Coraz głośniej mówi się, że sterująca działaniami „Prawego Sektora” Moskwa, chce je wykorzystać jako pretekst do wkroczenia rosyjskich wojsk na Ukrainę, by bronić rosyjskich obywateli, dla których ukraińscy „radykałowie” mieliby stanowić zagrożenie.
Od 1992 roku, na terytorium Ukrainy aktywnie działały agenturalne sieci rosyjskiego FSB. Rosyjscy szpiedzy nie kryli swych działań, postępowali brutalnie, traktując terytorium Ukrainy jak część Rosji, tzw. Małorosję. Od tego czasu wielu ukraińskich polityków faktycznie było finansowanych przez Kreml, otrzymując wynagrodzenie, jako agenci wpływu. W Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Głównym Urzędzie Wywiadu do niedawna prowadzili skuteczną działalność funkcjonariusze wykonujący dokładnie dyrektywy reżyserów i socjotechników Kremla. Z jednym z tych rosyjskich reżyserów spotkałem się w 2005 roku. Nazwiska ze względów etycznych nie ujawniam.
Jednakże z innym aktywnym scenarzystą ukraińskiej sceny politycznej zaprzyjaźniłem się na początku 2008 roku. Był to agent o pseudonimie Józef Kogan, który, jak się potem okazało, był prawdziwym pułkownikiem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Jego prawdziwe nazwisko brzmi: Aslan Arsunukajew. […] Pod jego kontrolą było (i jest obecnie) ponad 200 wysokiej rangi agentów Kremla działających na terytorium Ukrainy. Większość z nich to deputowani do parlamentu ukraińskiego z Partii Regionów i Partii Komunistycznej, wielu działaczy partii nieparlamentarnych i organizacji publicznych. […]
Do 2009 roku Aslan Arsunukajew, pracował jako pracownik FSB przy rosyjskiej ambasadzie na Ukrainie. Skutecznie nadzorował pracę rozległej ukraińskiej sieci rosyjskich agentów. W 2009 roku, byłem zmuszony udać się na stały pobyt do Kanady. Korzystając z oficjalnych kanałów, ujawniłem wtedy Arsunukajewa i napisałem odpowiednią notatkę o jego działalności do ówczesnego i obecnego szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, Wałentyna Naływajczenki. Przekazałem również informacje władzom kanadyjskim. Niestety, Wałentyn Naływajczenko nie mógł skutecznie powstrzymać działalności agentów rosyjskich na Ukrainie, ponieważ praktycznie cały aparat SBU został gruntownie przepojony rosyjskimi agentami, którzy sabotowali większość rozkazów szefa Służby Bezpieczeństwa.
Jednak, dzięki Wałentynowi Naływajczence, Aslan Arsunukajew — jedna z kluczowych postaci, zajmująca się koordynacją agentury FSB na Ukrainie na pewien czas był odsunięty od sprawy. Po wyjawieniu Arsunukajewa w 2009 roku, władze przemieściły go jako agenta FSB do pracy pod przykryciem rosyjskiego „Sbierbanku” (Kasy Oszczędnościowej Federacji Rosyskiej) na Ukrainie. Warto zaznaczyć, że jest to bardzo wygodne stanowisko do bezpośredniego finansowania i kontroli ekonomicznej swojej sieci wywiadowczej wśród ukraińskich deputowanych. Ale niestety to nie powstrzymało działalności Asłana. Według mojej informacji to właśnie on z ramienia FSB opiekuje się organizacją o nazwie… „Prawy Sektor”.
Jestem pewien, że za to towarzysz pułkownik w centrali FSB jest już mianowany na stopień generała. Ale Arsunukajew to tylko wykonawca i scenarzysta. Głównym reżyserem zaś jest Władysław Surkow, prawa ręka prezydenta Federacji Rosyjskiej. Nawiasem mówiąc, cieszący się złą sławą czeczeński batalion „Wostok”, stacjonujący teraz na Krymie, jest obecnie używany jako „osobista” gwardia Surkowa i Arsunukajewa, która ma za zadanie spełniać ich wszelkie polecenia. Dla utworzenia takich jednostek, FSB (nie bez wiedzy Surkowa) przeznaczyła mnóstwo pieniędzy. Ponad 20 procent środków z budżetu Republiki Czeczenii, wpływów z wydobycia ropy naftowej przeznaczono na zbrojenie i szkolenie komandosów z oddziałów Ramzana Kadyrowa i Rusłana Jamadajewa. Pranie brudnych pieniędzy szło gładko i wszystkie fundusze wykorzystywano na destabilizację i działalność wywrotową w Abchazji i Południowej Osetii.
Z tych samych środków finansowani są obecnie kremlowscy agenci wpływów na Ukrainie. Znaczna część tych pieniędzy płynęła przez kanały czeczeńskie, przez Arsunukajewa, z przeznaczeniem na szkolenie „Prawego Sektora” na Ukrainie. Od końca 2013 roku Władysław Surkow, uważany za głównego ideologa i socjotechnika planu destabilizującego Ukrainę, kilka razy odwiedził Kijów. Pod koniec stycznia 2014 roku Surkow osobiście poinstruował Arsunukajewa co do szczegółowego scenariusza prowokacji „Prawego Sektora”. Właśnie wtedy organizacja zaczęła aktywną publiczną działalność polityczną. Po raz ostatni Surkow przybył do Kijowa 14 lutego 2014 na spotkanie z Wiktorem Janukowyczem i niektórymi członkami Partii Regionów, należących z pewnością do sieci wywiadowczej utworzonej przez Arsunukajewa. Biorąc pod uwagę te informacje, nietrudno zrozumieć, dlaczego Dymitr Jarosz, szef „Prawego Sektora”, spotkał się z Wiktorem Janukowyczem, 20 lutego 2014 roku.
„Prawy Sektor” potrzebny jest Rosji jako wygodny chwyt propagandowy. Głównym celem „Prawego Sektora” jest kompletna destabilizacja sytuacji na Ukrainie, eskalacja konfliktu w regionach południowo-wschodnich i centralnych kraju, organizacja próby zamachu stanu i zniszczenia nowego rządu na Ukrainie. […] Działania „Prawego Sektora” mogą stać się podstawą do podjęcia przez Rosję decyzji o wprowadzeniu wojsk rosyjskich na terytorium kontynentalnej Ukrainy.
Inni eksperci dostrzegają także ślad moskiewski w działalności „Prawego Sektora”. Dla przykładu, politolog Taras Czornowoł powiedział, iż w działaniach „Prawego Sektora” jest wyraźnie dostrzegalny interes Moskwy. Podobnego zdania są również: parlamentarzysta Oleksandr Bryginiec, politolodzy Taras Berezowiec i Oleksandr Palij, a także wielu innych polityków i ekspertów.
Autor: Sergiusz Kryżanowski, były ekspert Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy w dziedzinie polityki informacyjnej i bezpieczeństwa informacji
Głos Polonii Nr.7-8, 29 czerwca 2014
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!