„Poległym cześć”. Artykuł pod takim tytułem został umieszczony 30 lipca 1920 roku w „Kurierze Warszawskim”. W tym krótkim tekście wspomniano o tym, że dnia 5 lipca, w okolicy Płoskirowa w straszliwy sposób zamordowano przez oddział Kawalerii Budionnego, pełnomocnika Czerwonego Krzyża, Tadeusza hr. Grocholskiego spod Winnicy, wraz z trzema siostrami miłosierdzia ze szpitala Czerwonego Krzyża.
Linia kolejowa Płoskirów-Wołoczyska została zaatakowana przez Kawalerię Budionnego w nocy z 5 na 6 lipca. Prawie jednocześnie pułk bolszewicki, podzielony na trzy oddziały zaatakował Czarny Ostrów, Płoskirów i oddział uciekający z wykolejonego pociągu. Naczelny komisarz Mińkiewicz wyjechał z Płoskirowa o godz. 12 minut 40. W tym samym pociągu znajdowała się polska Kasa Sztabowa broniona przez nieliczną straż. Jechał również Generalny Sztab Ukraiński z Konwojem 30 Kozaków, wywożąc również swoją kasę.
Wykolejenie pociągu nastąpiło między godz. 2-3 w nocy na 3-4 kilometry przed Czarnym Ostrowem. Na razie pociągu nie ostrzeliwano, co dało możność ukraińskiemu pułkownikowi Myszkowskiemu zorganizować patrole i rozsypać oddział w tyralierkę. Ukraińcy, mając aparat telefoniczny komunikowali się ze sztabem 6 armii w Płoskirowie, prosząc o pomoc. Istotnie, przysłano parowóz, który, wobec rozlegających się w pobliżu strzałów armatnich, jednak mógł zabrać tylko kilka wagonów.
Ponieważ przypuszczano, że w okolicy znajdują się większe siły bolszewickie, część osób została w pociągu, a tylko szczupła gromada zdecydowała się iść do Czarnego Ostrowa pod komendą pułkownika Myszkowskiego. Pan Mińkiewicz szedł razem z tą grupą, wszyscy w oddziale otrzymali broń. Jako jeden z pierwszych został ranny oficer łącznikowy przy naczelnym komisarzu Świrski. W Czarnym Ostrowie, uchodźcy połączyli się z ułanami, którzy dotychczas odbijali się od oddziałów Budionnego, a teraz wspólnie już ustępowali polem i torem, w tyralierze prowadząc w środku ludność cywilną.
Odwrót był bardzo ciężki, najwięcej rannych znaleziono pomiędzy Czarnym Ostrowem a Narkiewiczami. Liczba znalezionych zabitych wyniosła 46, prawie wszyscy byli porąbani szablami i widocznie podobijani, większość zmasakrowana. Między innymi znaleziono trupa w ohydny sposób zmasakrowanego Tadeusza Grocholskiego ze Strzyżawki (pełnomocnika Polskiego Towarzystwa czerwonego Krzyża VI Armii Hrabiego Tadeusza (junior) Grocholskiego syna hr. Tadeusza i Zofii z hr. Zamoyskich).
W sposób widoczny męczono i podpalono za życia. Ciało było obdarte z odzieży, skrwawiony mundur leżał obok. Wiele trupów nie rozpoznano wskutek strasznego zmasakrowania twarzy. Wiele miało odcięte uszy i nosy. Znaleziono również trzy siostry miłosierdzia obdarte z bielizny, z odciętymi piersiami i wielką liczbą ran ciętych i z raną postrzałową, najwidoczniej były dobite. Ich ciała, jak również ciała innych, były częściowo przysypane ziemią przez okolicznych chłopów, którzy obrabowali zabitych.
Pułkownik Myszkowski został ciężko ranny i wyniesiony przez swoich kozaków, umarł jednak na drugi dzień. Jeden z trupów o twarzy strasznie pobitej uderzeniami kolbą i cięciem szablą mógł być trupem sekretarza Minkiewicza – Bolesławskiego, o czym świadczył jasny kolor włosów i kamizelka szarego koloru „khaki”, bo więcej nic na sobie nie miał. Wielką przytomność ducha okazała siostra miłosierdzia imieniem Hala, walcząc z karabinem i dodając otuchy.
Na razie nie wiadomo czy ocalała, bo dotychczas znaleziono tylko sześć trupów kobiecych. W dalszej drodze oddział spotkał idącą z Wołoczysk odsiecz z pułkownikiem „Jaroszem” na czele. Po powrocie na miejsce katastrofy skonstatowano, iż pociąg był ograbiony przez miejscową ludność zwołaną przez bolszewików do grabieży. Trupów w pociągu nie znaleziono, gdyż ci, co pozostali, częściowo pochowali się u okolicznych chłopów lub częściowo wrócili do Płoskirowa, przez nikogo nie napastowani.
Kasa sztabowa polska, znajdująca się w jednej ze skrzynek została rozbita, a drobne pieniądze porwano i porozrzucano po polu. Oddział bolszewicki był ostro trzymany: oficer kazał marki porwać i nikt na protest się nie odważył. Drugą skrzynkę znaleziono we wsi u chłopa. Żołnierze bolszewiccy rzucili się początkowo do znajdującej się w pociągu wódki, gdy spostrzegł to oficer, złajał ich, wszystkie butelki potłukł, krzycząc: „Czto wy pijetie, wojna zdzieś”. Posłuszni kozacy siedli na koń i odjechali.
Oddział bolszewicki miał sztandar pułkowy, dwie lekkie armaty i jedną „haubicę”. Przy oddziale były kobiety na koniach ubrane po męsku, w czerwonych frygijskich czapkach, prawdopodobnie Żydówki. Według opowiadania oficera ułanów, stały one podczas ataku na Czarny Ostrów w grupie sztabu. Udało się ustalić nazwiska trupów następujących osób: Tadeusza. Grocholskiego, kpt. artylerii Bema, szeregowca Kazimierza Sojeckiego i oficera łącznikowego Swinskiego.
Według świadectwa naocznych świadków zginął i Józef Starorypiński. Komisarz naczelny Antoni Minkiewicz wraz z kilkunastu innymi został uprowadzony do niewoli. Oddział bolszewicki chwalił się po drodze, że ma wśród jeńców polskiego ministra. Bardziej ścisłych danych o komisarzu nie udało się uzyskać.
Na podstawie relacji Henryka Grocholskiego, Słowo Polskie, 2016 r, rn. 8 (49)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!