Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz odniósł się na Twitterze do zabójstwa 31-letniego Ramana Bandarenki. Zakatowany przez zwyrodnialców mężczyzna, to zdaniem polskiego dyplomaty “kolejna ofiara śmiertelna białoruskiego reżimu”. Łukaszenka tymczasem oświadczył dziś, że Bandarenko był pijany, a sprawę trzeba wyjaśnić, bo ludzie znów zaczęli oskarżać milicję.
Resort dyplomacji RP po raz kolejny wzywa do zaprzestania represji i rozpoczęcia dialogu ze społeczeństwem.
– 31-letni Raman Bandarenka – kolejna ofiara śmiertelna białoruskiego reżimu. Wszyscy oni zostaną zapamiętani. Wzywamy władze w Mińsku do zaprzestania represji i podjęcia dialogu ze społeczeństwem. Śmiertelne pobicia, nieuzasadnione areszty i prześladowania muszą się skończyć niezwłocznie – napisał wiceminister Przydacz na Twitterze.
Tymczasem białoruski uzurpator oświadczył wprawdzie, że współczuje rodzinie, ale nakazał prokuratorowi generalnemu osobistą kontrolę nad śledztwem, bo jak powiedział, „znów zaczęli oskarżać milicję”.
Stwierdził też, że zamordowany mężczyzna był pijany (przeczą temu ekspertyzy medyczne opublikowane dziś przez lekarzy). Według Łukaszenki został aresztowany, ale po drodze źle się poczuł, więc karetka zabrała go do szpitala.
Prawda jest jednak inna, bo w sieci pojawiły się liczne nagrania, na których widać jak kilku rosłych tajniaków rzuca się na Ramana Bandarenkę, pałują go, a potem chwytają za ręce i nogi, wrzucają do busa, po czym odjeżdżają.
Lekarze walczyli do końca o życie Romana Bandarenki, ale bezskutecznie.
oprac. ba na podst. tut.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!