W grudniu 1967 roku w gazecie «Grodnienskaja Prawda» ukazał się obszerny artykuł pod tytułem «Koniec gniazda żmij», w którym pisano o likwidacji ostatnich oddziałów Armii Krajowej w okolicach Grodna. W swoich wspomnieniach kapitan KGB Włodzimierz Sciekanow m.in. wzmiankował o jednym z najmniej znanych kierowników oddziałów AK na Grodzieńszczyźnie Franciszku Lebiedziu z Hoży, ps. «Sosna».
To jedyna wzmianka o «Sośnie», którą udało mi się odszukać w prasie z czasów sowieckich. Niestety, po upadku ZSRR sytuacja pod tym względem mało się poprawiła. W wydanych w ostatnich dziesięcioleciach monografiach o Armii Krajowej można uzyskać bardzo mało informacji o działalności AK w północnej części byłego powiatu grodzieńskiego. Chcąc jakoś przyczynić się do naprawy tej sytuacji, opowiem krótką historię mało znanego «żołnierza wyklętego» i jego towarzyszy. Szkoda, że tak mało udało mi się pozyskać informacji i faktów. Przed wojną Franciszek Lebiedź był jednym z najbardziej znanych i szanowanych mieszkańców Hoży.
Spokojne życie w miasteczku zupełnie się zmieniło po wrześniu 1939 roku. Podczas pierwszej deportacji 10 lutego 1940 roku został wywieziony na Syberię wójt gminy Hoża z czasów międzywojennych Wacław Miłko. Podczas okupacji niemieckiej mieszkańcy wsi wybrali na sołtysa Franciszka Lebiedzia. Ze wspomnień mieszkańców miasteczka wynika, że dobrze pełnił tę funkcję. Chociaż do jego obowiązków należały też bardzo trudne sprawy, jak np. ułożenie listy osób na wywóz do prac w Rzeszy.
Jak tylko mógł starał się być sprawiedliwy, każda kandydatura była konsultowana z rodzinami. W czasie wojny razem z synami Janem (przed wojną uczył się w gimnazjum w Grodnie) oraz Romualdem – wstąpił do Armii Krajowej. Do konspiracji AK-owskiej włączyli się także dwaj synowie siostry sołtysa Wincenty Kurłowicz – Franciszek i Henryk. Drugi był jeszcze bardzo młodym chłopakiem i wykonywał polecenia zwiadowcze, zaś Franciszek był łącznikiem i kilka razy wykonywał bardzo niebezpieczne dla życia zadania.
W czasie wojny w lasach w okolicach Hoży niejednokrotnie zrzucano specjalne sowieckie oddziały, które tworzyły tzw. partyzantkę sowiecką. AK-owcy z Hoży, myśląc o wspólnej walce przeciwko hitlerowcom, pomagali sowieckim partyzantom, zabezpieczając ich jedzeniem i informacją. Wszystko się zmieniło w 1943 r., gdy wojsko sowieckie zaczęło zwalczać AK. Latem 1945 r. przy próbie wyjazdu do Polski w Grodnie został aresztowany jeden z synów Franciszka Lebiedzia – Jan. Poddany strasznym torturom, skatowany do nieprzytomności w więzieniu ukazał całą siatkę AK w Hoży (organizm nawet najmocniejszego człowieka ma granice wytrzymałości).
Aresztowano prawie całą młodzież wsi – Juliusza Trzeciaka, Bronisława Romana, Eugeniusza Trembowicza, braci Franciszka oraz Henryka Kurłowiczów i wielu innych. Zostali oni osądzeni za «bandytyzm» i otrzymali duże wyroki – od 15 do 25 lat prac w kopalniach na Syberii. Henryk Kurłowicz w momencie aresztowania nie miał nawet szesnastu lat, dlatego trzymano go w więzieniu do wiosny 1946 r., po ukończeniu 16 roku życia został skazany na 10 lat łagrów. Franciszkowi Lebiedziowi udało się ukryć w lesie razem z żoną, synem Romualdem i kilkoma AK- owcami, nazwiska których nie udało mi się ustalić. Przetrwali w lasach w okolicach Hoży przez następne sześć lat. Miejscowa ludność, początkowo przychylnie nastawiona do polskiego podziemia, pomagała jego uczestnikom. Sytuacja stopniowo zmieniała się na ich niekorzyść: ludzie, zastraszeni przez niespotykaną bezwzględną działalność sowieckich służb karnych, już bali się pomagać partyzantom. Wszyscy podejrzani o kontakty z AK-owcami trafiali do więzienia.
W kwietniu 1951 r. w Hoży został schwytany syn Franciszka Lebiedzia – Romuald, który przyszedł do wsi po jedzenie. Po nieludzkich torturach wskazał, że oddział «Sosny» chowa się w uroczysku Dubniak koło wsi Barbarycze. Uroczysko zostało otoczone przez oddział z 25 żołnierzy uzbrojonych w pistolety maszynowe i granaty. Wezwany do poddania się sołtys jednak stoczył walkę i zginął razem ze swoimi towarzyszami, według innej wersji zastrzelił się z ostatniego naboju. Wszyscy zginęli, przeżyła tylko ciężko ranna żona Franciszka Lebiedzia.
Rozprawienie się z oddziałem «Sosny» spowodowało falę nowych represji w Hoży, zwłaszcza wśród rodziny byłego sołtysa. Aresztowano młodego Franciszka Lebiedzia, syna Michała, a także siostrę «Sosny» Wincentę wraz z mężem Stanisławem. Po osądzeniu przebywali w łagrach GUŁAG-u aż do połowy lat 50. Na tablicy pamiątkowej w kościele w Hoży jest napisane, że syn sołtysa Romuald Lebiedź zginął w łagrach, lecz z tego, co udało mi się ustalić na początku lat 90., został on osądzony we wrześniu 1951 r. i rozstrzelany pod koniec tegoż roku.
W maju 1952 r. w okolicach wsi Sobolany sowieckim oddziałom specjalnym udało się zlikwidować ostatni w okolicach Grodna oddział AK, dowodzony przez Stanisława Burbę, ps. «Skoczek», «Sęp». Czas nieubłagalnie mija, odchodzą świadkowie tamtych wydarzeń. Prawie już nie pozostało osób, które pamiętają o tragediach okresu wojny i lat powojennych. Ale my powinniśmy pamiętać… i nie tracić nadziei, że trafią do nas jakieś nowe świadectwa o Franciszku Lebiedziu «Sośnie» i jego towarzyszach.
Adam ŁOJKOWSKI/Magazyn Polski/NR 9(105) WRZESIEŃ 2014
4 komentarzy
Andrzej9231
3 października 2014 o 21:04Polscy Patrioci ,mieszkańcy Kresów Wschodnich do Ostatniej Kropli Krwi ,do ostatniego naboju Bronili Wschodnich Ziem Polskich przed Ich Aneksją Sowiecką ale to nie mogło się Udać sowietów było za dużo !!! Wieczna Pamięć i Chwała Polskim Bohaterom Obrońcom Kresów !!! Pytam – Kiedy Państwo Polskie Upomni Się O Polskie Ziemie Wschodnie Będące w Rękach Obecnej Litwy – Białorusi i Ukrainy !!!
Urszula 2016
12 marca 2016 o 04:00W albumie starych zdjęć mojej mamy znalazłam dwa zdjęcia legitymacyjne podpisane Romuald Lebiedż. Mama z domu Długosz-Wyrzykowska ( ojciec Piotr był leśniczym i macocha nauczycielka mieszkali w leśniczówce Sobolany pow. Hoża). Mama była łączniczką AK oddziału Witolda Zbroji. Pod koniec swego życia powiedziała mi że jej Romuś nie przeżył wojny bo gdyby żył to by ją odszukał. Chciałabym przekazać zdjęcia Romualda jego rodzinie.
Urszula
3 listopada 2016 o 20:37udostępniam zdjęcia Romualda Lebiedźia w moim FB, inaczej nie potrafię. pozdrawiam
https://www.facebook.com/joanna.porycka/media_set?set=a.1100158963371135.1073741830.100001311267847&type=3
Sebastian
14 czerwca 2017 o 23:02Witam,
poszukuję informacji na temat moich „dziadków” Wacława Lebiedzia z miejscowości Hoża (prawdopodobna data ur. 20 lipca 1906, rodzeństwo – Jan, Serafina, Helena i ?) oraz jego żony Marii z domu Szulańczyk(ur.12 mar 1923) ze wsi Boguszówka, rodzice – Aleksander i Józefa.
Pozdrawiam