
Fot. ilustracyjna: Glavny.tv
Władze w Wilnie wiedzą: jeśli Ukraina padnie, Litwa będzie następna.
Litwa rozpoczęła masowe minowanie i fortyfikowanie granicy z Rosją i Białorusią. Na same miny przeciwpancerne przeznaczyła 800 mln euro, a pozostałe 300 mln – na budowę zasieków, choć pewnie wkrótce pójdą na to kolejne środki.
Ministerstwo Obrony w Wilnie nie ma złudzeń: jeśli Rosja zwycięży w wojnie z Ukrainą, kolejnym celem rosyjskiej agresji staną się kraje bałtyckie. Gęste pola minowe i fortyfikacje mają więc zablokować i spowolnić rosyjski atak, zarówno z Białorusi, jak i od strony obwodu kaliningradzkiego.
W szczególności chodzi też o to, by nie dopuścić do zdobycia przez Rosjan tzw. korytarza suwalskiego, co odcięłoby kraje bałtyckie od pomocy militarnej NATO z Polski. Dlatego Litwini rozpoczęli tam budowę równoległej drugiej trasy zaopatrzenia do Polski.
Równocześnie Litwini wznoszą tzw. Bałtycką Linię Obrony, maksymalnie włączając w nią znajdujące się wzdłuż granicy przeszkody terenowe, rzeki i jeziora. Pogłębiają też rowy melioracyjne, by mogły służyć jako rowy przeciwczołgowe lub okopy, obsadzają lasami pas przygraniczny i sadzą drzewa wzdłuż dróg, by zwiększyć bezpieczeństwo ewakuowanych cywilów i kolumn z wojskiem.
Duża część obronnego budżetu Litwy, który w latach 2026-2030 zostanie zwiększony do 5-6 proc. PKB, ma być przeznaczona na masowe zakupy wyrzutni przeciwpancernych, modernizację środków walki radio – elektronicznej, bardziej skuteczne zwalczanie wrogich dronów i rozszerzenie systemu wczesnego ostrzegania.
Zobacz także: Syreny wyją w całym kraju! Co się dzieje przy granicy z Rosją?
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!