Okrucieństwo i sadyzm rosyjskiego dowództwa rośnie w miarę kolejnych porażek na polu walki.
Kilkadziesiąt żon i matek rosyjskich żołnierzy przyjechało na granicę Rosji z Ukrainą, żądając wycofania zmobilizowanych spod Swatowa w Obwodzie Ługańskim, gdzie ponoszą oni ciężkie straty. Twierdzą, że ich mężowie i synowie giną z rąk samych rosyjskich wojskowych, którzy nazywają kolejne partie poborowych „nowymi dostawami zabawek” i wysyłają nieprzygotowanych pod ogień ukraińskiej artylerii.
„Z pierwszej wysłanej kompanii wróciło tylko siedmiu. Wtedy dowódca kompanii ogłosił, że są dezerterami, kazał im związać ręce, namalować na nich zielone krzyże i zaczął bić. Później ich zabrali i nikt ich już więcej nie widział” – mówi żona jednego z „żołnierzy” z Kurska.
„Potem wysłali drugą kompanię, trzecią, czwartą, ale chłopcy wycofali się bo mówią, że tam giną. Wtedy usłyszeli jak dowództwo przekazuje przez radio, że 'przybyły zabawki, można wystrzelać’. Teraz to już nie Ukraińcy ich zabijają. To nasi pastwią się nad nimi i zabijają tylko dlatego, że próbowali ratować swoje życie” – skarży się jedna z protestujących kobiet.
Oprac. BA za wideo TV Dożdż, Obozrevatel
3 komentarzy
Jacek
12 czerwca 2024 o 18:42Bardzo dobrze. Popieram.
EdwinRommell
26 czerwca 2024 o 21:47Postawię dolary przeciwko orzechom że każda z tych kobiet popiera puciaka.Bo wiadomo jak to u nich jest.Car dobry tylko bojarzy źli.Przykro to mówić , ale sytuację w Rosji może uzdrowić tylko masowa eksterminacja, co zresztą powoli już się odbywa.
Sławomir
24 października 2024 o 19:17Hekatomba ofiar tak jak podczas II Wojny Światowej. Do póki generałów nie wyślą na pierwszą linię i nie każą im walczyć to nic się nie zmieni