Przez pierwszych 17 dni września Rosja zwiększyła tranzyt gazu przez Ukrainę do Europy aż o 53 proc. – informuje ukraiński koncern Ukrtransgaz. Jednocześnie szef rosyjskiego Gazpromu zapowiada wznowienie bezpośrednich dostaw dla Ukrainy od 1 października.
We wrześniu płatny tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę wyniósł ponad 3,5 mld m3, a od początku roku – 45,6 mld m3.
Po spotkaniu z szefem ukraińskiego Naftohazu Andriejem Kobolewem szef Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział też wznowienie bezpośrednich dostaw rosyjskiego gazu dla Ukrainy od 1 października br. Obie strony uzgodniły wszystkie związane z tym kwestie handlowe. Porozumienie ma zostać ostatecznie podpisane z udziałem Komisji Europejskiej w przyszłym tygodniu.
Zdaniem ekspertów oznacza to, że w zimie Ukraina nie powinna mieć większych problemów z gazem, którego zużycie zmniejszyła już w tym roku o 20 proc. Z kolei Rosja jest zmuszona „wypychać” surowiec gdzie się da, gdyż dochody rosyjskiego budżetu ze sprzedaży ropy i gazu gwałtownie spadają.
Jak poinformował wiceminister finansów Rosji Maksim Oreszkin, udział zysków ze sprzedaży ropy i gazu w rosyjskim budżecie zmniejszy się w tym roku do 21 proc. Przypomnijmy, że jeszcze w 2011 r. sprzedaż ropy i gazu stanowiła prawie 50 proc. dochodów rosyjskiego budżetu.
Spadające ceny światowe, fiasko budowy gazociągu South Stream i eksploatacji złóż arktycznych z powodu zachodnich sankcji, niechętny stosunek Chin do budowy kolejnych gazociągów z Rosji, litewski terminal gazu skroplonego dla państw bałtyckich, oczekiwane wznowienie masowego eksportu ropy przez Iran i coraz większa produkcja gazu łupkowego przez USA to tylko kilka nieszczęść, które zwaliły się na rosyjski sektor energetyczny.
Jeśli w końcu ruszy też – totalnie opóźniony z powodu opieszałości koalicji PO-PSL – od dawna oczekiwany polski Gazoport w Świnoujściu, sytuacja energetyczna w naszym regionie ulegnie kolejnemu pogorszeniu na niekorzyść Moskwy.
Tymczasem Rumunia zapowiedziała właśnie, że od przyszłego roku zamierza całkowicie zrezygnować z importu gazu z Rosji. Jak poinformowała rumuńska agencja ds. regulacji energetyki, o ile jeszcze w 2008 r. udział Rosji w imporcie gazu do Rumunii wynosił 25 proc., to obecnie jest to już zaledwie 3 proc.
Z kolei Turcja nadal nie chce słyszeć o budowie rosyjskiego gazociągu przez Morze Czarne zanim Rosja nie udzieli jej znacznej zniżki cenowej. „Rosja powinna udzielić nam zniżki bez stawiania nam żadnych innych warunków wstępnych” – podkreślił turecki minister energetyki Ali Riza Alaboyun.
Gazowe problemy Rosji odczuła właśnie na własnej skórze Białoruś, która jest całkowicie skazana na dostawy gazu z Rosji. Rosjanie podwyższyli właśnie Mińskowi cenę o 3 USD za tys. m3 do 142 USD/tys. m3.
Moskwa ma wprawdzie świadomość, że dużo więcej z biednego Łukaszenki nie wyciśnie, ale w sytuacji gwałtownego spadku rosyjskich dochodów z surowców dalsze dostarczanie przez Rosję gazu na Białoruś po najniższych w Europie cenach może wkrótce stanąć pod znakiem zapytania.
Kresy24.pl
3 komentarzy
Karol
18 września 2015 o 19:07Moskal nie ma hajcu budować nowych połączeń, więc rozumie, że jest zkazany na aktualną infrastrukture przesyłową.
lew
18 września 2015 o 21:29Jak zostanie zbudowany Nord Stream II, nie będzie potrzebna ukraińska infrastruktura przesyłowa, a teraz muszą , przeciez cysternami nie będą przesyłać gazu. Czy to takie trudne do zrozumienia aby nie opowiadać banialuków.
Alojzy
21 września 2015 o 10:27No i durne jak tabaka w rogu kresowiaki znowu będą miauczeć, że ich Zachód wychędożył, jak to od tysiąca lat ma miejsce. Trzeba było, za Piłsudskiego w 1919 poprzeć Wrangla, Kołczaka i Denikina, a nie z kacapem Leninem rozejm zawierać.
Głupi zawsze po tyłku dostanie.