Zarówno zachowanie Moskwy jak i Waszyngtonu wskazują, że dysponują one bronią znacznie groźniejszą niż jądrowa – pisze portal ari.ru. Niestety, o istnieniu takiej broni możemy nie dowiedzieć nawet wtedy kiedy faktycznie zostanie użyta. Czym jest broń tektoniczna?
W największym uproszczeniu jest to wywoływanie wstrząsów sejsmicznych poprzez zdalne oddziaływanie na płyty tektoniczne przy wykorzystaniu zjawiska rezonansu określonej częstotliwości. Impulsem do wywołania takich strząsów może być podziemny wybuch jądrowy, wiązka fal elektromagnetycznych, a nawet odpowiednie drgania jonosfery.
Możliwość zdalnego wywoływania potężnych kataklizmów wydaje się być czymś z pogranicza science-fiction i teorii spiskowych. Nie zmienia to faktu, że oba supermocarstwa od dawna badają takie możliwości. Mówi się, że pionierem technologii bezprzewodowej transmisji energii, tzw. Promieni Śmierci, był słynny wynalca Nikola Tesla. Jego pomysły zostały potem skonfiskowane przez rząd USA. W czasie II wojny światowej próby skonstruowania broni tektonicznej prowadzono w Nowej Zelandii, w ramach tzw. projektu Seal. W 1999 r. część ekspertów oficjalnie uznała, że taka broń jest możliwa.
W Związku Radzieckim badania nad zdalnym wywoływaniem trzęsień ziemi rozpoczęto w 1985 roku, kiedy okazało się, że sowieckie siły jądrowe, lotnicze i konwencjonalne ulegają stopniowej degradacji i nie są już w stanie nadążyć za Amerykanami w wyścigu zbrojeń. Rosjanie podjęli wtedy dwa tajne projekty, o kryptonimach „Merkury” i „Wulkan”. Pierwszy z nich realizowano od 1987 r. w Kirgizji, zaś w ramach drugiego testy trwały jeszcze w 1992 r. Potem na wszystko spadła zasłona milczenia.
Broń tektoniczna rozwiązywała wszystkie sowieckie problemy od razu: można było zmniejszyć wydatki na nowe czołgi i rakiety, a przede wszystkim – niepotrzebne stawały się setki tysięcy głodnych poborowych ze wszystkich republik azjatyckich ZSRR, których utrzymanie w czasach pokoju tyle sowietów kosztowało.
Co ciekawe, to właśnie w tym czasie w sowieckiej retoryce politycznej pojawiła się po raz pierwszy groźba dokonania „asymetrycznej reakcji militarnej” na działania Zachodu, którą do dziś tak chętnie straszą rosyjscy generałowie. Na czym miałaby owa „asymetria” polegać – dokładnie nie wiadomo. Według części ekspertów, chodzi właśnie o zupełnie nowy rodzaj broni, znacznie potężniejszej niż jądrowa. Nie tak dawno zresztą sam Putin chwalił się publicznie, że już wkrótce „Rosja pokaże światu nowy potężny rodzaj broni”.
Nie trzeba być wybitnym ekspertem, żeby rozumieć, iż przy obecnym układzie sił Rosja nie ma szans wygrać konwencjonalnej wojny z NATO – ma prawie 5 razy mniej żołnierzy, 6 razy mniej samolotów i śmigłowców, 3 razy mniej okrętów, 2 razy mniej czołgów i pojazdów opancerzonych. Moskwa nie użyje też swojego potencjału nuklearnego, gdyż w najlepszym dla Rosji wariancie obie strony zostałyby doszczętnie zniszczone. Znając Putina trudno więc byłoby uwierzyć, że mając choćby cień szansy na stworzenie nowej morderczej broni, nie skorzystałby z niej skwapliwie.
Rosyjskie groźby można, oczywiście, uznać wyłącznie za militarny blef. Służby Kremla są przecież mistrzami w zakresie dezinformacji i straszenia zachodnich społeczeństw.
Nadal nie ma też jednoznacznych dowodów na posiadanie przez Moskwę broni tektonicznej. Również dlatego, że możliwość jej wykorzystania zależy przecież przede wszystkim właśnie od zachowania jej istnienia w całkowitej tajemnicy. Dopóki żadne państwo nie przyzna się, że jest w stanie wywoływać trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tsunami lub cyklony na terytorium innego kraju, dopóty takie kataklizmy będą uznawane za naturalne klęski żywiołowe i nie będzie żadnych podstaw, żeby kogokolwiek o to oskarżać.
Stąd jeśli Rosja lub USA faktycznie dysponują bronią tektoniczną, jest to ostatnia rzecz, do której byłyby się skłonne przyznać. Co prawda, US Air Force i US Navy potwierdzają, że prowadzą wojskowy program HAARP, kojarzony z taką właśnie bronią, ale oficjalnie ma on służyć „symulowaniu i kontroli procesów zachodzących w jonosferze, które mogą mieć wpływ na działanie systemów komunikacji i nadzoru elektronicznego”, co brzmi dosyć niewinnie.
W internecie roi się jednak od teorii spiskowych, według których HAARP raz określana jest jako broń elktromagnetyczna, innym razem jako masowe sterowanie nastrojami ludzi, np. strachem, a głównie – właśnie jako broń tektoniczna. Traktując owe teorie sceptycznie, nie można nie zauważyć, że pewnie byłoby ich znacznie mniej gdyby HAARP nie był z jakichś powodów otoczony taką głęboką tajemnicą. Nie można też wykluczyć, że część z tych teorii jest celową dezinformacją mającą ukryć rzeczywisty charakter badań.
Broń tektoniczna – jeśli istnieje – jest najbardziej amoralnym wynalazkiem człowieka. Przy uderzeniach dokonywanych za pomocą wielkich trzęsień ziemi nawet taktyczna broń jądrowa może uchodzić za „humanitarną”. O ile bowiem rakiety są z reguły skierowane na cele wojskowe lub strategiczne, to broń tektoniczna równa z ziemią wszystko.
Pozostaje mieć nadzieję, że Putin tej zabawki nie ma, a straszenie „nową bronią” to czysto pokerowa zagrywka. Gdyby było inaczej, świat stanąłby bowiem na krawędzi zagłady.
Kresy24.pl
12 komentarzy
Monika
22 września 2014 o 22:23Typowy element wojny psychologicznej.
WBBgun
18 lipca 2016 o 21:42Ten artykul to element wojny psychologicznej. Dowodem na to jest przedstawienie niewielkiej roznicy w liczebnosci armii jako warunek wystarczajacy przegranej Rosji w wojnie konwencjonalnej. W historii jest chyba wiecej przykladow zwyciestwa armii mniej licznych nad bardziej licznymi. Nawet poczatki II WŚ ten w Azji i ten w Europie Centralnej to potwierdzaja. A poza tym, kto uzywa teraz takich przestarzalych kosztownych wynalazkow jak czolg czy stary helikopter? Nie latwiej miec kominiarki i paly, a dla oficerow po pistolecie?
ltp
23 września 2014 o 02:29tia, i jakie jeszcze sensacje kacapskie łżemedia przekażą opinii publicznej?
Kazimierz S
23 września 2014 o 18:50Myślę, że mają coś takiego – nie wydaje się to zbyt trudne. Jednak problem polega prawdopodobnie na tym, że nie mają tego przetestowane i nie mają jak przetestować. Dlatego sami się tak boją, bo może okazać się że znacznie przejdzie ich oczekiwania – tak jak pierwsza atomowa amerykanów i termojądrowe sowietów.
WBBgun
18 lipca 2016 o 21:52Dawno przestestowane. Podczas prob na Mururoa bylo trzesienie ziemii w Turcji. Sejsmiczna (infradziewkowa) fala wynikajace z odpalenia bomby atomowej o energii rownowaznej 20000 ton trotylu na tysiacu metrow wysokosci obiega Ziemie osiem razy zanim in ulegnie ztlumieniu (stanie sie niemierzalna). Trzesienia ziemii wystepuja w miejscu napiec plyt tektonicznych. Fale moga sie wzmacniac w efekcie interferencji. Na Mururoa byly proby nie tylko powietrzne.
ktoś tam
2 grudnia 2014 o 11:11Wątpię, żeby to się komukolwiek udało. Ilość energii, jaką trzeba by wpompować w ziemię, żeby wprawić ją w ten rezonans, jest niewyobrażalna. Może dałoby się to zrobić np. serią wybuchów jądrowych, ale coś takiego, zwłaszcza na terytorium obcego kraju, byłoby przecież zauważone.
Poza tym trzęsienia ziemi mogą wystąpić tylko tam, gdzie sprzyja im geologia, np. na granicach płyt tektonicznych, więc w ten sposób można by np. próbować zniszczyć Japonię, ale już nie Polskę.
Reasumując – bujda z chrzanem i powtarzanie paranoicznej propagandy.
miki
20 lutego 2015 o 16:43Masz nieco racji ale jedynie nieco.Ostatnio Putin jest zbyt pewny siebie więc chyba coś jest na rzeczy.Sam słyszałem kilkukrotnie tekst w ruskich wiadomościach o nowej broni.Ta gdyby to była prawda idealnie pasuje do nowego typu wojny tzn.hybrydowej. Weźmy sytuację że Putin czuje śmiertelne zagrożenie ,a wie jednocześnie że NATO nie da rady bo doprowadziłby również siebie do samozagłady.Zapadają wówczas decyzje, odpalane są ładunki o ogromnej mocy na łączeniu płyt tektonicznych np. na Pn.Atlantyku-ocean zalewa większą część Europy Zach. i Wsch.USA- a Rosji nikt nie atakuje bo Rosja twierdzi że nic z tym nie ma wspólnego i to jedynie gigantycze klęski żywiołowe,a oni ofiarują pomoc na ile są w stanie.Smieszne? Ano nie ale nikt wówczas Rosji atakować nie będzie no bo nie ma dowodów, nawet jeśli są podejrzenia to nikt się nie zdecyduje-przecież rosyjskie rakiety nie zostały odpalone!!! A efekt? Efekt jest taki że USA i EU juz nie są potęgami ani militarnymi ani gospodarczymi a same potrzebują pomocy.Rosja natomiast dzieli i rządzi czyli cel osiągnięty i jak to mówią bez jednego wystrzału, a że zginęły setki milionów obywateli-co to Putina obchodzi, on nie zaprzata sobie głowy swoimi stratami ludzkimi to tym bardziej obcymi.A dlaczego wydaje mi się to prawdopodobne? W przepowiedniach jest że Chiny zaatakują Rosję(dziwne prawda? przecież Rosja ma broń nuklearną).Ale oni nie zaatakują Rosji bo będą mieli zamierzenia imperialne tylko jest zapisane że ląd im się będzie zapadać! Od razu przyszło mi na myśl że ładunki takie Rosja zdetonowałaby też w okolicach Japonii gdyż są tam bazy amerykańskie i chciałaby je równiez unieszkodliwić.Dla Rosji to jest niby bezpieczne bo jedynie na krańcach wschodnich ma nakładające się płyty, tam gdzie zyje 99% ludności ich nie ma, w dodatku obszary nadmorskie ma bezpieczne.Ale to tylko hipotetycznie bo kij ma zawsze dwa końce i pewnych następstw nie da się przewidzieć tak jak w tym wypadku być może inwazji Chin z racji tego że nie będą mieli wyboru.
miki
20 lutego 2015 o 16:55Jeszcze jedno-pomyślałem sobie teraz ,że należy sprawdzić Petersburg(to miasto Putina), bo jeśli dobrze go zabezpieczyli przeciwpowodziowo to będzie to potwierdzenie ,że coś takiego mogą mieć i mają też zaawansowane przygotowania aby się zabezpieczyć przed następstwami.Powiem szczerze-przeraziłem się…………http://pl.wikipedia.org/wiki/Petersburski_Kompleks_Zapobiegania_Powodziom
ktoś tam
12 marca 2015 o 10:51USA próbowały wywoływać tsunami wybuchami jądrowymi, ale fale wychodziły bardzo małe (3-4 metry; źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Tsunami#Man-made_or_triggered_tsunamis ). Siła takich wybuchów przekładała się bardziej na fontanny i prądy morskie niż tsunami.
Fale tsunami maleją też z odległością. Nawet jeśli ktoś wytworzy tsunami na środku Atlantyku za pomocą wybuchów jądrowych, to po pierwsze wszelkie satelity szpiegowskie te wybuchy zauważą, po drugie fala, zanim dotrze do brzegów USA i Europy będzie dużo mniejsza o ile w ogóle zauważalna.
Stany Zjednoczone regularnie przeżywają trzęsienia ziemi i tsunami, np. w 2014 roku było ich dziewięć (źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_earthquakes_and_tsunamis_in_the_United_States ). Oni są na coś takiego przygotowani, jedno tsunami więcej, jedno mniej dużo nie zmieni, na pewno nie spowoduje katastrofy gospodarczej. Bardziej im szkodzą huragany i też jakoś to przetrzymują.
Petersburski kompleks zapobiegania powodziom zaczęto budować w 1978 roku, znacznie wcześniej, niż ktokolwiek słyszał o Putinie, czy wpadł na pomysł broni tektonicznej. Zapora ma wysokość 5 metrów, przed większymi falami i tak w pełni nie ochroni, a tsunami tej wysokości nie spowodowałoby aż takiego kataklizmu, jaki opisujesz.
No, a w momencie, gdy doczytałem do jakichś przepowiedni, to mi ręce opadły.
JURIJ RUSKI BANDYTA
23 lutego 2015 o 18:38ROSJA TO NIE KREML – KREML TO NIE ROSJA! WYNAJĄĆ PŁATNYCH ZABÓJCÓW I WYTRACIĆ IMPERIALISTYCZNYCH TERRORYSTÓW KREMLOWSKICH – MORDERCÓW I ZŁODZIEI ROSJI!… })
Frey
23 lutego 2015 o 22:27O takiej broni broni pisał swego czasu Amos Oz, zna sie na rzeczy. Putin istotnie jest pewny swego i jesli przyjąć, ze to tylko element socjotechniki to nie wydaje się, ze wyłącznie. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, ze bez Ukrainy nie istnieje.
Stan
10 marca 2015 o 10:21pewien dr z Polski mówił na konfer NATO w Erice w 80, ze wystarczy mały generator, który rozbija cięzkie czaski, te ida w góre na 50 km, lad sie unosi. Potem rekombinują,gę¶stość atmosfery wzrasta, lad się zapada.