Temat przyznania kredytu dla Białorusi nie był w Moskwie w ogóle omawiany, poinformował rosyjski minister finansów. Nie ma też żadnych oficjalnych doniesień o finansowym sukcesie Łukaszenki, ze źródeł bliskich administracji białoruskiego przywódcy.
Wszystkie prorządowe media na Białorusi informowały we wtorek o niebywałym sukcesie swojego przywódcy, który podczas wizyty 3 marca w Moskwie, został odznaczony przez Putina orderem Aleksandra Newskiego.
Jak zauważył Aleksandr Kłaskowskij na portalu „Białoruski partyzant”, problem z kredytem nie jest taki prosty do rozwiązania, choć analitycy prognozują, że w tej czy innej formie Moskwa wyciągnie rękę do Łukaszenki. Jeśli przełożyć metaforę na język cyfr, to Mińsk, wg nieoficjalnych danych, chciałby widzieć na wyciągniętej ręce 2,5 mld dolarów.
Posiedzenie Rady Najwyższej Państwa Związkowego Białorusi i Rosji odbywało się na tragicznym tle. Tego dnia w Moskwie odbywał się pogrzeb polityka opozycyjnego Borysa Niemcowa, zastrzelonego 27 lutego, tuż pod murami Kremla. Wielu odebrało to morderstwo jak złowieszczy znak mrocznej przyszłości Rosji.
Ale mroczne są też statystyki ekonomicznej współpracy partnerów, pomimo faktu, że podczas posiedzenia obaj liderzy sypali niemal brawurową retoryką świetlistych perspektyw, zarówno w ramach ZBiR, jak i w formacie Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAUG).
Na koniec 2014 roku handel dwustronny między krajami zmniejszył się o 5,3 proc. do 37,6 miliardów dolarów. Eksport białoruskich towarów do Rosji wyniósł tylko 15, 347,7 mln dolarów, czyli o prawie 9 proc mniej niż w roku 2013.
Wolumen handlu w ramach Unii Celnej (obecnie przekształcona w EAUG) w 2013 roku spadł w porównaniu do 2012 roku, a w 2014 obniżył się jeszcze bardziej. Uwaga: ta degrengolada rozpoczęła się na długo przed załamaniem cen ropy naftowej, aneksją Krymu i wprowadzeniem sankcji Zachodu wobec Rosji – tej rzekomej siły wyższej, którą sojusznicy próbują obarczyć kalectwo euroazjatyckiej integracji.
Putin, uznając załamanie w handlu dwustronnym powiedział, że „przygotował listę wspólnych działań mających ułatwić wzajemny dostęp do rynku dla towarów i usług rosyjskich i białoruskich producentów, zwiększyć udział dostawców z obu krajów w zamówieniach publicznych”.
Oczywiście, miał na uwadze międzyrządowy plan działania na rzecz utworzenia dodatkowych warunków dla rozwoju handlu i współpracy gospodarczej (czyli plan antykryzysowy), który został podpisany tego samego dnia przez premierów Białorusi Andrieja Kobiakowa i Rosji Dmitrija Miedwiediewa.
Usuwanie barier jest oczywiście konieczne, ale to nie jest panaceum nakryzys, ponieważ z powodu recesji, co do zasady, kurczą się rynki w obu krajach. Inaczej mówiąc, gdy obaj partnerzy są na mieliźnie, to i kupować od siebie będą z pewnością mniej.
„Rynek rosyjski jest nadal dość pojemny, i może udostępnić białoruskim przedsiębiorcom zamówienia publiczne oraz zbyt produkcji, np. techniki – powiedział w komentarzu dla naviny by Anton Bałtoczko – ekonomista Klubu liberalnego.
„To może być w pewnym sensie wygrana strony białoruskiej, pod warunkiem, że umowa zostanie przeprowadzona de facto” – powiedział ekspert:
– Dotychczasowi partnerzy jak dotąd nie świecili przykładem, jak rygorystycznie wypełniać wzajemne zobowiązania, grzeszyli protekcjonizmem..
W każdym razie, marzenie, które wyraził w Moskwie Kobiakow – przywrócenie handlu dwustronnego „do poziomu z sytych lat”, pozostanie tylko marzeniem, do czasu, gdy Rosja nie wygrzebie się z recesji„– uważa Bałtoczko.
A to z kolei zależy nie tylko od cen ropy, ale też od rozwoju konfliktu o Ukrainie.
Przywracania pokoju nie szczególnie sprzyja zarabianiu
Przy okazji, Łukaszenka dotknął sprawy ukraińskiej rozmawiając wczoraj z Putinem. Przypomniał o ich lutowym spotkaniu w Soczi, kiedy zostały ogłoszone w negocjacje w Mińsku w formacie „normandzkiej czwórki”:
„Wielu sobie żartowało, ale dziś wszyscy są przekonani, że to spotkanie było konieczne, decyzje tam podjęte są realizowane” – powiedział Łukaszenka, i „ogromnym przełomem” określił ostatnią decyzję Poroszenki ws. utworzenia komisji konstytucyjnej. Chodzi przede wszystkim o perspektywę decentralizacji władzy na Ukrainie. Ale do przełomu to jeszcze daleka droga! Kijów i separatyści (czytaj: Moskwa) widzą ten proces bardzo różnie.
Niektórzy polityczni przeciwnicy Łukaszenki twierdzą, że kontynuacja wojny na Ukrainie jest mu na rękę, ponieważ ma z tego pijarowskie dywidendy.
Tak, ale od public relations syty nie będziesz, a o poważnej monetyzacji wynikającej z pokojowych zabiegów na razie mówić nie można. Zachód za geopolityczny equilibr pieniędzy nie daje, handel z prowadzącą wojnę Ukrainą spada, a sankcje zachodnie wykrwawiły Rosję – głównego sponsora „białoruskiego modelu”.
Konkurując z rosyjskimi kolegami w integracyjnej retoryce, Łukaszenka nazwał przełomowym krokiem podpisanie 15 lat temu, umowy o powołaniu „państwa związkowego”.
„W wielu sprawach, dzięki temu sojuszowi, nie znaleźliśmy się na marginesie globalnych i regionalnych procesów integracyjnych”- mówił 3 marca w Moskwie.
No cóż, jest dokładnie odwrotnie, przez te 15 lat Białoruś z globalnych procesów wręcz wypadła. Bezsporne jest to, że przez długi czas Mińsk otrzymywał ogromne dopłaty, przede wszystkim w postaci taniej energii, co pozwalało na utrzymanie gospodarki w sowieckim stylu, a ta, odbija się dziś spadkiem konkurencyjności białoruskich towarów.
Jakie płyną wnioski z tej nowej integracji w formacie EAUG? Jak widać, nie ratuje ona sytuacji. W rezultacie mamy sojusz biednych i niedemokratycznych reżimów, które zarządzają gospodarką krajową kierując się filozofią wzajemnej współpracy. Spadające ceny ropy podważyły surowcowe zasoby EAUG, a innowacyjnego potencjału partnerzy praktycznie nie mają.
W tym samym czasie, otwierając posiedzenie Najwyższej Rady Państwa Związkowego, Łukaszenka nieoczekiwanie oświadczył, iż nie wyklucza rozszerzenia funkcji i uprawnień EUWG. Najbardziej logicznym wytłumaczeniem tego jest ukłon w stronę Putina, stwórcy Unii Euroazjatyckiej.
Ale w rzeczywistości, w dzisiejszych smutnych czasach partnerzy Kremla raczej nie będą się rzucać do przekazywania jakichś poważnych pełnomocnictw na poziom ponadnarodowy, czyli – pod patronat Moskwy.
Tak więc przyszłość EAUG jest mroczna, ale jasne jest przy tym tylko to, że szybkie pieniądze Mińsk może dostać wyłącznie z Moskwy.
Anton Bałtoczko zauważa, że jak na razie rezerwy walutowe Rosji nie są na tyle krytyczne, żeby nie wysupłać kwoty 2-2,5 mld dolarów Białorusi, ratując w ten sposób jej bilans płatniczy.
Ale tak w ogóle, możliwości Moskwy karmienia sojusznika oczywiście spadły, a w ślad za tym znika całe to piękno integracji – zarówno w ramach ZBiR, jak i w formacie EAWG, zdominowanym przez samą Rosję.
Przy całej brawurowej retoryce integracyjnej, chodzi dziś o elementarne wsparciu „białoruskiego modelu”, przynajmniej do wyborów prezydenckich. A potem ….
Kresy24.pl/belarusspartisan.org