Czy władze w Mińsku powinny reagować na konfrontacyjną taktykę Kremla wobec Zachodu? Chyba nie. Ale Białoruś jako część Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAUG), Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), nie może być obojętna na zapowiedzi Putina o wprowadzeniu na wyposażenie super nowoczesnej broni i możliwość ataków nuklearnych.
Inną kwestią jest to, że jak dotąd nie udało się Łukaszence zbudować długofalowej strategii stosunków z Unią Europejską, USA i NATO.
Szef Belarus Security Blog, politolog Andriej Porotnikow zwraca uwagę, że w kolejnym zaostrzenia stosunków między Moskwą a światem zachodnim Rosja nie zażądała od Łukaszenki demonstracji sojuszu. Być może właśnie ze względu na niezwykle bliski sojusz – bo co by nie mówić, Białoruś rzeczywiście podziać się nie ma gdzie, tak czy inaczej musi trwać przy Moskwie.
„Wystąpienia Władimira Putina pokazały światu obraz niezupełnie roztropnego rosyjskiego lidera. Jest oczywiste, że biorąc pod uwagę arsenał nuklearny tego kraju, cały świat zastygł. I nawet nie jest już najważniejsze, do kogo kierował słowa Putin, czy to na potrzeby wewnątrz polityczne, czy dla obcego audytorium – mówi w rozmowie z portalem Thinktanks.by Andriej Porotnikow. – Ważne jest to, czy Putin jest w ogóle w stanie podejmować w obecnej sytuacji decyzje w oparciu o fakty, a nie wyobrażenia o faktach”.
Politolog przekonuje, że Białoruś nie jest priorytetem polityki zagranicznej Rosji, w tym z powodu zbyt niskiego potencjału gospodarczego i zbrojnego.
„Ukraina odziedziczyła, według ekspertów, do 40 proc. radzieckiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, w tym unikalnych technologii. Dlatego walka o Ukrainę miała dla Rosji sens, ale sytuacja z Białorusią jest zupełnie inna. Teraz, jak sądzę, rosyjscy przywódcy w ogóle nie zauważają Białorusi na mapie globalnej gry. Gdzieś w swoich planach, makietach zamalowali terytorium Białorusi w rosyjskie barwy i nic od nas potrzebować nie będą. Stanowisko Zachodu, że armia białoruska jest częścią rosyjskiej machiny wojskowej, było – jak sądzę, entuzjastycznie przyjęte przez Moskwę. Oni nas postrzegają jako absolutnie swoich, dlatego nadwyrężać się nawet nie będą z naszego powodu” mówi Porotnkow w wywiadzie dla białoruskiego portalu.
Według eksperta, od czasu do czasu zdarzają się sytuacje, kiedy Moskwa przypomina sobie o sojusznikach. Jako przykład podaje wrzutkę, jaka pojawiła się niedawno, a dotyczyła wysłania sił pokojowych OUBZ do Syrii. Jego zdaniem, miała ona na celu sprawdzenie reakcji sąsiadów Rosji i pokazała Putinowi, że taka przygoda nie interesuje nikogo, więc lepiej już do tematu nie wracać.
Ponadto, uważa Porotnikow, Kreml doskonale zdaje sobie sprawę, że „Aleksander Łukaszenka na Zachód nie odejdzie, białoruski przywódca pozostaje dla Europy podejrzaną personą.
”Tak – mówi ekspert, Kreml bywa rozdrażniony manewrami Łukaszenki na kierunku zachodnim, ale nie stanie się to powodem presji na Mińsk, bo Kreml jest przekonany o daremności flirtu między Mińskiem i UE. Ale arogancja Rosji powinna skłonić Mińsk do nawiązania bezpośrednich kontaktów z Waszyngtonem, Brukselą, w tym z NATO i Warszawą”.
Zdaniem Porotnikowa fakt, iż Rosja nie wywiera presji na Białorusi, nie zmusza Łukaszenki do uczestnictwa w nowym rosyjsko – zachodnim zaostrzeniu, nie powinien uspokajać oficjalnego Mińska.
”Władze powinny pamiętać, że na terytorium Białorusi są dwa rosyjskie obiekty wojskowe; stacja radiolokacyjna typu „Wołga” w Hancewiczach koło Baranowicz w obwodzie brzeskim, czyli część systemu ostrzegania przed atakiem rakietowym. Jest skierowana w kierunku zachodnim, „widzi” w zasięgu 4,8 tys. km. Druga baza to 43. Centrum Łączności Floty Wojennej w Wilejce w obwodzie mińskim, które od 1964 roku wspiera łączność sztabu floty z rosyjskimi podwodnymi okrętami atomowymi na całym świecie. Bazy te nie posiadają wprawdzie potencjału, ale w wypadku ostrego konfliktu między Rosją a Zachodem, staną się celami”.
Ale na razie Mińsk nie nawiązał komunikacji z Zachodem.
„Z jednej strony wynika to ze zwyczajowego postrzegania Białorusi jako części rosyjskiej machiny wojskowej. Ponadto Zachód rozumie, że wszystkie te gry w liberalnego ministra spraw zagranicznych Białorusi i mniej liberalnych urzędników na stanowiskach wewnętrznych kraju są próbą zamydlenia oczu. W ramach reżimu nie ma mowy o konfrontacji, rozbieznościach. A reżim się nie zmieni. Mińsk odrzuca wszystkie propozycje Zachodu i niczego nie oferuje – kto może polubić taką współpracę?”- pyta Porotnikow.
Ekspert uważa, że Mińsk powinien przeanalizować doświadczenia Armenii, do pewnego stopnia Kazachstanu i zastosować je w manewrach między Wschodem a Zachodem.
„Co więcej, myślę, że Mińsk doskonale rozumie, że konieczne jest zbliżenie się do Zachodu – Euroazjatycka Unia Gospodarcza nie stała się i nie będzie platformą dla wzrostu gospodarczego na Białorusi. Należy starać się utrzymać stosunkowo bezkonfliktowe stosunki z Moskwą, ale pogłębiać zależność, w tym w sferze wojskowej trzeba z Europą i Stanami Zjednoczonymi, tak jak robi to Kazachstan. Astana kupuje sprzęt wojskowy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, armia budowana jest we współpracy z brytyjskimi specjalistami. Ale aby budować strategiczne stosunki z Zachodem, potrzebna jest bardzo poważna, długofalowa, celowa i konsekwentna praca. Relacje te należy traktować jako przedmiot inwestycji, a nie jako źródło łatwych pieniędzy. Zachód nie daje nikomu łatwych pieniędzy” – podsumował Andriej Porotnikow.
Kresy24.pl/thinktanks.by/ab
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!