Jeśli ktoś szukał idealnego reprezentanta kasty na której trzyma się władza Putina, to dostał go niemal na talerzu. To niejaki Igor Lebiediew, wicespiker Dumy, który prywatnie jest synem osławionego Władimira Żyrinowskiego.
Poseł ten, polityk, działacz państwowy i zaprzysięgły wróg zgniłego Zachodu (podobnie jak tatuś) zamiast udać się na tradycyjne spotkanie z wyborcami w ramach „regionalnego tygodnia” wolał pojechać do Miami. To takie miasto co leży na Florydzie w Stanach Zjednoczonych.
Jakby tego było mało, wyborcom, którzy planowali spotkanie ze swoim posłem wysłał wiadomość na FB, że znajduje się „w cudownym miejscu”. Aby nikt nie miał wątpliwości, że jest tam naprawdę pięknie załączył zdjęcie zrobione z jachtu pływającego pod amerykańską banderą.
Pod tym wpisem, wywiązała się interesująca dyskusja. Zastępca przewodniczącego Dumy, członek Jedynej Rosji Siergiej Niewierow zauważył w komentarzu, że Miami nie jest okręgiem wyborczym Lebiediewa. Ten odpisał na to, że owszem jest. Okazuje się, że „Miami to okręg wyborczy podpięty pod jeden z okręgów posłów frakcji LDPR i grzech tego nie wiedzieć”.
Faktycznie Miami należy do zagranicznego okręgu wyborczego z siedzibą w Waszyngtonie, a głosy Rosjan, którzy wybierają tam posłów do dumy traktowane są jak oddane w tuszyńskim okręgu wyborczym Moskwy.
Zatem punkt dla Lebiediewa.
Drugi punkt wicespikerowi zaliczyć można za to, że został wybrany do parlamentu z listy krajowej LDPR na której zajmował drugie miejsce zaraz za ojcem. Głosować zatem można było na niego w Moskwie, czyli w Tuszynie, czyli w Waszyngtonie, czyli na Florydzie.
Jest to jednak tylko bowiem teoretyczna możliwość, albowiem Tuszyno jest okręgiem jednomandatowym i kandydat LDPR przegrał tam wybory.
Skąd zatem został wybrany Igor Lebiediew trudno ustalić, a zatem miał takie samo prawo pojechać do wyborców na atlantyckie wybrzeże, jak, dajmy na to, nad Morze Białe.
Ta informacja tak zaszokowała Niewierowa, że już jej nie skomentował. Tymczasem gdyby przejrzał dokładnie prawo wyborcze to wyczytałby tam, że nakazuje ono posłom utrzymywanie kontaktu jedynie z krajowymi wyborcami. O zagranicznych nic nie wspomina.
Inna sprawa, że zastępca przewodniczącego Dumy objęty jest amerykańskimi sankcjami i na Florydę pojechać nie może.
Adam Bukowski
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!