Rosja usiłowała ukryć prawdziwą liczbę ofiar wśród własnych cywilów po upadku rakiety, która miała uderzyć w Kijów, ale spadała na terytorium Rosji
Jak informowaliśmy, jedna z rakiet wystrzelonych 2 stycznia przez rosyjskiego agresora na Ukrainę spadła na wieś Petropawłówka w obwodzie woroneskim w Rosji, niszcząc kilka domów.
Okazało się, że w wyniku uderzenia rakiety, która nie zdołała dotrzeć na terytorium Ukrainy, zginęło 11 osób, w tym troje dzieci. 21 osób zostało rannych, donoszą rosyjskie kanały w Telegramie.
Według wstępnych danych na wioskę spadł ważący do 2400 kg, mający długość około 7,4 m i rozpiętość skrzydła 3,7 m pocisk Ch-101 w ulepszonej wersji.
Rosyjskie media podały we wtorek 2 stycznia, że Rosjanie „stracili” jedną z rakiet w obwodzie woroneskim podczas zmasowanego ostrzału Ukrainy.
„W rejonie ostrogożskim obwodu woroneskiego odnotowano awaryjne wypuszczenie naszej amunicji” – tak gubernator obwodu woroneskiego w Rosji Aleksander Husiew metaforycznie przyznał, że rosyjskie wojsko przypadkowo zbombardowało własne terytorium.
Według urzędnika nikt nie odniósł obrażeń, ale domy są rzeczywiście zniszczone. Mieszkańcom obiecuje się odszkodowania i odbudowę nowych mieszkań.
Rankiem 2 stycznia Rosja po raz kolejny zaatakowała Ukrainę. Rosyjscy terroryści początkowo oskarżali o zbombardowanie wioski na swoim terytorium ukraińskich żołnierzy. Jednak od wsi Pietropawłówka do kontrolowanego przez Ukrainę terytorium jest około 250 km.
1 komentarz
Jagoda
3 stycznia 2024 o 19:54Nie myli się ten kto nic nie robi !