Już trzeci dzień z rzędu z dymem idą setki milionów dolarów z rosyjskiego budżetu.
A wszystko na skutek ataku ukraińskich dronów na wielkie rezerwuary oleju napędowego w Proletarsku w rosyjskim Obwodzie Rostowskim, który miał miejsce 18 sierpnia.
Mija trzecia doba, a końca pożaru nie widać, mimo że według komunikatu agencji TASS i lokalnego gubernatora, próbuje go ugasić aż ok. 500 strażaków. 41 z nich zostało już poparzonych, 5-ciu leży na reanimacji. Do walki z ogniem rzucono też samoloty gaśnicze Ił-76.
Jak wyliczyli eksperci w Wall Street Journal, spłonęło już paliwo za 200 mln dolarów – to równowartość rocznego budżetu średniej wielkości rosyjskiego miasta obwodowego lub – dla porównania – 1,5-krotność rocznego budżetu Smoleńska.
W bazie w Proletarsku są aż 74 rezerwuary z paliwem, każdy po 5 tys. ton. Ogień ogarnął już 10 tys. metrów kw. terenu i cały czas przerzuca się na kolejne zbiorniki, jeszcze ich trochę zostało. Chmura czarnego dymu ma już 25 km długości i widać ją nawet z kosmosu.
Najzabawniejsze jest jednak, że władze Obwodu Rostowskiego zapewniają jak zwykle, iż „atak dronów został odparty”. Takiego „skutecznego odpierania ataków” przez Rosjan Ukraińcy z pewnością chcieliby jak najwięcej.
KAS
1 komentarz
LTM
21 sierpnia 2024 o 08:08Wspaniały widok. Tak się kończy zabawa ogniem.