Amerykańscy dyplomaci z Mińska zakupili dla Białorusi dwa rzadkie albumy fotograficzne znanej podróżniczki, etnografki i fotografki Louise Arner Boyd.
Album fotograficzny zatytułowany „Polska prowincja” ujrzał swiatło dzienne w 1936 roku, był efektem jej wyprawy na Polesie, na dzisiejsze tereny Zachodniej Białorusi i Ukrainy, informuje radio Racyja.
W sierpniu 1934 Louise Arner Boyd roku jako członek Amerykańskiego Towarzystwa Geograficznego rozpoczęła swoją dwumiesięczną ekspedycje naukową, założyła w Pińsku bazę wypadową do okolicznych przysiółków i wiosek. Aby móc swobodnie podróżować, zabrała do Polski terenowego packarda wraz kierowcą. Wspólnie z polskimi geografami przemierzyła ponad 10 tysięcy kilometrów, wykonując 2500 zdjęć. Album z tej podróży zatytułowany „Polish Coutrysides” zawierający 500 fotografii ukazał się w 1936 roku. Fotografowała domy stojące niemal w wodzie, ogromne dynie suszone na dachach, rybaków, niemowlę kołysane w koszyku na linie, bochenek chleba upieczony na liściu kapusty. Na Polesiu wykonała zdjęcia, dzięki którym Zachód i Stany Zjednoczone po raz pierwszy zobaczyły krainę błot. Fotogramy z Polski były wystawiane już po śmierci autorki, w 1984 i 1986 roku w Stanach Zjednoczonych, a w 1987 roku w Muzeum Sztuki w Łodzi, które stało się właścicielem prawie dwustu powiększeń. Kilka lat później, w 1991 roku, w Towarzystwie „Znak” został wydany album zatytułowany „Kresy”.
Amerykanka zrobiła w sumie tysiące zdjęć Polesia, z czego połowa jest nadal przechowywanaw archiwach Towarzystwa Historycznego w San Rafael (USA) i nigdy nie zostały opublikowane.
– Dziś powiedzielibyśmy, wypozycjonowała Polesie, pokazała całemu światu czym jest Polesie. W połowie lat ’30 nastąpiło nagłe zainteresowanie tym regionem jako kierunkiem turystycznym- mówi Radiu Racyja etnograf Eduard Złobin.
Jak pisze Agnieszka Matecka na portalu gadki.lublin.pl, przeglądając „Kresy” nam, Polakom, nasuwa się pytanie: Jak na podstawie takich zdjęć ówczesny przeciętny Amerykanin wyobrażał sobie Polskę? Odpowiedź nie jest budująca. Co prawda Boyd zaznacza, że stara się uwieczniać rzeczy stare i nie interesują ją miasta, ale z albumu wyziera Polska zacofana, brudna i obdarta, kraj kurnych chat i brodatych mużyków. Czy przeciętny odbiorca zza oceanu przeglądając fotografie docenił proste, zgodne z naturą, odchodzące już powoli w zapomnienie życie polskiej wsi czy potraktował to jak egzotyczną dokumentację życia Indian?
Albumy fotograficzne zostaną przekazane przez ambasadę USA do Pińska, dla stowarzyszenia informacyjn – edukacyjnego „Rozwój instytuacjonalny”, która wykona kopie i rozdystrybuuje je do bibliotek w regionie
5 komentarzy
olo
9 czerwca 2015 o 14:58cholera, gdzie ta świnia ?
Kachna
10 czerwca 2015 o 23:38No właśnie: żona rybaka z dzieckiem i świnią, a ja widzę dwoje dzieci… Mam rozumieć, że jedno z nich nie jest dzieckiem?
edward
11 czerwca 2015 o 01:28Ja jestem Erwarziem, nie Eduardem
MAB - Kresy24
11 czerwca 2015 o 10:47Czy mogę zapytać jak się poprawnie pisze Pana imię?
MAB - Kresy24
11 czerwca 2015 o 10:47Słusznie. Szczerze powiedziawszy, sami nie wiemy dlaczego nie ma na zdjęciu świni, a w podpisie jest. Więc ją usuniemy z podpisu.