„Przecież ja karmię piersią”, zdążyła powiedzieć 43- letnia Tatiana Zwerko, gdy milicjant wyprowadzał ją z sali rozpraw. Chwilę wcześniej sędzia sądu rejonowego w Lidzie Igor Kaszko ogłosił dla niej wyrok: 1,5 roku kolonii karnej. Na decyzję sędziego nie wpłynął fakt, że kobieta jest matką półtorarocznego maluszka i wciąż karmi go piersią.
Kobieta pracowała w Lidzie, w miejskim komitecie wykonawczym przez 17 lat, ale kiedy w sierpniu 2020 zaczęły się na Białorusi masowe protesty, wychodziła na ulice.
„Mama nigdy nie była za Łukaszenką. I nie rozumiała, dlaczego ludzie milczą, dlaczego koleżanki z pracy radziły jej to samo. Mama w zeszłym roku była bardzo aktywna, chodziła na wszystkie możliwe protesty, czasem nawet z dzieckiem. Była przeciwna władzy i nigdy tego nie ukrywała” – mówi Anna w rozmowie z gazetą „Nasza Niwa”. Dodaje, że matka nie raz zapewniała, że po urlopie wychowawczym nie wróci już do tej pracy.
W sierpniu 2020 Tatiana zamieściła w mediach społecznościowych komentarz pod materiałem opatrzonym zdjęciem milicjanta. Znała go osobiście, bardzo dobrze.
„Było tam zdjęcie Denisa Żinko, zastępcy naczelnika milicji w Lidzie, moja mama znała go długo i dobrze – mówi Anna. – Na zdjęciu Żinko stojący obok milicyjnej więźniarki dowodził siłowikami. Mama napisała, że jest nim zawiedziona, co jeszcze – nie wiem. Napisała też prywatnie do Żinko, że nie spodziewała się po nim czegoś takiego. On odpowiedział: Będziesz musiał odpowiedzieć za to, co powiedziałaś”.
A we wrześniu do mieszkania 43 – letniej kobiety wtargnęło 7 zamaskowanych funkcjonariuszy. Przeprowadzili rewizję, zabrali komputer i telefony, a Tatianę zabrali na przesłuchanie, po czym puścili do domu.
Przeciwko Tatianie wszczęto 2 sprawy karne; za znieważenie Łukaszenki i za obrazę milicjanta.
Kobieta nie wynajęła nawet adwokata, uważała, że nie zrobiła niczego, co byłoby niezgodne z prawem. Broniła się sama, uważała, że udowodni swoją niewinność, nie przyznała się do winy. Uważała, że skoro ma małe dziecko, to wyrok – jeśli zapadnie, nie będzie surowy.
„Ale okazało się, że nie” – powiedziała córka Tatiany.
6 sierpnia milicja przyszła po Tatianę. Ona trafiła do aresztu a mąż zabrał synka i odszedł.
Oprócz surowego wyroku 1,5 roku łagrów, sędzia nakazał Tatianie zapłacić poszkodowanemu milicjantowi 2 tysiące rubli – za szkody moralne.
„Nie mam takich pieniędzy – jestem studentką i pracuję na pół etatu jako trenerka w szkółce sportowej dla dzieci” – mówi Anna. – Dlatego wczoraj ogłosiłem zbiórkę pieniędzy – wystarczyły 24 godziny, żeby zebrać całą kwotę. To był dla mnie szok, że udało mi się zebrać taką sumę i do dziś nie mogę w to uwierzyć” – mówi dziewczyna.
„Kredyty, które zaciągnęła moja mama, spadły na moje barki” – mówi Anna. – „Moja mama, gdy się dowiedziała, rozpłakała się, prosząc mnie, bym starała się nie tracić kontaktu z braciszkiem”.
oprac. ba za nashaniva.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!