„Ludzie na ulicach – strach, po którym władza nie otrząsnęła się od grudnia 2010 roku”. Gdy Ukraina porażona skalą brutalności specnazu, kolejny dzień organizuje wielotysięczne demonstracje i żąda dymisji prezydenta, oficjalny Mińsk zachowuje się tak, jakby u jego sąsiada nic się nie stało. Na temat Kijowa milczą oficjalne media.
Według politologa Walerego Korbalewicza, władze Białorusi zajęły pozycję ostrożnego wyczekiwania na rozwój sytuacji;
To jest oczywiste, że dla władzy białoruskiej, ludzie na ulicach – to taki starch, z którego ona nie może się otrząsnąć od 19 grudnia 2010 roku, – konstatuje Korbalewicz. Wystarczy wspomnieć jak w 2004 roku Łukaszenka reagował na Pomarańczową Rewolucję. On każdego dnia, nawet podczas wizyty w cerkwii powtarzał, że na Białorusi rewolucji nie będzie. Wydarzenia w Kijowie bardzo go niepokoją, bo przecież rewolucyjny nastrój może się udzielić sąsiadom”.
Według Korbalewicza media rządowe będą milczały o tym co dzieje się na Ukrainie do czasu, gdy nie pojawi się sygnał z góry:
– A oficjalny Mińsk z kolei zajął pozycje wyczekiwania na rozwój sytuacji. W każdym razie przemilczanie tego wygląda niepoważnie, tym bardziej, że o sytuacji w Kijowie, można się dowiedzieć z telewizora czy w Intenecie”.
Kresy24.pl/
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!