Putin, podobnie jak Stalin, panicznie boi się śmierci – to nie tajemnica. U Stalina w gabinecie karafki z wodą były „na wszelki wypadek” opieczętowywane. W gabinecie Putina nawet wody nie ma. Jest za to co innego…
Internauci analizujący zdjęcia z miejsca pracy Władimira Władimirowicza nie byli początkowo zgodni co do przeznaczenia widocznego na nich urządzenia. Jedni sugerowali, że to deska do prasowania. Inni zaczęli budować teorie spiskowe o promieniowaniu kosmicznym, przekaźniku danych do Białego Domu i kilka innych – pisze Wiktor Szewczuk na portalu rusjev.net. Wystarczyło jednak kilka godzin i wszystko stało się jasne: Putin grzeje się pod ultrafioletową lampą, żeby nie umrzeć na katar.
Znana jest marka, cena, właściwości i gabaryty promiennika UV. Producentowi najwyraźniej się poszczęściło. Rosyjskie media, w tym internetowe, zachłysnęły się informacjami o tym, gdzie można kpić to cudowne urządzenie.
Zaś Federalna Służby Ochrony wyjaśniła: „w ciągu dnia prezydent spotyka się w swoim biurze z wieloma osobami. Nikt z odwiedzających go nie jest sprawdzany, czy nie choruje na grypę albo SARS. Oczywiście zakłada się, że wysocy rangą urzędnicy odpowiednio dbają o swoje zdrowie. Ale wyobraźmy sobie sytuację, że prezydent pilnie wzywa jakiegoś ministra, a ten czuje się źle. Sądzicie, że nie pojawi się z tego powodu u prezydenta? Zażyje zapewne leki łagodzące jedynie objawy choroby”.
Oczywiście w biurze Władimira Putin są też inne „odpromienniki”. Nieprzyjemnie byłoby przecież dostać herbatę z polonem. W związku z tym wszystko jest dokładnie sprawdzane pod kątem radioaktywności, zawartości substancji chemicznych itp.
Symptomy są te same co u Stalina na daczy w 1953 roku. Ojciec narodu też na wszelkie sposoby zabiegał o swoje bezpieczeństwo – nie pomogło – konstatuje Wiktor Szewczuk.
Przypomnijmy przy okazji, jak to z różnymi promiennikami w Rosji bywało. W dobie rozwoju i testów promieniowania jonizującego sowieckie władze poleciły zbudowanie napromienników, wypełnionych cezem-137, którym napromieniowywano m. in. ziarna zbóż. Nie przyniosło to zadowalających efektów i napromienniki porzucono, jednak znajdujący się w nich cez nadal jest radioaktywny i trwają poszukiwania porzuconych napromienników. Cez, znajdujący się w urządzeniach, może zostać użyty jako środek do wykonania broni radiologicznej (tzw. brudna bomba). Terroryści, którzy w 1995 roku podłożyli ładunek w moskiewskim parku przyznali się, że cez ukradli własnie z… napromiennika.
Kresy24.pl
6 komentarzy
jubus
16 marca 2016 o 11:29Ciekawe, czy będzie, podobnie jak Stalin, umierał przez tydzień, przez nikogo nie odwiedzany.
mruwa
16 marca 2016 o 16:33Ludzie z urojeniami i chorzy psychicznie tak mają .
iwanczuk
16 marca 2016 o 19:56No tak, kolejny idiota u władzy na kremlu.
JURIJ RUSKI BANDYTA
17 marca 2016 o 16:18SIWA NADCHODZI I URŻNIE ŁEB KACAPA A Z PROFILAKTYKI UV ŚMIEJE SIĘ JAK Z SAMEGO PUTLERA… })
1andrzej
17 marca 2016 o 18:06Powinien postępować tak jak jego poddani: litr bimbru zagryziony cebulą rano, w południe i wieczorem. Wtedy żadna grypa nie straszna.
tomaszk-poz
17 marca 2016 o 20:19„Nie przyniosło to zadowalających efektów i napromienniki porzucono, jednak znajdujący się w nich cez nadal jest radioaktywny i trwają poszukiwania porzuconych napromienników. ”
Kacapia nigdy mnie nie przestanie zadziwiać