
Moskwa. Fot: Witalij Adutskevich/Unsplash.com
Rosja dusi się własną ropą. Gdy ukraińskie drony niszczą rafinerie setki kilometrów od frontu Stany Zjednoczone mają szansę zadać Kremlowi sankcyjny nokaut. P póki co, Putin traci swoje „koło ratunkowe”, ceny paliwa w Rosji szybują w górę, a deficyt budżetowy rośnie jak na drożdżach.
Rosyjska gospodarka przechodzi obecnie przez wyjątkowo trudny okres – pisze „Forbes”. Zmasowane ukraińskie ataki dronami na rafinerie i infrastrukturę paliwową zaczynają poważnie uderzać w podstawy finansowe Kremla. Jak twierdzi Luke Coffey, starszy analityk Hudson Institute w rozmowie z gazetą, obecna dynamika stwarza idealne warunki do połączenia wojskowej ofensywy Kijowa z polityczno-ekonomiczną presją Waszyngtonu.
– Eksport ropy to gospodarcze koło ratunkowe Rosji. Dlatego prezydent Trump przykłada do tego obszaru tak dużą wagę – zaznaczył Coffey.
Według szacunków, ukraińskie ataki uszkodziły już od 17 do 21% rosyjskich zdolności przetwórczych ropy. Ostatnie uderzenia dosięgły cele aż 1500 km od granicy z Ukrainą. Skutki? Krem musiał rozproszyć swoje zasoby obrony powietrznej, co osłabiło ich obecność na froncie.
W rezultacie ceny paliwa w Rosji wzrosły o około 25%, a niedobory są szczególnie dotkliwe w regionach oddalonych od Moskwy oraz na okupowanym Krymie.
Na problemy z infrastrukturą nakładają się również coraz bardziej odczuwalne sankcje zachodnie, które wypychają rosyjskie firmy na margines światowej gospodarki. Wymiana barterowa – np. zboże i len za chińskie auta czy materiały budowlane – wraca do łask niczym w latach 90.
Według danych, deficyt budżetowy Rosji wzrósł 150-krotnie, osiągając 4,2 biliona rubli. W społeczeństwie widać rosnące zniecierpliwienie. Z sondażu niezależnego Levada-Centrum wynika, że 66% Rosjan opowiada się dziś za rozpoczęciem rozmów pokojowych – to rekordowy wynik. Zaledwie 27% popiera kontynuację wojny.
– Największym atutem Rosji zawsze były jej rozmiary. Ale dziś – w dobie nowoczesnych dronów – ta przewaga staje się słabością. Kreml nie jest w stanie osłonić całego terytorium – tłumaczy Luke Coffey.
Z kolei były minister obrony Ukrainy, Ołeksij Reznikow, zauważa:
– Współczesna wojna to wojna zasobów. A Ukraina – jak biblijny Dawid – szuka słabych punktów rosyjskiego Goliata.
Na arenie międzynarodowej trwa spór o kierunek sankcyjnej strategii wobec Rosji. Początkowo to europejskie rządy naciskały na Donalda Trumpa, by wzmocnił presję na Kreml. Jednak prezydent USA odwrócił grę, wzywając Unię Europejską do natychmiastowego ograniczenia zakupów rosyjskiej ropy oraz do nałożenia ceł na import z Indii i Chin, które omijają sankcje.
W efekcie Bruksela znalazła się w politycznym impasie. Choć planowano publikację 19. pakietu sankcji UE przeciwko Rosji na 17 września, presja ze strony Trumpa znacznie utrudniła finalizację działań – informuje Politico.
ba za unian.ua/forbes.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!