Ostatnie dramatyczne wydarzenia na świecie – od ataku terrorystycznego w Nicei do zamachu stanu w Turcji –„wzmacniają ideologiczny konstrukt białoruskiej stabilności”. Łukaszence łatwiej będzie przekonać naród, że płace i emerytury nie mają teraz najmniejszego znaczenia, najważniejszy jest pokój i stabilność w kraju.
„Sytuacja jest bardzo poważna. A my, bez względu na koszty, musimy zachować ład i porządek w naszym kraju” – powiedział 18 lipca na spotkaniu z szefem KGB Łukaszenka. Według służby prasowej, prezydent przyjął raport od Walerego Wakulczyka na temat dramatycznych wydarzeń na świecie; od tureckiego puczu do decyzji NATO.
Co tak niepokoi białoruskiego prezydenta? Jeśli chodzi o bataliony NATO, które zlokalizowane będą w krajach bałtyckich i w Polsce, to Mińsk niestrudzenie powtarza (wbrew Moskwie): że nie widzi w tym żadnego zagrożenia. Czyli kwestia Sojuszu Północnoatlantyckiego została wspomniana w rozmowie prezydenta z szefem KGB ot tak, „dla hecy”? A może baćka poczuł zapach zdrady w strukturach siłowych? Albo cywilna nomenklatura próbuje utkać jakiś spisek? A może nagle opozycja została napojona jakimś magicznym eliksirem i gotowa postawić „sinooką” na głowie? A może dowiedział się białoruski prezydent, że Moskwa zamierza wdrożyć podstępny scenariusz?
Dla białoruskiego prezydenta władza to sacrum
Według białoruskiego politologa Aleksandra Kłaskowskiego, oficjalny Mińsk zareagował na wydarzenia w Turcji w tempie ekspresowym, co jak na białoruskie standardy dyplomatyczne nie jest normą. Już rankiem 16 lipca, kiedy świat klecąc fragmentaryczne informacje docierające z Ankary próbował zrozumieć co się tam stało, Mińsk oświadczył, że w pełni popiera tureckiego prezydenta, który określił działania rebeliantów „jako zdradziecki atak na naród i legalnie wybraną władzę Turcji”.
W oświadczeniu podkreślono, że „strona białoruska zdecydowanie potępia przestępczą próbę nielegalnego obalenia władzy państwowej”. Tego samego dnia białoruski prezydent wystosował do swego tureckiego kolegi również osobiste pismo z zapewnieniem o wsparciu i solidarności.
Łukaszenka zawsze bardzo emocjonalnie reaguje na próby obalenia rządu, ponieważ „władzę traktuje jak sacrum”, – powiedział w komentarzu dla portalu naviny.by ekspert Centrum Analitycznego „Strategia” Walery Karbalewicz. Przypomniał, że białoruski prezydent bardzo osobiście przeżywał krach władzy Slobodana Miloszevicia, Saddama Husajna, Kurmanbeka Bakijewa (któremu nawet zapewnił schronienie na Białorusi), Muammara Kadafi, czy wydarzenia na Ukrainie.
I jeszcze jedna ważna kwestia. Ostatnie dramatyczne wydarzenia na świecie – od ataku terrorystycznego w Nicei do zamachu stanu w Turcji –„wzmacniają ideologiczny konstrukt białoruskiej stabilności”, – uważa Karbalewicz. W rezultacie, jak mówi, prezydentowi łatwiej teraz będzie przekonać naród, że płace i emerytury nie mają teraz najmniejszego znaczenia, najważniejszy jest pokój i stabilność w kraju.
Aleksander Łukaszenka wykorzystuje w tym celu również ostatnie wydarzenia w Armenii ( kilku policjantów zostało wziętych jako zakładników) Kazachstanie (atak na posterunek w Ałmaty), choć ich kaliber nie świadczy o probie zamachu stanu, ale nie zaszkodzi między wierszami przypomnieć poddanym.
Czy ma jakieś powody nieusuwalny prezydent Białorusi do poważnych obaw, że może znaleźć się w skórze Erdogana? Przypomnijmy, że prezydentowi Turcji „udało się szczęśliwie zbiec śmigłowcem z hotelu w Marmarisie, gdzie spędzał swój urlop, dosłownie pół godziny przed tym, jak po jego dusze przybyli buntownicy”.
„Rozminąłem się ze śmiercią dosłownie o minuty” – powiedział w wywiadzie dla Reutersa jeden z tureckich wysoko postawionych urzędników.
Ale ponieważ Turcja, gdzie wojsko wielokrotnie z powodzeniem usuwało niewygodnych polityków, opowiadając się za świeckim ustrojem państwa, określonym przez Mustafa Kemal Atatürka, w paralelą dla sytuacją na Białorusi być nie może, nawet dla kogoś z bardzo wybujałą wyobraźnią.
„Wojskowy zamach stanu na Białorusi jest niemożliwy” ,- powiedział szef projektu analitycznego Belarus Security Blog Andriej Porotnikow.
„Do tego potrzebna jest tradycja, ponadto wojsko musi czuć, że jest w kraju kastą, tak jak w Turcji” – powiedział analityk w komentarzu dla naviny.by. – Na Białorusi, o ironio, mamy armię „robotniczo – chłopską”.
Białoruska opozycja, jest jego zdaniem „dysfunkcyjna”, a większość jej liderów „dobrze się odnajduje w obecnym systemie, no gdyby jeszcze pieniądze z tego większe były…”. Tak więc z tej strony Łukaszenka dziś nie ma powodów, by czuć zagrożenie.
Putin nie chce kolejnego bólu głowy
Mało prawdopodobne jest również to, że Kreml miałby ochotę i możliwości inspirować dziś bunty na Białorusi – uważa Porotnikow. Jego zdaniem, Moskwa (wbrew twierdzeniom niektórych panikarzy) nie posiada silnego przyczółka w strukturach siłowych na Białorusi. Ponadto, nie ma aż tak dużo silnych organizacji pro-rosyjskich. Wreszcie, władze białoruskie „są w stanie szybko stłumić agresję informacyjną” (ważny komponent scenariusza hybrydowego) za pomocą brutalnych, ale skutecznych narzędzi: blokowanie kanałów rosyjskich i odpowiednich portali, – powiedział analityk.
Karbalewicz uważa, że Władimir Putin nie będzie ryzykował prowokowaniem kryzysu na Białorusi, gdyż „jest to proces trudny do opanowania”. W czasie kryzysu sytuacja może wyjść spod kontroli, może pojawić się i opozycja i nieproszony Zachód oraz lokalna nomenklatura, tak, że „efekt może być odwrotny”, – uważa analityk.
Tak, Kreml ma wiele powodów do niezadowolenia: Łukaszenka zajął sprytną pozycję ws. sytuacji na Ukrainie, zaczął grać z Zachodem, nie wsparł anty-tureckiej linii Moskwy po tym, jak strącony został rosyjski samolot (Putin sam próbuje pogodzić się z Erdoganem), teraz jeszcze nie płaci zaległości za gaz…
Ale jak uważa analityczny mainstream, nie jest to jeszcze ta masa krytyczna, która wywołałaby niezadowolenie, która popchnęłaby Moskwę do radykalnych środków wobec Łukaszenki. W zasadzie pozostaje on „klasowo bliski”, przynajmniej dopóki sam mocno trzyma kraj, mało jest prawdopodobne, aby Kreml zaczął tam mącić wodę.
A Białorusini, wyszliby bronić baćki przed wrażymi czołgami?
Według Kłaskowskiego, białoruska armia do buntu nie jest zdolna, cywilna nomenklatura – też raczej nie (jest tchórzliwa, rozproszona, zastraszona spektakularnymi aresztami, zinfiltrowana przez służby bezpieczeństwa itd.) Opozycja jest zmarginalizowana, elektorat politykę ma w nosie, a na jego aktywność wpływ wywiera trauma po wydarzeniach na Ukrainie. Rewolucją nie pachnie. Hybrydowa wojna ze wschodu jest na razie bardzo mało prawdopodobna. Dlaczego więc Łukaszenka podkreśla wciąż temat bezpieczeństwa?
– Po pierwsze, każdemu autorytarnemu władcy towarzyszy nieodłączny „strach przed utratą władzy”; po drugie, akcent na kwestię bezpieczeństwa odwraca uwagę od ogólnych problemów społeczno – gospodarczych, – uważa Porotnikow.
Rzeczywiście, Łukaszenka stał się szczególnie wrażliwy na utrzymanie pokoju i porządku w kraju od 2014 roku, kiedy to z powodu pogorszenia sytuacji gospodarczej zmuszony był zamrozić płace, i równolegle doszło do krwawych wydarzeń na Ukrainie. Jak pokazują badania socjologiczne, pomysł zmiany władzy na ulicy, uliczny bunt przeciwko reżimowi jest nie do przyjęcia przez Białorusinów.
Ale kiedy w kraju nie odbywają się normalne wybory, kiedy mechanizmy politycznej konkurencji nie działają, rządzącym trudno jest uwolnić się od egzystencjalnych fobii. Nawet Łukaszenka w głębi duszy rozumie, że trzyma się władzy, delikatnie mówiąc, nie do końca uczciwie.
I jeszcze jeden szczegół. Na apel Erdogana, tysiące ludzi wyszło na ulice, blokując czołgami drogi. Tak, możemy mówić o konserwatywnych nastrojach w społeczeństwie tureckim, niebezpieczeństwie wzmocnienia reżimu autorytarnego, islamizacji kraju, ale fakt jest faktem: Swoją charyzmą Erdogan infekuje masy. Za to charyzma Łukaszenki już nie działa. Jego przemówienia są nudne jak flaki z olejem, specjalnie wytypowane osoby na spotkaniach z głową państwa stoją w milczeniu, z pustymi oczami. I tu pytanie; gdyby analogiczna sytuacja zaistniała na Białorusi, rzucaliby się ludzie pod czołgi „za baćkę”?
Kresy24.pl/naviny.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!