„Polska nigdy nie była popularnym celem imigracji dla Rosjan” — mówi Aleksandr Meniukow, koordynator międzynarodowej grupy Kovcheg z siedzibą w Warszawie. Organizacja wspiera rosyjskich emigrantów, uchodźców i aktywistów antywojennych.
„To jest chyba zrozumiałe, bo na liście wrogów rosyjskich propagandystów Polska zajmuje drugie miejsce po USA. Wygląda nawet na to, że Rosja toczy wojnę nie z Ukrainą, ale z USA i Polską” – dodaje.
Dziennikarze „The Moscow Times” spotkali się z Meniukowem i jego kolegą Olegiem Rodinem w siedzibie Kovcheg na warszawskiej Pradze Północ.
To miejsce spotkań niewielkiej społeczności młodych rosyjskich emigrantów, którzy uczą się języka polskiego, spotykają się, by rozmawiać o polityce.
„Szczerze mówiąc, nie spotkałem się tu z żadną rusofobią” – mówi Rodin, były szef biura opozycyjnej partii Jabłoko w Niżnym Nowogrodzie, który uciekł z Rosji na początku inwazji na Ukrainę, kiedy zbieranie podpisów pod petycją antywojenną niemal doprowadziło go do więzienia.
„Raz byłem na randce z Ukrainką z Buczy i przez cały czas słyszałem, że jedyni dobrzy Rosjanie to martwi Rosjanie” – wspomina Rodin. Jego zdaniem było to „zrozumiałe”, choć „wciąż nieprzyjemne”.
„Od tamtej pory nie miałem żadnych podobnych sytuacji. Rozmawiałem z innymi Ukraińcami, którzy mówili po ukraińsku, podczas gdy ja mówiłem po rosyjsku… i wszystko było w porządku między nami pod tym względem” – dodał Rodin. „Jeśli chodzi o Polaków… Cóż, ja również nie doświadczyłem żadnej dyskryminacji z ich strony”.
Społeczność rosyjskich emigrantów w Polsce stanowi około 30 tys. osób.
Dla porównania, w Polsce mieszka około 310 tys. obywateli Białorusi oraz 960 tys. obywateli Ukrainy, którzy uciekli przed inwazją Rosji.
Chociaż rosyjscy urzędnicy i propagandyści nieustannie mówią o Polakach „gotowych poświęcić swoje życie z nienawiści do Rosjan”, Polska była również jednym z pierwszych krajów europejskich, które nałożyły wizy i ograniczenia wjazdu dla obywateli rosyjskich po inwazji Kremla na Ukrainę.
Zakaz ten nie miał jednak wpływu na politykę Polski w zakresie wydawania wiz humanitarnych uchodźcom politycznym, która nadal należy do najbardziej liberalnych w UE. Dzięki temu kraj ten znalazł się w czołówce najbardziej pożądanych kierunków dla osób uciekających przed prześladowaniami ze strony autorytarnych rządów, w tym dla obywateli Rosji, którzy rozmawiali z The Moscow Times.
„Nie odczuwamy rusofobii, bo nie jesteśmy Rosjanami” – żartuje Batlay Matenov, dziennikarz pochodzenia buriackiego z dalekowschodniej republiki Rosji, Buriacji, który przeprowadził się do Warszawy prawie dwa lata temu.
On i jego żona Lilija Mongusz, pochodząca z syberyjskiej republiki Tuwa, prowadzą wielokrotnie nagradzaną platformę medialną Azjaci z Rosji, projekt znany ze swojego zdecydowanego stanowiska antywojennego i zaangażowania w ukazywanie prawdy o rdzennych azjatyckich mieszkańcach Rosji.
„Polacy naprawdę nam pomogli, gdy tylko przyjechaliśmy” – wyjaśnił Mongush. „Nigdy nie odczuliśmy niczego, co przypominałoby tak zwaną rusofobię. Były wyzwania, ale głównie dlatego, że nie mieliśmy pozwolenia na pobyt”.
„Oni [polscy urzędnicy] są zainteresowani tworzeniem diaspory zaangażowanej politycznie” – mówi Meniukow.
Rodin podziela ten pogląd, mówiąc: „Jest szansa na dialog i myślę, że Polacy również są tym zainteresowani”.
ba za The Moscow Times
1 komentarz
wujek
24 lipca 2024 o 14:50tak, tak a potem jakieś nadniestrze albo osetia… szpiedzy, dywersje, rycie w parlamencie. zero zaufania. litwini, łotysze, estończycy, gruzini tak, ale rosjanom nie wierzę.