Podczas kilkugodzinnej rozmowy na szczcie G20 w australijskim Brisbane jesienią ub. roku prezydent Rosji zaproponował Angeli Merkel „czeczeński wariant” uregulowania konfliktu w Donbasie – podał Financial Times, powołując się na własne źródła.
Niemiecka kanclerz chciała usłyszeć, czego właściwie Putin oczekuje, aby możliwe było osiągnięcie porozumienia w sprawie konfliktu. W odpowiedzi prezydent FR miał oświadczyć, że Kijów powinien poradzić sobie z „powstańcami” w taki sam sposób, jak on z separatystami w Czeczenii: kupując ich za pomocą autonomii i pieniędzy.
Dla Merkel ta idea była nie do przyjęcia. Już następnego dnia kanclerz Niemiec zrezygnowła z ostrożnych wypowiedzi i oświadczyła, że Rosja może zagażać nie tylko Ukrainie, ale również Gruzji i Bałkanom – pisze za Financial Times Ukraińska Prawda.
Kresy24.pl/Ukraińska Prawda
1 komentarz
obserwator
5 lutego 2015 o 04:01Sytuacja w Donbasie nie ma nic wspólnego z sytuacją w Czeczenii przed pierwszą wojną czeczeńską.
Po rozpadzie ZSRR Federacja Rosyjska formalnie dopiero powstawała i wymagana była zgoda wszystkich tworzących ją wcześniej republik autonomicznych, m.in. Tatarstanu i Czeczenii. Te republiki miały pełne prawo nie zgodzić się na wejście do FR. Tatarstan został zastraszony militarnie i przekupiony inwestycjami gospodarczymi (obecnie to jeden z najbogatszych obszarów FR i ma największą produkcję maszynową na głowę), zaś Czeczenia ogłosiła niepodległość, którą utrzymała przez parę lat, aż przetoczyły się dwie wojny czeczeńskie, w wyniku których stała się krajem rządzonym przez moskiewską marionetkę siejącą terror we własnym kraju, gdzie przeciwnicy polityczni po prostu są porywani i giną. Donieck i Ługańsk były w zupełnie innej sytuacji. Miały duży odsetek ludności rosyjskojęzycznej i to wystarczyło do siania fermentu przez Kreml (odpowiednią wieloletnią propagandą telewizyjną).