„Nie ma wolności bez solidarności” z Białorusią, a jednak solidarności zabrakło – napisał Przemysław Żurawski vel Grajewski w najnowszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie, analizując przemówienie wygłoszone 4 czerwca przez prezydenta Komorowskiego i odczytaną przez Andrzeja Seweryna „Warszawską deklarację wolności”.
– Byli w Warszawie Litwini, Łotysze i Ukraińcy – byli wszyscy sąsiedzi Białorusi, którzy wyrwali się spod moskiewskiej dominacji – narody niegdyś wraz z Białorusinami tworzące Rzeczpospolitą, której Białorusini byli oprócz Polaków, głównymi konstruktorami (wszak Wielkie Księstwo Litewskie ze swoimi spisanymi w starobiałoruskim „Statutami” i dokumentacją swojej kancelarii, prowadzoną w tymże języku, było państwem wschodniosłowiańskim – tzn. starobiałoruskim, a nie litewskim w rozumieniu – bałtyjskim). Nikt jednak nawet nie zająknął się o sąsiedzie zza miedzy. Polacy byli gospodarzami tego spotkania, na nas więc ciążył obowiązek przypomnienia o Białorusi.
„Krzepiąca wiedza, że jesteśmy sami”. Tym gorzkim cytatem ze Zbigniewa Herberta, można by oddać odczucia, jakie sytuacja ta wzbudziła wśród białoruskiej opozycji – pisze Żurawski vel Grajewski.
Autor podkreśla, że oczekiwania przedstawicieli białoruskiej opozycji wobec organizatorów warszawskich uroczystości były uzasadnione:
– Czekano tam na to, co zostanie powiedziane w Warszawie – co o Białorusi powiedzą Polacy w obecności prezydenta USA Baracka Obamy, prezydenta Francji François Hollande’a, prezydenta Niemiec – Joachima Gaucka, premiera Kanady Stephena Harpera i licznych przedstawicieli innych krajów. Ten głos winni byliśmy i jesteśmy Białorusinom, także jako zadośćuczynienie za haniebną rolę polskiego aparatu państwowego w zadenuncjowaniu Alesia Bialackiego (skazany na 4,5 roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze po tym, jak polska prokuratura przekazała białoruskiemu reżimowi informacje dotyczące kont bankowych, na których Bialcki trzymał środki przeznaczone na pomoc represjonowanym). – Wypadało więc choćby upomnieć się o niego publicznie.
– Z uwagi na dominujący kontekst ukraiński, nietrudno, a rozsądnie i szlachetnie byłoby też wspomnieć zabitego na kijowskim majdanie 22 stycznia br. Białorusina Michaiła Żyznieuskiego – jednego z pierwszych „pięciu poległych”. Białorusi należał się choćby sygnał pamięci ze strony prezydenta Rzeczypospolitej…
Kresy24.pl za gpcodziennie.pl
4 komentarzy
Karolson
11 czerwca 2014 o 19:14Najpierw musimy pomoc i skoncentrowac wszystkie sily i elity na wspieraniu Ukrainy.Bialorusi nastepnie pomoze nie tylko demokratyczna Polska, ale takze Litwa i Ukraina.Czas pokaze jak sie to wszystko ulozy.
józef III
11 czerwca 2014 o 20:54eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
Nikołaj
12 czerwca 2014 o 12:15Dużo dostał.
grzech
12 czerwca 2014 o 15:24Najpierw weźmy się za „nasze” elity i pogońmy tego raka na ciele Rzbitej, potem odzyskajmy Kresy, ale banderowców nie wspierajmy.
Moim zdaniem jest możliwa odbudowa dawnej Rzeczypospolitej. Korony i Wlk. Ks. Litewskiego + Ruś. Ktoś nas skłóca i rządzi nami. Nie ma Ukraińców bo to sztuczny naród stworzony przez dwór austriacki. Są Rusini