Dmitrij Cukanow zdołał przeżyć dwa dni walk na Ukrainie jako ochotnik w prywatnej firmie najemniczej „Wagnera”. Firma kierowana przez Jewgienija Prigożyna przekazała jego szczątki rodzinie i wypłaciła 140 tys. rubli na pochówek.
Według rosyjskich mediów syn Olgi Cukanowej dobrowolnie podpisał kontrakt z „wagnerowcami”, zostawił żonę i dziecko i poszedł zabijać Ukraińców. Na początku października o jego likwidacji poinformowano matkę „Wagnera”.
„11 września zadzwonił do mnie po raz ostatni i powiedział: „Mamo, jedziemy na Ukrainę. Teraz odbieraj telefony z dowolnych numerów. Zawsze bądź w kontakcie. „13-go był już martwy” – powiedziała kobieta.
Jednak żona i matka okupanta rozpoczęły prawdziwą wojnę o odszkodowanie. Według matki żona syna celowo zataiła jego śmierć, aby nie dzielić się z nią pieniędzmi. Podobno na pogrzeb przeznaczono 140 tys. rubli, które zabrała ukochana „wagnerowca”.
„Poszedł na „specjalną operacje wojskową” w ramach prywatnej firmy wojskowej „Wagnera”. Powiedział, że podzieli ubezpieczenie na pół – dla wnuka i dla mnie, ale wszystko poszło na jego partnerkę Janę. Zawsze traktowałam ją jak córkę. Najwyraźniej zbiesiła się i wszystkie pieniądze z medalami zabrała sama. Nie pozwolili mi nawet porządnie pochować go. Po prostu zepchnęli mnie na dalszy plan” – stwierdziła oburzona kobieta.
Kwestia odszkodowania za poległego syna tak bardzo zaniepokoiła jego matkę, że zwróciła się do firmy „Wagnera”. Tam kobiecie powiedziano, że nie będzie odszkodowania.
„Z trudem znalazłam numer przedstawiciela prywatnej firmy wojskowej. Pracownicy zapytali: „„Jakie ubezpieczenie, jeśli był pełnoletni i sam podpisał papiery? Dostałaś 140 tysięcy na pogrzeb, ciesz się”. Ja nie widziałam żadnych pieniędzy na pogrzeb” – powiedziała matka.
Co więcej, Rosjanka nie jest pewna, czy pochowała własnego syna. Według niej do pochówku przywieziono zaledwie 700 gramów szczątków.
Żona poległego wprost stwierdziła, że „bardzo chciał walczyć”, ale nie został przyjęty do wojska z powodu karalności. Próbował zaciągnąć się do „kadyrowców”, ale gotowa do przyjęcia go była tylko firma „Wagnera”.
Kobieta przyznała, że przejęła wszystkie płatności za poległego męża. Według niej on sam tego chciał.
„Zanim wyjechał, rozmawialiśmy, co będzie bez niego. Dima powiedział, że jeśli umrze, nie będzie problemów z pieniędzmi, wszystkie płatności trafią do nas. Umówiliśmy się, że kupimy własne mieszkanie. I tak stało się” – powiedziała.
Przypomnijmy, że rosyjskie władze zobowiązały się do wypłaty odszkodowań pieniężnych rodzinom poległych na Ukrainie. Coraz częściej na tym tle zaczyna dochodzić do konfliktów nie tylko z władzami, ale także pomiędzy krewnymi zabitego.
Przykładem niedawna sprawa w Wołgogradzie, gdzie rodzina zabitego na Ukrainie Walerija Kowalenki kłóci się o podział 10 mln rubli odszkodowania.
Natomiast władze Republiki Tuwy wpadły na pomysł wypłacania odszkodowań za zmobilizowanych, którzy polegli na Ukrainie, w drewnie opałowym. Według lokalnych urzędników to „hojny” dar i rekompensata za życie „tuwimskich obrońców rosyjskiej ojczyzny”.
Opr. TB, msk1.ru
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!