250 lat temu, 29 lutego 1768 w Barze na Podolu niegodząca się na uszczuplanie suwerenności Rzeczpospolitej szlachta zawiązała konfederację, która przerodziła się w kilkuletnią wojnę z Rosją.
Jeśli potraktować konfederację barską jako pierwsze polskie powstanie (a niektórzy historycy przychylają się do takiej wykładni), to byłoby ono najdłużej trwającą z polskich insurekcji.
Ale zawiązany w 1768 roku na terenie dzisiejszej Ukrainy związek zbrojny rzeczpospolitackiej szlachty nosił też jeszcze cechy dawnego rokoszu, tzn. wymówienia lojalności wobec rodzimej władzy monarszej.
Konfederaci barscy uważali bowiem – z dzisiejszego punktu widzenia zupełnie słusznie – że obrany królem Stanisław Antoni Poniatowski był, mimo różne nieśmiałe próby oporu, „rosyjskim człowiekiem w Warszawie”.
W 1771 udało się spiskowcom króla porwać. Rzecz dokonała się u zbiegu ulic Koziej i Miodowej w Warszawie – teraz jest tam irlandzki pub – ale wskutek braku rodzimej tradycji królobójstwa, puszczono Stasia wolno.
Wróćmy jednak do głównego wątku. Na czele konfederacji barskiej stanęli przodkowie poety Zygmunta Krasińskiego. Adam, dostojny biskup kamieniecki zasłużył się jako spiritus movens przedsięwzięcia.
Z kolei jego rodzony brat Michał Kazimierz został marszałkiem (przywódcą) konfederacji w Koronie, tzn. w – etnicznie rozumując – polsko-ukraińskiej części Rzeczpospolitej.
Wiemy już, co było głęboką przyczyną zawiązania spisku – opór wobec wasalizacji Polski przez carycę Katarzynę, jednak bezpośrednią iskrą, powodującą wybuch okazał się tzw. sejm repninowski.
Jego inicjatorem był ambasador Rosji w Warszawie, Nikołaj Repnin (stąd nazwa), który otrzymał od swej monarchini misję kompletnego rozregulowania systemu politycznego Rzeczpospolitej, by uczynić ją bezwładną.
Z początku praca szła dobrze. Nie dość, że rosyjskie wojska terroryzowały sejmiki ziemskie, by te wybrały odpowiednich posłów, to jeszcze potem de facto uszczuplono skład sejmu walnego, zarządzając obrady delegacyjne.
Sejm repninowski usankcjonował wyłączną rolę szlachty w rządzeniu krajem, liberum veto, wolną elekcję, prawo rokoszu, etc., gwarantem tych „praw kardynalnych” czyniąc Rosję, Polskę degradując do roli jej protektoratu.
Dodajmy, że grupa opornych posłów (był wśród nich m.in. biskup kijowski Józef Załuski), którzy nie chcieli zgodzić się na warunki podyktowane przez Repnina, została aresztowana i zesłana do Kaługi.
Tego było już dla szlachty za wiele. Ci spośród konserwatystów, którzy nie pobierali z rosyjskiej ambasady jurgieltu – żeby nie było, brała go również Familia – odnajdą się w konfederacji barskiej.
Wiele bitew konfederacji przeszło do historii! Któż nie słyszał o zmaganiach pod Częstochową, Okopami św. Trójcy, czy Lanckoroną?! Te drugie upamiętnił chociażby Zygmunt Krasiński w Nie-boskiej Komedii.
Skoro jednak jesteśmy przy Ukrainie – pomówmy chociaż przez chwilę o bohaterskiej obronie klasztoru karmelitów w Berdyczowie, bronionego przez marszałka związku wojskowego w Koronie – Kazimierza Pułaskiego.
Pułaski bronił się w warownym klasztorze na przełomie maja i czerwca 1768 przez blisko trzy tygodnie, trzykrotnie odpierając rosyjskie wojska dowodzone przez generała Kreczetnikowa.
Co ciekawe, w czasie obrony miasta przełożonym tamtejszego zgromadzenia karmelitów był niejaki Marek Jandołowicz – pierwowzór słynnego księdza Marka z dramatu Słowackiego, niestrudzonego kaznodziei i patrioty.
Konfederacja barska uległa pod naporem nieprzyjaciela – zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Pamiętajmy bowiem, że nie tylko Moskale pacyfikowali ów patriotyczny zryw.
Wśród jego zagorzałych nieprzyjaciół znalazł się również bardzo chętnie obnoszący się swym przywiązaniem do polskości hetman Franciszek Ksawery Branicki, późniejszy Targowiczanin.
Chwała bohaterom! Na pohybel zdrajcom!
Dominik Szczęsny-Kostanecki
1 komentarz
józef III
5 marca 2018 o 12:39Chwała Bohaterom, na pohybel zdrajcom i zaprzańcom !