Największym jednak skupiskiem członków starochrześcijańskiego plemienia DAHDAL jest damasceńska dzielnica Tabbale , rozciągająca się naprzeciw Bramy Wschodniej miasta – Bab Sharki vis a vis słynnego Kościoła Na Murze, miejsca ucieczki św. Pawła. To dzielnica szczycącą się wieloma starym, kościołami , kaplicami, i tradycyjnymi miejscami kultu naszych Braci w wierze… Arabska nazwa plemienia Dahdel oznacza dosłownie „przemieszczający sie”, „toczący”. Charakterystyczną nazwa odpowiadająca i obrazująca losy tego walecznego i mężnego plemienia zmagającego się o przetrwanie w wierzę przodków… – pisze Barbara Anna Hajjar.
_________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Pierwsza część reportaży i esejów z południowej Syrii:
_________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Duża grupa plemienia Dahdel osiadłego już w syryjskim HAURANIE z czasem wywędrowała na wybrzeże Syrii, w okolice Safity to klany FARAH I późniejszy HAJJAR, z którego pochodzi mój Szanowny Małżonek. Osiedlili się w miejscach przeważnie bogatych w czarny bazaltowy kamień w osadach jak Bdada (zwaną inaczej Dawraa) i w Ain Dabesh.
Jest upalny sierpień 2002 roku… z takimi to wiadomościami, z wielkimi emocjami , oczekiwaniem, niemałym przejęciem udajemy się na spotkanie z ziomkami naszego plemienia, zmierzamy wspaniałą szeroką autostradą z Damaszku do do Hauranu … Towarzyszą mi moi dwaj synowie John Edward z żoną Vanessą przybyli z Brazylii oraz najmłodszy Robert Dawid jeszcze student prawa na Uniwersytecie Damasceńskim. Rozległe wypalone ostrym słońcem przestrzenie, wyglądające na pustynne…wiosną kołyszą się tu na wietrze zielone, dorodne łany pszenicy…
Hauran, jak już wspominałam, był ogromnym spichlerzem dla Cesarstwa Rzymskiego. Zmierzamy do starożytnej Bosra (-y), która wita nas ogromnym fortem – twierdzą, chroniąca i osłaniającą jeden z najpiękniejszych, najlepiej zachowanych amfiteatrów rzymskich, użytkowany po nasze dni, tzn. do roku 2011, w czasie wspaniałych festiwali folklorystycznych. Amfiteatr zachwycający i zdumiewający wprost perfekcyjną, wspaniałą akustyką… W oddali majaczą starożytne, zachwycające zabytki Bosry.
Skręcamy w prawo od Bosry, zdążamy na południe ku granicy syryjsko – jordańskiej… to tylko 4km od granicy. Pełni emocji podążamy do całkowicie chrześcijańskiej osady – wioski TIESIA , gdzie do naszych dni w morzu otaczającej , obcej religijnie rzeczywistości trwa od wieków przy wierzę przodków jedna z najstarszych wpolnot wiernych Chrystusowi… naszych zapomnianych Braci w wierze…
Duch historii przepełnia tę ziemię… Szlakiem starochrześcijańskim po HAURANIE, odległymi drogami docieramy wreszcie do skupiska, zgromadzenia niewielkiej dziś wspólnoty, znanego plemienia wiernych Chrystusowi…Do chrześcijaństwa najstarszego, ale przecież wciąż żywego , aktywnego, mobilizującego się do aktywnego życia religijnego w otoczeniu świata muzułmańskiego… Mijamy kamieniste, piaszczyste przestrzenie, latem w beżowo-rudym odcieniu… Piasek, a właściwie jakby przemielony , aksamitny żółty pył , unosi się wokół drogi słupami – charakterystycznymi pustynnymi lejkami…odprawia odwieczny „taniec pustyni”… Pył , piasek i wiatr…i ten szczególny „taniec”, pustynnych obszarów, spieczonych bezlitosnym słońcem obszarów…
Okolica z rzadka zamieszkała. Mijamy niewielkie wioski muzułmańskie: wyniosłe wieże meczetów – minaretów kłują nieskazitelny błękit nieba… I nagle! Zdumienie… zaskoczenie!!! Dreszcz emocji, mocniejsze uderzenie serca… i głębokie wzruszenie… Na tle pustych przestrzeni wykwitają nagle… okazałe krzyże wielkiego cmentarza chrześcijańskiego. I te wysokie, solidne grobowce i te skromne, niepozorne, zdobi widoczny już z dała symbol Ukrzyżowanego… W oddali błyszczy w słońcu wyniosła dzwonnica kościoła!!!
Tak!!! TIESIA… otwarcie i widocznie opowiada swą starochrześcijańską historię… To tu żyją, pracują i trwają w wierzę nasi zagubieni, zapomniani, oddaleni od głównego nurtu wiary nasi Bracia w Chrystusie. Nurtują mnie pytania: Jak żyją, egzystują zdani sami na siebie w tej oddalonej od ludzi, zapomnianej osadzie, w morzu niechętnej, otaczającej ich zewsząd muzułmańskiej rzeczywistości? Tiesia, milczący, surowy wręcz ascetyczny, ciemny, bazaltowy krajobraz… Rozsypujące się bazaltowe ruiny, przysypane pyłem pustynnego lata. Palące ostre słońce południa… osada sprawia wrażenie pustej… opuszczonej…
Starożytną wioska zapewne zasobna w wodę (?). Wśród ciemnych budowli widać liczne drzewa oliwne, srebrzące się przy każdym podmuchu wiatru. Malownicze, ogromne krzewy – zarośla kaktusów – opuncji, obsypane dorodnym owocami, notabene bardzo smacznymi, tworzą jakby płoty , strzegąc prywatności i ochraniając przydomowe ogródki z drobnymi uprawami. Wiekowe, rozsypujące się budowle z czarnego , niewdzięcznego w obróbce bazaltu, sprawiają wrażenie opuszczonych… a wśród nich już nieliczne nowe, pudełkowate nieciekawe cementowe domy współczesne. Historia, przeszłość zatrzymane w wiekowych budowlach, zastygła w czasie chwalebna przeszłość, wspomnienie odległych wieków…
Tu każdy kamień „szepcze” pielgrzymowi historię , trudną historię walki o przetrwanie na tej ziemi naszych Braci w wierzę, mimo naporu i prześladowań że strony obcej religijnie rzeczywistości, Druzów i innych, innych licznych prześladowców… Pusta w upalne i jeszcze bardzo gorące, wietrzne popołudnie osada zaczyna się powoli zaludniać… Zewsząd ze starych, ciemnych budowli wychodzą kobiety, mężczyźni , dzieci, wszyscy mocno zainteresowani naszym przybyciem… Budzą mój wielki podziw, zadziwienie… Zagubieni wśród ogromnych przestrzeni nasi zapomniani Bracia w Chrystusie, w XXI wieku hołdujący starochrześcijańskim twardym obyczajom, wiekowej plemiennej tradycji. Oddaleni od głównego nurtu chrześcijaństwa … wzbudzają ogromny szacunek , uznanie…i wzruszenie…
Wszyscy gromadzą się wokół ogromnej cysterny , pamiątki z czasów rzymskich. Kobiety – starsze dostojne matrony w tradycyjnych, ciemnych strojach ludowych, chrześcijanek syryjskich, często spotykanych w najstarszych wspólnotach w całej Syrii oraz w interesujących nakryciach głowy, ciekawie udrapowanych specjalnych chustach. I znów zdumienie – kobiety i dzieci przeważnie niebieskookie(!). Z początku czujemy się bezradni w nowym i oryginalnym dla nas środowisku… Od razu jednak spotykamy się z wielkim zatroskaniem, ciepłym zainteresowaniem i gościnnością w pełnym tego słowa znaczeniu.
To tradycyjna gościnność arabska, niemalże biblijna. Radość, wielka otwartość, naturalna prosta szczerość, prostotą serca emanuje od tych ludzi. Przybyliśmy tutaj przecież nie zapowiedziani, z drogi. Po wyjaśnieniu celu naszych odwiedzin – wielka widoczna, spontaniczna radość z historycznego nieomal spotkania i odkrycia nowych ziomków, członków plemienia, „po mieczu” należących do jednego z najstarszych plemion wiernych Chrystusowi , plemienia Dahdal. Wszyscy spontanicznie prześcihają się w gestach życzliwości, opowiadaniach o historii plemienia Dahdal i chęci niesienia wszelkiej pomocy.
Z licznej gromady mieszkańców Tiesia (Tiesja) wyłania się sympatyczny Pan Abdullah Dahdel- Abu Lies-Eliasz, czyli ojciec najstarszego syna, który będzie naszym przewodnikiem, wspaniałym cicerone po starożytnej Tiesia , a zamieszkały w Damaszku w chrześcijańskiej dzielnicy Tabbale, dzielnicy, jak wspominałam, zamieszkałej w większości przez członków plemienia Dahdal.
Tu należy zaznaczyć że członkowie tego plemienia to dziś ludzie doskonale wykształceni: lekarze specjaliści, profesorowie uniwersytetów, kapłani, biskupi, znani reżyserzy filmowi i teatralni, poeci, wysocy wojskowi itd. Nasz przewodnik Abu Lies jest , dzięki Bogu, doskonale obeznany z historią plemienia Dahdal i jest profesorem w Liceum damasceńskim. W Tiesia zaś posiada swój dom rodzinny, uprawna rolę, drzewa oliwne. Dziękuję Opatrzności, że zesłała nam tego wspaniałego przewodnika po historycznej Tiesia. Nie tylko przewodnika, ale i znawcę historii tego plemienia, z którego wywodzi się „po mieczu” mój mąż jak i nasi synowie…
Wśród zgromadzonych licznie mieszkańców osady wyróżnia się miła starsza, dostojna matrona, ubrana w tradycyjny strój chrześcijanek Hauranu – siostra naszego przewodnika – Pani Helena Dahdal, również znająca doskonale powiązania plemienne i odczuwająca obowiązek przekazywania tradycji plemiennej i jego historię. Natychmiast stwierdza przynależność moich chłopców do plemienia Dahdal : okazuje się, że należą do Klanu FARAH, czyli HAJJAR vel FARAH.
Nazwisko Farah zmieniono na Hajjar po exodusie niektórych członków plemienia, którzy wywędrowali na wybrzeże Syrii. Przedstawiciele Klanu Farah zmienili nazwisko na Hajjar, gdy w nowym miejscu zamieszkania zajęli się kamieniarstwem, obróbką kamieni, kamieni bazaltowych, a szczególnie wytwarzaniem ogromnych, okrągłych kamieni do ówczesnych młynów. Tak więc, Hajjar to po arabsku kamień, czyli można rzec: Kamiński? A obrali sobie na zamieszkanie okolice, gdzie „gości” czarny bazalt , czyli okolice Safity, Bdade i Ain Dabesh. Nasz niezmordowany cicerone dwoi się i troi, z wielkim zapałem, przejęciem i obowiązkiem przekazania historii plemienia, stara się zaprezentować nam wszystko, co przechowała dla potomności starożytna, przysypana pudrem pyłu pustynnego, oddalona od osiedli ludzkich, zagubiona w rozległych przestrzeniach Hauranu (Houranu) przygraniczna Tiesia. A seria klatek filmu uzupełni bogatą historię całkowicie chrześcijańskiej, mocnej wyspy na ziemiach Hauranu.
CDN
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!