Polska Szkoła w Wołkowysku przyjmie do pierwszej klasy 28 dzieci. Wcześniej rodzice obawiali się, że miejsc będzie mniej. Środowiska polonijne alarmują, że szkołom polskim na Białorusi wciąż grozi „przymusowe przejście na język rosyjski”.
Niedawno portal, nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi, znadniemna.pl opublikował tekst dotyczący wołkowyskiej szkoły, w którym wyrażono zaniepokojenie możliwością nieprzyjęcia do niej wszystkich chętnych.
Ostatecznie jednak kuratorium postanowiło utworzyć wprawdzie jedną klasę, ale z większą liczbą uczniów. Jak mówi Bułaj, na zajęcia przygotowawcze zapisano 29 dzieci, ale uczęszcza na nie 28. Wszyscy powinni mieć zatem szansę na naukę.
„Znaleźliśmy salę, w której zmieści się 28 dzieci. Od piątej klasy, kiedy zaczynają się ćwiczenia np. z fizyki, z chemii, rozdzielimy dzieci na dwie grupy” – mówi dyrektorka.
„Jeśli rzeczywiście wszystkie dzieci zostaną przyjęte, to jest to pozytywna informacja” – oceniła w rozmowie z PAP prezes ZPB Andżelika Borys.
Przedstawiciele rodziców i pomagający im ZPB obawiają się, że zmniejszanie liczby klas w polskich szkołach jest nieprzypadkowe i ma prowadzić do ograniczenia ogólnej liczby uczniów i zmniejszenia dostępu do nauki języka polskiego. W ubiegłym roku w szkole polskiej w Grodnie utworzono bowiem tylko dwie klasy pierwsze zamiast trzech.
„Rodzice obawiają się, że i w tym roku nie wszystkie chętne dzieci dostaną się do szkoły w Grodnie” – powiedziała Borys. Rodzice twierdzą m.in., że szkoły mogłyby pracować na dwie zmiany, jak wiele innych szkół państwowych.
Rejonowa kurator oświatowa z Wołkowyska Tacciana Hazizawa tłumaczy, że szkoła polska działa na innych zasadach niż większość szkół państwowych.
„Nie jest to szkoła rejonowa, która ma obowiązek przyjąć wszystkie dzieci z danej dzielnicy. W przypadku szkoły polskiej, która prowadzi nabór według innych kryteriów, zgodnie z prawem o liczbie przyjmowanych uczniów decydują władze” – tłumaczy urzędniczka.
Jak wyjaśnia jednocześnie dyrektorka, do szkoły przewidzianej dla 190 uczniów uczęszcza już ich 264.
„Jako dyrektorka odpowiadam za jakość nauczania i za bezpieczeństwo uczniów. Liczba uczniów zależy więc od naszych możliwości, zarówno dydaktycznych, jak i infrastrukturalnych” – przekonuje Bułaj.
Dodaje, że szkoła w Wołkowysku ma obecnie najwięcej uczniów od momentu swojego powstania, stąd argument środowisk polonijnych o celowym „dążeniu do zmniejszenia ilości uczących się” nie jest uzasadniony.
Borys podkreśla, że zarówno rodziców, jak i całe środowisko mniejszości polskiej niepokoi groźba „rusyfikacji szkół”. Chodzi o dyskutowane obecnie poprawki do kodeksu oświatowego, które zakładają obowiązkowe nauczanie po rosyjsku większej liczby przedmiotów niż obecnie. W marcu ZPB zainicjował zbiórkę podpisów pod listem do prezydenta Aleksandra Łukaszenki, w którym sprzeciwia się obowiązkowi w szkołach mniejszości narodowych nauczania w języku białoruskim lub rosyjskim.
„Jeśli poprawki do białoruskiej ustawy oświatowej wejdą w życie, jedyne dwie polskie szkoły na Białorusi de facto utracą swój status” – wyjaśnia Borys.
Jak mówi, według poprawek „takie ważne przedmioty jak historia Białorusi, historia powszechna, geografia, wiedza o społeczeństwie, człowiek i świat będą wykładane w języku białoruskim lub rosyjskim, najprawdopodobniej rosyjskim”. Obowiązkowe będzie również zdawanie w języku państwowym egzaminu końcowego.
ZPB uważa, że planowana zmiana „znacznie ogranicza zagwarantowane przez konstytucję Białorusi prawa mniejszości narodowych do pobierania nauki w języku ojczystym”. Problem dotyczy dwóch szkół polskich i dwóch szkół litewskich.
„Mamy już trzy tysiące podpisów i ciągle zbieramy. Planujemy wysłanie listu do prezydenta na początku maja” – powiedziała Borys. Jak przypomniała, próby wprowadzenia podobnych zmian miały miejsce w 2014 roku, ale wówczas nie doszły do skutku, m.in. dzięki protestom rodziców.
W ubiegłym tygodniu w związku z listem otwartym do ministra edukacji, podpisanym przez kilkuset rodziców z Grodna, obie szkoły polskie odwiedziła Iryna Karżowa, przedstawicielka ministerstwa odpowiedzialna za szkoły podstawowe i średnie. Jak twierdzą rodzice, spotkanie nie zakończyło się konkretami. Polacy z Grodna są przekonani, że decyzja w tej sprawie nie zapadnie na szczeblu regionalnym, ale w Mińsku, jednak liczą, że ich starania pozwolą zapobiec zmianom.
Kresy24.pl za Znadniemna.pl/pap
1 komentarz
Józef
18 kwietnia 2017 o 14:33Ze szkołami polskimi na Białorusi w Grodnie i Wołkowysku wszystko jest i będzie dobrze. Są to instutucje oświatowe o wyrobionej renomie, które cieszą się uznaniem u miejscowych Polaków i ich dzieci, mają wyjątkową aurę. Tu się dzieci naprawdę uczą i robią dobre postępy. Natomiast panna Borys jak zawsze ma inne zdanie. Osoba, która nie ma żadnych doświadczeń pedagogicznych i wychowawczych (z wyjątkiem ciągłych skandali) próbuje coś komuś udowodnić za pieniądze polskiego podatnika. Nikogo już nie dziwi fakt, tam gdzie zjawia się Borys, od razu zadyma. Dziś trzyma z Gawinem, jutro z Kruczkowskim, pojutrze z Poczobutem i Pisalnikiem, potem z Jaskiewiczem i Porzeckim, a tam i Poczobut się zjawia ponownie z Orechwo. Najwazniejsze skłócić ludzi i otrzymać kasę z W-wy. Piękne ma życie, nic nie robić, tylko udawać i pchać się na świecznik…