Białoruski politolog podpowiada, jak Warszawa może wpędzić Łukaszenkę w impas.
Aleksander Łukaszenka złożył dwudniową wizytę w Rosji, gdzie spotkał się z Władimirem Putinem w Petersburgu. Podczas otwartej dla mediów rozmowy, białoruski dyktator wtórował szefowi Kremla w próbach zastraszania i atakach na Polskę.
Dlaczego ostatnio obaj dyktatorzy obrali sobie za ce ataku własnie Polskę?
— Od czasów sowieckich mają jakieś fobie, kompleksy w stosunku do różnych narodowości: Żydów, Polaków, Niemców i innych. To jest jakiś głęboki wątek, który został wbity w sowiecką edukację szkolną. Wiadomo, że Polska jest dla nich (szczególnie dla Putina) bardzo irytująca ze względu na wsparcie, jakiego Warszawa udziela Ukrainie, więc poruszają ten temat — mówi w wywiadzie dla portalu Charter97.org białoruski politolog Dmitrij Bolkuniec.
— Dla Łukaszenki Polska nie po raz pierwszy występuje w roli wroga, którego sobie wymyślił. Wystarczy przypomnieć, jak w sierpniu 2020 r. oskarżył Polaków o rzekome przygotowywanie jakiejś rewolucji na Białorusi, mówił, że samoloty NATO wystartowały już z polskich lotnisk i lecą bombardować białoruskie miasta. Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Teraz robi się to dla rodzimej rosyjskiej publiczności, aby pokazać, że są wrogowie zewnętrzni, z którymi walczą Putin i Łukaszenka.
Z drugiej strony próbuą wciągnąć Polskę w konflikt wszelkimi sposobami, aby podnieść stawkę w grze. Do tego oczywiście Warszawa jest szantażowana, np. tym, że Grupa Wagnera chce atakować kraje sąsiednie. Albo Łukaszenka może szantażować Polskę, użyciem broni jądrowej z terytorium Białorusi.
Ale Polska ma atuty, których jeszcze nie wykorzystała. Jednym z nich jest całkowita blokada handlu i zablokowanie wszystkich szlaków handlowych z Unii Europejskiej na Białoruś. Jeśli Łukaszenka będzie się tak zachowywał wobec Putina, jedyną odpowiedzią będzie pełne embargo handlowe. Niestety, Polska na razie tego nie zrobi, kontynuując handel z Aleksandrem Łukaszenką, dzięki czemu otrzyma środki na własne przetrwanie — wskzuje politolog.
Pytany, czy oprócz embarga Warszawa może w inny sposób odpowiedzieć Łukaszence na takie wypowiedzi i działania, Bolkuniec odpowiada;
— Doprowadzenie do wszczęcia sprawy karnej przeciwko Łukaszence przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, a także nakaz aresztowania i przekazanie go Interpolowi w ramach ustawodawstwa krajowego, wobec grupy osób z najbliższego otoczenia Łukaszenki, sił bezpieczeństwa, samego dyktatora, jego najstarszego syna, młodszego syna i innych krewnych zaangażowanych w represje na dużą skalę na Białorusi.
Byłby to bardzo mocny krok, a tak obserwujemy, że poszczególne persony (ludzie Łukaszenki) latają po różnych krajach. Istnienie nakazu ograniczyłoby zasięg ich podróży, stworzyłoby dodatkowe warunki do ich aresztowania w przyszłości.
— Łukaszenka wspomniał też o „wagnerowcach”, którzy rzekomo wybierają się na wycieczkę do Warszawy i Rzeszowa. Czy to kontynuacja jakiejś antypolskiej strategii Kremla, czy inicjatywa białoruskiego dyktatora?
— Myślę, że zanim Łukaszenka wygłosił przemówienie, został poinstruowany przez kogoś z kremlowskiego biura politycznego, wcześniej nie korzystał z notatek. Albo ma postępującą demencję i zapomina, co chce powiedzieć, albo ktoś podyktował mu tę notatkę.
— Po mocnych wypowiedziach pierwszego dnia obaj dyktatorzy udali się do klasztorów. Dlaczego taki wybór?
— Należy rozumieć, że klasztor, który odwiedzili na wyspie Wałaam, jest świętym miejscem dla Putina. W lipcu 2019 roku prezydent Rosji zabrał tam już Łukaszenkę i pokłonił się tamtejszym ikonom. Następnie Putin i Łukaszenka omówili ważny dla szefa Kremla temat — potrzebę stworzenia i uruchomienia w ramach tych porozumień, które zostały podpisane jeszcze w 1999 roku, klauzul traktatu o tzw. Państwie Związkowym Rosji i Białorusi.
Łukaszenka poprzysiągł wtedy Putinowi, że zrobi wszystko, żebydo grudnia 2019 roku podpisać wszystkie niezbędne dokumenty, mapy drogowe i wszystko inne, co pozwoli na utworzenie „państwa związkowego”. Putin widzi go na obraz i podobieństwo Związku Radzieckiego, ale Łukaszenka, jak pamiętamy, wykiwał wtedy Putina.
Potem oczywiście wiele się zmieniło, ale w końcu gospodarz Kremla zaczął wykręcać ręce Łukaszence. Uważam, że Putin nadal bredzi o potrzebie stworzenia takiego „mikro-ZSRR” w parametrach, które widzi. Być może ponownie zaciągnął Łukaszenkę do monastyru wałaamskiego, aby wymusić na nim przysięgę w cerkwi czy w jakimkolwiek refektarzu, że zrobi wszystko, co Putin zechce.
Biorąc pod uwagę, że Putin idzie na kolejne wybory prezydenckie w marcu przyszłego roku, musi zagrać jakąś kartą integracyjną. Podobny schemat zrealizował Jelcyn w 1996 r., kiedy Kreml za pośrednictwem Łukaszenki realizował plan integracyjny, Jelcyn został przedstawiony jako integrator.
Chcę zaznaczyć, że dopóki Putin żyje i zasiada na tronie Kremla, w żadnym wypadku nie zrezygnuje z planu przejęcia Białorusi.
ba za charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!