd go niby mamy odpalać? Z jeziora Narocz?” – żartował dyktator.
Przypomnijmy, że 26 października Putin ogłosił, iż Buriewiestnik pomyślnie przeszedł testy. Teraz wojsko ma “opracować możliwe sposoby użycia tej rakiety” i przygotować dla niej infrastrukturę. Według szefa Sztabu Generalnego, Walerija Gierasimowa w czasie testu pocisk pokonał w ciągu 15 godzin dystans 14 tys. kilometrów.
To właśnie mała prędkość tej rakiety – znacznie poniżej dźwięku – jest zdaniem ekspertów jej najsłabszą stroną. Sprawia, że nie może ona być bronią pierwszego uderzenia i jest łatwa do wykrycia przez radary, choć z drugiej strony trudniej jest przewidzieć, z którego kierunku nadleci. Czytaj: Burewiestnik – jądrowy pic na wodę!
Ponadto tak naprawdę nie wiadomo, czy ten pocisk faktycznie działa i jest w ogóle sterowalny. Wiadomo natomiast, że z powodu swojego nietypowego jądrowego napędu byłby w masowej produkcji bardzo drogi i skrajnie nieporęczny w użyciu.
Analitycy z Nuclear Threat Initiative przypominają, że w latach 2016-2024 Rosja przeprowadziła łącznie 13 testów Buriewiestnika, z których tylko 2 były pomyślne. Próba z 2019 roku skończyła się tragicznym wypadkiem, w którym zginęło 7 wojskowych i ekspertów Rosatomu.
Dochodzi też efekt radioaktywnego skażenia środowiska przez lecący wolno pocisk. Dla Rosji nie ma to może większego znaczenia, ale na małej Białorusi pamięć o skutkach katastrofy w Czarnobylu jest nadal żywa i pojawienie się nowego “latającego Czarnobyla” z pewnością wywołałoby trwogę.
Były ekspert Departamentu Stanu USA, Thomas Countryman nazywa Buriewiestnika “unikalnie najgłupszą bronią świata”, która bardziej zagraża samej Rosji, niż innym krajom.
Większość zachodnich ekspertów podziela też opinię, że Buriewiestnik, podobnie jak osławiony Oresznik, jest bardziej bronią propagandową Putina mającą nastraszyć zachodnie społeczeństwa, niż realnie groźnym orężem. I chyba nawet Łukaszenka to zrozumiał.
Zobacz także: To uderzy już za kilka tygodni! Nie są w stanie tego pokonać.
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!