Dzień 17 września 1939 roku dla polskich komunistów na terenach Zachodniej Białorusi oznaczał ziszczenie ich marzeń o ustanowieniu władzy radzieckiej. Jednak euforia szybko minęła. Dla towarzyszy ze wschodu polscy koledzy byli niby napiętnowani. Partia Komunistyczna miała dla nich trzeciorzędne zadania…
Przez całe życie marzący o rewolucji i „władzy ludu” w ZSRR zostali oni zepchnięci na margines życia społecznego. Komunistyczna Partia Polski i wchodzące w jej skład Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi i Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy zostały w 1938 roku rozwiązane decyzją Międzynarodówki Komunistycznej.
Stalin uznał, że ich kierownictwo jest zwerbowane przez polskie służby specjalne, dlatego wrzesień 1939 roku ruch komunistyczny w Polsce spotkał w całkowitym rozbiciu. Jednak poszczególne grupy miejscowych komunistów brały udział w atakach na oddziały Wojska Polskiego, później polowały na przedstawicieli władz polskich i osoby utożsamiane z Polską. Po ustanowieniu „ładu radzieckiego” pierwszym pytaniem, jakie postawili przed nową władzą polscy komuniści, było pytanie o przyjęcie ich do WKP(b). Jednak początkowo członków KPP i KPZB w ogóle nie przyjmowano do partii.
Powodem było to, że partie były uznawane za opanowane przez wrogą agenturę, więc ich członków uważano za potencjalnych agentów. Później podjęto decyzję o utworzeniu komisji weryfikacyjnej, zadaniem której było ustalenie, kto może być członkiem WKP(b), a kto nie. Komisja pracowała bardzo opieszale. Na dzień 1 marca 1941 roku, czyli już po dwóch latach władzy radzieckiej, do partii zostało przyjętych tylko 19 byłych członków KPP i KPZB.
Dla prowadzenia działalności przysyłano komunistów ze wschodnich obwodów BSSR. Na koniec 1940 roku tylko na teren obwodu białostockiego przybyło 12396 osób. To właśnie oni objęli kierownicze stanowiska w aparacie partyjnym. Członkowie KPP mieli być przyjmowani do WKP (b) na warunkach ogólnych, czyli jako bezpartyjni. Żeby być przyjętym do partii, trzeba było mieć rekomendacje, jednak byłym KPPowcam takowych nikt nie dawał.
Konflikt
„Na tej płaszczyźnie rodzi się niezadowolenie, budzą się pesymistyczne nastroje. W rozmowach z byłymi członkami KPP i KPZB, takimi jak towarzysze Ejger, Bukowicz, Finkielsztejn, Pankowa i inni ustalono, że ich żądania sprowadzają się do następujących punktów:
a) Warunki przyjmowania do partii członków KPP i KPZB powinny być zmienione przez KC WKP(b). Powinien być zachowany staż partyjny i docenione ich zasługi rewolucyjne.
b) Powinni oni zajmować kierownicze stanowiska. Ale w związku z tym, że w dzisiejszych warunkach takich możliwości nie ma, niektórzy towarzysze nie chcą wstępować do WKP(b) na zwykłych warunkach. Między innymi na takich warunkach nie chcą wstępować do partii Zachariasz były członek WKP (b), Lampe A. członek KC KPP, Ormowski – sekretarz okręgowego Komitetu KPZB, Nowogródzki M. – sekre-tarz okręgowego Komitetu KPP i inni. Są oni niezadowoleni ze swojej pracy i swojego stanowiska w obwodzie”, głosi raport „O nastrojach byłych członków KPP i KPZB” specjalnie przygotowany dla kierownictwa Białostockiego Obkomu Partii.
Do tego dochodził konflikt światopoglądowy, który istniał między polskimi i przybyłymi ze wschodu komunistami. Tak członek KPP z 1925 roku, Henryk Wolpe, trafił pod pilną uwagę organów NKWD tylko dlatego, że w kwietniu 1940 roku na zebraniu nauczycielskim „proponował, żeby uczniowie, zwracając się do nauczycieli w języku polskim, mówili „pan”, bo zwracanie się po „imieni otczestwu” łamie zasady języka polskiego”. Członek KPP z 1918 roku Maria Ejger wywołała oburzenie kierownictwa Białostockiego Obkomu Partii, ponieważ, okazywała niezadowolenie z przeprowdzenia szkół z żydowskim językiem nauczania na język rosyjski.
„W KPP pracowała ona na kierowniczych stanowiskach. Była sekretarzem komitetów okręgowych, instruktorem Komitetu Centralnego, członkiem sekretariatu Komitetu Centralnego, uczestniczyła w pracy szeregu zjazdów… Dzisiaj charakteryzuje się jako nacjonalistka… Wypowiadała się przeciwko demonstracji filmu „Suworow” dlatego, żezgodnie z jej opinią, nie jest on popularny wśród ludności polskiej”, pisał w jej cha-rakterystyce sekretarz Białostockiego Obkomu KP(b)B Kudriajew.
Niezadowolenie i frustrację członkowie KPP wyładowywali w skargach i wspólnych rozmowach. To wszystko było odnotowywane przez NKWD, które gromadziło materiały kompromitujące byłych członków KPP i KPZB. „Przy każdej możliwości podkreślają oni wady poszczególnych komunistów, przysłanych ze wschodnich regionów, którzy nie sprawdzili się na kierowniczych stanowiskach. Zauważają usterki w działaniu różnych urzędów,” – podkreśla raport „O nastrojach byłych członków KPP I KPZB.
Walka
Jednym z tych, którzy aktywnie próbowali oddziaływać na KC WKP(b) w sprawie przywrócenia praw członkom KPP, był Alfred Lampe. Był on członkiem KPP od 1921 roku. Za działalność komunistyczną w sumie odsiedział ponad 10 lat w polskich więzieniach. W ostatnim okresie działalności KPP był członkiem Komitetu Centralnego. Już w decyzji Międzynarodówki Komunistycznej o rozwiązaniu KPP jego nazwisko było podane jako przykład przenikania wrogich wpływów do ruchu komunistycznego. W ZSRR był pod stałą obserwacją NKWD. Wielokrotnie zwracał się w sprawie obrony praw członków KPP do KC WKP(b), Międzynarodówki Komunistycznej i innych urzędów.
Kiedy to nie pomogło, próbował zorganizować członków KPP do wspólnej walki o swoje prawa. „22 stycznia 1941 roku, będąc we Lwowie, Lampe Alfred w mieszkaniu byłego członka KPP –Ochaba Edwarda przeprowadził zebranie aktywu byłych członków KPP, na którym było obecnych 15 osób. Na tym zebraniu Lampe zachęcał obecnych do napisania podania do KC WKP(b) o przyjęcie do partii, żądał od obecnych konsekwencji w walce o swoje prawa jako byłych członków KPP. Lampe w swoim wystąpieniu oświadczył: „My nie możemy być uważani za bezpartyjnych na równi z innymi nie członkami partii, my jesteśmy w partii, tylko nie mamy biletu członkowskiego. Wy tu, we Lwowie, jesteście absolutnie niezauważalni, zobaczcie, co się dzieje u nas na Białorusi. Nas uznają, z nami się liczą”, informował sekretarza Białostockiego Obkomu Kudriajewa zastępca naczelnika NKWD obwodu białostockiego starszy lejtenant Sotnikow.
Ta walka o prawa członków KPP wpłynęła na to, jak Lampe był postrzegany przez komunistów.„Ze swojej pracy jest niezadowolony. Swych zdolności nie demonstruje. To, co może dać pracy, nie daje. W pracy społecznej nie uczestniczy. Wśród pracowników Obwodowego Komitetu Wykonawczego trzyma się osobno, nie jest towarzyski, jest zarozumiały… Organy NKWD posiadają szereg ujemnych i kompromitujących materiałów na Lampe”, pisał w charakterystyce Lampego sekretarz Białostockiego Obkomu KP(b)B Kudriajew.
Lampe w swojej chęci pomocy członkom KPP nie był osamotniony. Podobne działania podejmował, między innymi, deputowany do Rady Narodowości Rady Najwyższej ZSRR i członek KPP Jan Turlejski. Próbował on chronić przed wysiedleniem ze strefy przygranicznej jako „elementu niepewnego” polskich komunistów.
„Towarzyszu Igajew! Otrzymałem dużo podań w sprawie wysiedleń byłych więźniów politycznych i byłych komsomolców. Są tam podania od osób, których ja osobiście znam jako porządnych ludzi, bo razem z nimi pracowałem. Wszystkim odpowiedziałem zgodnie z tym, co wiem – żadnych wyjątków nie będzie. Towarzyszu Igajew! Jeżeli będą jakiekolwiek zmiany w stosunku do politycznych uciekinierów, proszę mnie o tym poinformować, żebym mógł odpowiednim organom podać nazwiska tych ludzi”, zwracał się Turlejski.
Jednak wyjątków nie było. Postawa Lampego i Turlejskiego była rzeczą nadzwyczajną w środowisku polskich komunistów. Ci, którzy zdobyli zaufanie swej nowej partii, nie spieszyli z pomocą kolegom. Nie chcieli się narażać. W społeczeństwie panowała atmosfera podejrzliwości, którą podgrzewały stale prowadzone przez NKWD areszty.
Szpieg naukowiec
Przykładem stosunku nowych władz do ludzi związanych z KPP może być los Samuela Fogelsona. Będąc sympatykiem KPP, podjął on współpracę z sowieckim wywiadem, dlatego do partii nie wstąpił. Musiał usunąć się w cień. „Pracując w Głównym Statystycznym Urzędzie w Warszawie, miałem dostęp do materiałów, które nie trafiały do druku. Systematycznie robiłem dla Generalnego Sztabu RKKA koniunkturalne przeglądy stanu ekonomicznego byłej Polski. Zazwyczaj co kwartał, czasem rzadziej. Te informacje drukowałem czasem bez podpisu, czasem za podpisem „St. Manert”.
Wydaje mi się, że robiono z nich zdjęcia i pomniejszone wysyłano do Moskwy. Oprócz tego utrzymywałem kontakty z grupą towarzyszy, którzy dostarczali informację o przemyśle wojskowym Polski i o niektórych przedsięwzięciach polskiego dowództwa (walka z komunistyczną agitacją w wojsku itp.) Przez moje ręce szły dokumenty i pieniądze, spotykałem kurierów, którzy przyjeżdżali do Warszawy, często sam przewoziłem dokumenty za granicę… Dwa razy byłem w Wiedniu, gdzie miałem spotkania z przedstawicielami wywiadu radzieckiego, od których otrzymałem zadania. Łączność z wywiadem była utrzymy-wana przez brata mojej żony, Ludwika Herszta, który w tym okresie mieszkał w Berlinie”, pisał Samuel Fogelson w podaniu do pierwszego sekretarza Białostockiego Obkomu Igajewa.
Prosił on o odnowienie jego członkostwa w Partii Komunistycznej, powołując się na fakt, że oficerowie wywiadu mówili mu, że jego podanie o przyjęcie do WKP(b), które złożył na ich ręce, zostało rozpatrzone pozytywnie i że jest on pełnoprawnym członkiem partii komunistycznej. Jednak teraz, kiedy znalazł się na terenie ZSRR, odmówiono mu potwierdzenia tego faktu. W ciągu 8 lat, pracując dla radzieckiego wywiadu, Fogelson był kierownikiem Działu Statystyki Ludności w Głównym Urzędzie Statystycznym w Warszawie. Magister Warszawskiego Uniwersytetu Fogelson kształcił się też w Paryżu i Berlinie.
Był autorem ponad 40 prac naukowych w dziedzinie matematyki, statystyki, demografii, w ciągu 4 lat był asystentem na wydziale Matematyki Uniwersytetu Warszawskiego. W ZSRR miał nadzieję, że jego naukowa kariera będzie kontynuowana w Moskwie. Jednak odmówiono mu. W Moskwie nie zainteresowano się pracami naukowca. Jego podanie skierowano do Ludowego Komisariatu Edukacji Ludowej BSSR. W Mińsku Fogelsonowi też od-mówiono. „Wykorzystywać go do pracy na uniwersytetach nie ma możliwości”, brzmiała opinia narkoma oświaty Białorusi.
W ZSRR 38letni Fogelson mógł być wyłącznie naczelnikiem jednego z działów Komitetu Wykonawczego. Wywiad zapomniał o swoim agencie. Partii on już nie był potrzebny. W podobnej sytuacji znalazło się setki innych komunistów, którzy jeszcze niedawno zachwycali się Krajem Rad. Niektórzy z nich wkrótce przypłacili to życiem.
An d r z e j POCZOBUT
Magazyn Polski na uchodźstwie Grudzień 2005
2 komentarzy
wulgarny
18 sierpnia 2015 o 17:06Dobra nuczka dla potencjalnych zdrajców.
józef III
16 marca 2016 o 18:39kto paktuje z diabłem ma diabelski koniec