Mieszkańcy półwyspu powinni wywiązać się z zobowiązań finansowych wobec ukraińskich banków i spłacić kredyty zaciągnięte przed aneksją? Tak „radzi” prezes Banku Rosji Michaił Suchow.
Przed okupacją na Krymie działały te same banki, co w innych regionach Ukrainy. Tysiące Krymczan zaciągało kredyty na zakup mieszkań i samochodów. 99% przestało spłacać raty kredytu po tym, jak Putin ogłosił, że Krym jest „rosyjski”.
„Spłacić teraz, czy zrobić to później – to osobista decyzja klienta instytucji finansowych. Ale wcześniej czy później zapłacić trzeba. Kiedy stosunki pomiędzy Rosją a Ukrainą unormują się, znajdzie się bank, który zostanie pośrednikiem pomiędzy kredytodawcą a kredytobiorcą i zobowiąże się do ściągnięcia długu” – cytuje Suchowa portal wizyt.net.
Tymczasem okupacyjny „gubernator” zalecił Krymczanom, aby nie spłacali kredytów zaciągniętych w ukraińskich bankach, uzasadniając, że „nie mają one żadnego prawa wymagać pieniędzy od mieszkańców półwyspu”.
Wcześniej samozwańcze władze anektowanego Krymu zajęły lokalny oddział Narodowego Banku Ukrainy i przejęły znajdujące się tam ponad 4,6 mld hrywien (równowartość 1,5 mld zł). W ten sam sposób zajmowane były oddziały wycofujących się ukraińskich banków.
Po tym, jak Narodowy Bank Ukrainy oświadczył, że nie pozwoli na swoim terytorium na działalność żadnego banku, jeśli ma filie na Krymie, zamknięto tam wszystkie główne banki ukraińskie, rosyjskie i zagraniczne (m.in. rosyjski Sbierbank czy WTB), pojawił się natomiast bank RNKB, który znajduje się na 551. pozycji w rankingu rosyjskich banków, a wszystkie transakcje realizuje wyłącznie w gotówce. Ciekawe, czy to właśnie on lub podiobna parabankowa onstytucja będzie „egzekwować” od Krymczan „zaległe należności”?
Kresy24.pl/wizyt.net
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!