
Collage: AI
Rośnie ryzyko błędnej decyzji.
Rosyjski system kosmiczny Kupoł do ostrzegania przed atakiem jądrowym przestał działać. Z 6 wystrzelonych na orbitę satelitów typu Tundra, 5 już się zepsuło, a ostatni ma problemy – ujawnia ekspert ds. rosyjskiej broni jądrowej Paweł Podwig z Instytutu NZ ds. Badań nad Rozbrojeniem (UNIDIR) w Genewie, cytowany przez Agentstwo.
Z obserwacji wynika, że kolejne dwa rosyjskie satelity Kosmos-2541 i Kosmos-2563, wystrzelone w 2019 i 2022, przestały działać w czasie korekty ich orbity – pierwszy w marcu tego roku, a drugi w lipcu. Kosmos-2510 i Kosmos-2518 popsuły się już wcześniej, a Kosmos-2546 – w końcu 2024. Ostatni – Kosmos-2552 wystrzelony w 2021 miał skorygować orbitę w listopadzie, ale tego nie zrobił.
Do przynajmniej częściowego działania systemu Kupoł potrzebne są minimum 4 sprawne satelity – informowała TASS w 2020 r. i wtedy tyle ich rzeczywiście było. “System Kupoł osiągnął minimalny wymagany stan i teraz może wykryć wszelkie starty rakiet balistycznych z USA” – pisała agencja. Teraz nic już nie może śledzić.
System Kupoł z satelitami Tundra miał zastąpić stary system Oko-1. Ostatnie satelity tamtego systemu wystrzelono w latach 2007-2008 i ostatecznie przestał on działać po 2015 r., zamieniając się w kosmiczny złom.
W 2014 Ministerstwo Obrony w Moskwie zapowiadało, że do 2018 na orbicie pojawi się aż 10 nowych satelitów. Putin chwalił się tymi “gruszkami na wierzbie” kilka razy. Jednak w 2020 ówczesny dowódca Wojsk Kosmicznych gen. Siergiej Surowikin opóźnił ten termin do 2024. Tymczasem do dziś wystrzelono tylko 6, z czego 5 nie działa, ostatni działa źle, a w Rosji zapadło milczenie.
Tak więc rosyjski system kosmicznego ostrzegania Kupoł umarł zanim zdążył się na dobre narodzić. Warto jednak pamiętać, że utrata tych satelitów nie jest dla Rosji aż tak krytyczna, jak byłaby dla USA – zastrzega Podwig. Rosyjski system opiera się bowiem głównie na naziemnych stacjach radarowych typu Woroneż.
Różnica polega na szybkości wykrywania ataku. Satelita widzi start rakiet niemal natychmiast. W przypadku stacji naziemnych – o 1-3 minuty później. W realiach wojny nuklearnej te kilka minut może mieć kluczowe znaczenie, gdyż decyduje o możliwości przeprowadzenia kontrataku przed zniszczeniem własnych silosów.
Dysponując satelitami – po odliczeniu czasu na przesył danych, weryfikację przez systemy automatyczne i powiadomienie dowództwa – Putin miałby ok. 15 minut na analizę sytuacji i wydanie rozkazu. Bez satelitów czas ten skraca się do 12 minut, a jeśli rakiety zostaną wystrzelone z okrętów podwodnych blisko granic Rosji – do 7-10 minut.
Skrócenie czasu decyzji zwiększa ryzyko błędu. Dowództwo musi w ciągu kilku minut rozstrzygnąć, czy echo na radarze to zmasowany atak, czy błąd techniczny lub anomalia atmosferyczna.
Zobacz także: Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy “uzgodnione w 100%”. A “hojność Putina” przekroczyła już 200%.
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!