Ukraińcy, podobnie jak inne zniewolone narody, pod koniec I wojny światowej podjęli działalność na rzecz budowy niepodległego bytu państwowego. 17 marca 1917 r. ukraińscy działacze niepodległościowi powołali w Kijowie najwyższy kolegialny organ władzy – quasi parlament zwany Centralną Radą. W jej skład weszli politycy różnych partii, a przy tym mający różne poglądy na formę przyszłego państwa.
Początkowo przeważali zwolennicy autonomii w ramach demokratycznego państwa rosyjskiego. Na bazie ówczesnych prądów demokratyzacyjnych i republikańskich 20 listopada tegoż roku CR swym III Uniwersałem proklamowała powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej, odrębnego narodowego organizmu państwowego, ale sfederalizowanego z republikańską demokratyczną Rosją.
Tymczasem w Rosji demokratyczny republikański rząd Aleksandra Kiereńskiego został obalony przez rewolucję bolszewicką. Ta zaś formalnie godziła się na niepodległe państwo ukraińskie, ale pod warunkiem, że będzie to państwo bolszewickie i pozbawione własnej narodowej armii i nie utrudniające prowadzonych na jej terytorium działań bojowych Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. Był to nie traktat, ale dyktat, na który ukraińscy działacze niepodległościowi zgodzić się nie mogli.
W tej sytuacji bolszewicy powołali w Charkowie konkurencyjny organizm państwowy Ukraińską Republikę Ludową Rad i zaatakowali Kijów. Ukraińska armia była słaba, a ponadto wciąż trwały dyskusje, czy organizować armię stałą, czy też tworzyć ochotniczą milicję ludową. Zwolennikiem pierwszej koncepcji był generalny sekretarz spraw wojskowych Symon Petlura, a zwolennikami drugiej socjaliści na czele z przewodniczącym CR prof. Mychajłem Hruszewskim i przewodniczącym Sekretariatu Generalnego Wołodymyrem Wynnyczenką.
Tymczasem 29 kwietnia 1918 r. wobec słabości rodzącej się republiki były generał armii carskiej, odwołujący się do kozackich tradycji swego rodu Pawło Skorpadski obalił Ukraińską Republikę Ludową proklamując powstanie państwa o ustroju monarchicznym popularnie zwanego Hetmanatem. Gdy jednak kilka miesięcy później ogłosił akt połączenia z Rosją, wybuchło przeciwko niemu powstanie i w grudniu 1918 r. został obalony.
Następuje restytucja Ukraińskiej Republiki Ludowej z kolegialną głową państwa zwaną Dyrektoriatem. Na jego czele jako przewodniczący stanął wybitny ukraiński pisarz, z przekonań socjalista Wołodymyr Wynnyczenko, zwolennik ścisłej współpracy z Rosją bolszewicką, której zdecydowanym przeciwnikiem był inny członek dyrektoriatu Symon Petlura pełniący równocześnie funkcję atamana głównego. Konflikt ten doprowadził do ustąpienia Wynnyczenki i 11 lutego 1919 r. przewodniczącym dyrektoriatu został Symon Petlura, zachowując jednocześnie funkcję zwierzchnika sił zbrojnych.
W lutym 1919 r. Armia Czerwona zajęła Kijów. W tym czasie wojska ukraińskie zmuszone do walki z białą i czerwoną Rosją, znalazły się w styczności bojowej z Polską i Rumunią. Walka na tak wielu frontach była niemożliwa, a ponadto społeczeństwo było zmęczone trwającą od 1914 r. wyniszczającą wojną. Ukraińcy zmuszeni zostali do wyboru: z kim zawrzeć rozejm, a następnie pokój i sojusznicze porozumienie. Z Rosjanami czy to białymi, czy czerwonymi było to niemożliwe, bo żadni z nich nie uznawali niepodległości Ukrainy. Dla władz dyrektoriatu pozostała do wyboru Polska lub Rumunia. Każdy z tych sojuszy oznaczał konieczność ustępstw terytorialnych.
Symon Petlura, od początku nie miał wątpliwości, był przekonany, że największa wspólnota interesów łączy Ukrainę z Polską. Czas naglił, bo pod koniec 1919 r. pozostające w dyspozycji głównego atamana wojska ukraińskie były niemal całkowicie zdziesiątkowane. Brakowało broni, amunicji, odzieży, prawie nie funkcjonowała aprowizacja. W tej sytuacji wobec Ukraińskiej Republiki Ludowej pozostawała jedynie nadzieja na urzeczywistnienie polsko-ukraińskiego porozumienia.
Nie mogąc dłużej utrzymać instytucji państwowych i szczątkowych struktur sił zbrojnych, wojska ukraińskie mocno naciskane przez Armię Czerwoną zdecydowały się na przekroczenie polskiej linii frontu na terenie Wołynia. Petlura wraz z cywilnymi władzami republiki i wiernymi mu oddziałami wojskowymi znalazł się 5 grudnia na linii wojska polskiego, które na mocy zawartego wcześniej porozumienia o zawieszeniu broni obsadziło dotychczasowe rejony koncentracji wojsk URL. Chcąc ochronić przed nacierającymi bolszewikami przynajmniej część terytorium państwa ukraińskiego, 8 grudnia 1919 r. zajęli Kamieniec Podolski. Miasto na kilka miesięcy stało się siedzibą władz URL, które przebywały tam do kwietnia 1920 r., ale wobec kolejnej ofensywy bolszewickiej musiały wycofać się dalej na zachód, do Stanisławowa. Petlura urzędował wówczas w prowizorycznych warunkach, głównie w stojącym na bocznicy kolejowej wagonie.
„Nocne Polaka z Ukraińcem rozmowy”
Początkowo wkraczające na polskie terytorium wojska ukraińskie, choć wiązano z nimi duże nadzieje, były rozbrajane i internowane. Petlura i urzędnicy państwowi oficjalnie uchodzili za osoby prywatne, ale byli pod specjalną opieką polskich władz politycznych i wojskowych.
Ataman przybył do Warszawy 7 grudnia 1919 r. i pozostał tam do wiosny 1920 r. nadzorując trwające polsko-ukraińskie pertraktacje. W nocy z 9 na 10 grudnia 1919 r. po raz pierwszy spotkał się z marszałkiem Piłsudskim. Wymienili poglądy na temat sytuacji międzynarodowej oraz omówili wstępne warunki przyszłej współpracy polsko-ukraińskiej. To pierwsze spotkanie zapoczątkowało całą serię przeważnie nocnych spotkań obu polityków. Piłsudski bowiem, mimo iż był zdecydowanym zwolennikiem budowy niezależnego państwa ukraińskiego, wyrażał jednak pogląd, że państwo takie może się utrzymać jedynie wówczas, jeśli podjęty zostanie zbiorowy wysiłek narodu w walce o niepodległość. Dlatego był zwolennikiem rzucenia Petlury „na głębokie wody”.
Czas naglił, bo Armia Czerwona z pełnym powodzeniem rozgromiła wojska Denikina, zajmując kolejno główne miasta Ukrainy: Charków (11 XII 1919 r.), Kijów (16 XII 1919 r.), Odessę (7 II 1920 r.). Na podległym terenie bolszewicy tworzyli radzieckie państwo ukraińskie podporządkowując je władzom w Charkowie. Sojusz z Polską stał się więc jedyną szansą przetrwania młodego państwa, choć trzeba było za niego zapłacić cenę bardzo dużą w postaci utraty Galicji Wschodniej uważanej przez Polskę nie tylko w oparciu o argumenty historyczne, ale także ze względu na znaczny odsetek ludności polskiej na tamtym terenie, zwłaszcza w miastach, za obszar niewątpliwie polski.
Mimo, że rozmowy polsko-ukraińskie miały wiele trudnych momentów, to ich początkowe efekty, zwłaszcza w kwestii wojskowej, były widoczne już w pierwszych miesiącach 1920 r. W tym czasie zaczęto bowiem potajemnie w obozach internowania czynić przygotowania do werbunku i szkolenia ukraińskich oddziałów wojskowych. W lutym na mocy rozkazu Piłsudskiego, rozpoczęto w obozie w Łańcucie formowanie 6-tej Siczowej Dywizji Strzeleckiej, na czele której stanął płk Ołeksander Udowiczenko. W marcu dywizję tę przerzucono do twierdzy w Brześciu nad Bugiem, którą wyznaczono jako nowy ośrodek formowania oddziałów ukraińskich. Ze strony polskiej opiekę nad nim sprawował z polecenia J. Piłsudskiego kpt. Juliusz Ulrych, a szkoleniowcami byli polscy oficerowie. W polskim ministerstwie spraw wojskowych utworzono Ekspozyturę do Spraw Ukraińskich, której podlegały wszystkie sprawy związane z organizacją wojska ukraińskiego na terytorium państwa polskiego. Po sformułowaniu 6. dywizji z nadwyżek osobowych przystąpiono do tworzenia kolejnego oddziału – samodzielnej brygady strzelców, początkowo funkcjonującej jako oddział zapasowy dywizji. Na jej czele stanął wówczas wspomniany płk Ołeksander Udowiczenko, a dowództwo 6. dywizji objął płk Marko Bezruczko. W kwietniu dywizja została skierowana na front do Berdyczowa. Jeszcze przed jej chrztem bojowym odbyła się tam w kwietniu 1920 r. podniosła uroczystość, w której wziął udział ataman Petlura, który wręczył dywizji sztandar w kolorze malinowym (barwa kozacka) z wyhaftowanym na błękitnym polu złotym tryzubem i hasłem „Ku wyzwoleniu Ukrainy”. Dywizja walczyła później w składzie 3. armii gen. Edwarda Rydza-śmigłego.
Kolejnym osiągnięciem ukraińskiej misji wojskowej w Warszawie było uzyskanie pomocy w formowaniu na terenie Kamieńca Podolskiego na początku marca 1920 r. 2. Dywizji Strzeleckiej (później przemianowano ją na 3. Żelazną Dywizję Strzelecką). Niestety, polskie dostawy sprzętu i amunicji dalekie były od oczekiwań ukraińskich. Główna przyczyna tkwiła w tym, że możliwości odradzającego się państwa polskiego były nadzwyczaj skromne i niemal całkowicie uzależnione od dostaw francuskich i angielskich, a ponadto Piłsudski napotykał na poważną opozycję wewnętrzną, otwarcie krytykującą zarówno w Sejmie jak i Senacie jego „ukraińską politykę”.
Zdecydowanie przeciwny porozumieniu polsko-ukraińskiemu był przywódca polskiej Narodowej Demokracji Roman Dmowski, który obawiał się, że jeśli nawet pod wpływem trudnej sytuacji politycznej Symon Petlura zgodzi się na przyłączenie Galicji Wschodniej do Polski, to po pewnym czasie, po stabilizacji państwa ukraińskiego Kijów upomni się o ten region. A co najważniejsze, borykająca się z dużymi trudnościami w zaopatrzeniu własnej armii w sprzęt wojskowy i amunicję odradzająca się Polska nie była w stanie w dostatecznym stopniu wywiązać się ze zobowiązań wobec ukraińskiego partnera odnośnie dostarczenia wyposażenia wojskowego.
Mimo to zarówno Piłsudski, jak i Petlura nie tracili nadziei na zawarcie trwałego porozumienia i sojuszu.
Polacy i Ukraińcy – razem przeciwko bolszewikom
W końcową fazę pertraktacje polsko-ukraińskie weszły 3 kwietnia 1920 r., kiedy to Polacy przedstawili swój ostateczny projekt umowy między oboma państwami. Przewidywał on uznanie przez Polskę Ukraińskiej Republiki Ludowej, ustalenie granicy między obu państwami.
Strona ukraińska miała się zrzec wszelkich pretensji do Galicji Wschodniej, części Wołynia i Polesia, Polska zaś miała się zrzec terenów ukraińskich należących do Rzeczypospolitej przed rokiem 1772.
Mniejszościom w obu państwach miano przyznać pełnię praw gwarantujących rozwój narodowy.
Były to warunki dla Petlury, zarówno ze względu na polityków zachodnioukraińskich jak i opozycję we własnym rządzie, bardzo trudne do akceptacji. Niemniej jednak coraz tragiczniejsza sytuacja na froncie nie pozostawiała mu zbyt wielkich możliwości manewru. Po krótkich konsultacjach polecił więc ministrowi spraw zagranicznych URL Andrijowi Liwickiemu podpisanie umowy, co nastąpiło w nocy z 21 na 22 kwietnia 1920 r.
Umowa polityczna pomiędzy Polską a Ukraińską Republiką Ludową
Rząd Rzeczypospolitej Polskiej, z jednej strony, a rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej, z drugiej strony – w głębokim przekonaniu, że każdy naród posiada przyrodzone prawo do samostanowienia o swoim losie i określenia stosunków swoich z sąsiadami, jednakowo ożywione chęcią ugruntowania podstaw pod zgodne i przyjazne współżycie dla dobra i rozwoju obu narodów – zgodziły się na następujące postanowienia:
1. Uznając prawo Ukrainy do niezależnego bytu państwowego na terytorium w granicach, jakie będą na północ, wschód i południe określone na zasadzie umów Ukraińskiej Republiki Ludowej z graniczącymi z nią z tych stron sąsiadami Rzeczpospolita Polska uznaje Dyrektoriat niepodległej Ukraińskiej Republiki Ludowej z Głównym Atamanem, panem Symonem Petlurą na czele, za zwierzchnią władzę Ukraińskiej Republiki Ludowej.
2. Granice między Rzecząpospolitą Polską a Ukraińską Republiką Ludową zostają określone w sposób następujący: na północ od rzeki Dniestr wzdłuż rzeki Zbrucz, a następnie wzdłuż byłej granicy między Austro-Węgrami a Rosją do Wyszogródka na północ przez Wzgórza Krzemienieckie, a następnie po linii na wschód od Zdołbunowa, następnie wzdłuż wschodnich granic administracyjnych powiatu rówieńskiego, dalej na północ wzdłuż granicy byłej guberni mińskiej do przecięcia jej przez rzekę Prypeć, a następnie Prypecią do ujścia jej. Co do powiatów rówieńskiego, dubieńskiego i części krzemienieckiego, które obecnie przypadają Rzeczypospolitej Polskiej, nastąpi później ściślejsze porozumienie. Szczegółowe określenie linii granicznej powinno być przeprowadzone przez specjalną polsko-ukraińską komisję, złożoną z odpowiednich fachowców.
3. Rząd polski przyznaje Ukrainie terytoria na wschód od linii granicznej wymienionej w art. 2 niniejszej umowy – do granic Polski z roku 1772 (przedrozbiorowej), które Polska już posiada lub odzyska od Rosji drogą orężną lub dyplomatyczną.
4. Rząd ukraiński zobowiązuje się nie zawierać żadnych umów międzynarodowych skierowanych przeciwko Polsce; do tego samego zobowiązuje się rząd Rzeczypospolitej Polskiej wobec Ukraińskiej Republiki Ludowej.
5. Prawa narodowe i kulturalne, jakie rząd polski zabezpiecza obywatelom narodowości ukraińskiej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, będą w nie mniejszym stopniu zabezpieczone obywatelom narodowości polskiej w granicach Ukraińskiej Republiki Ludowej. 6. Zostają zawarte umowy ekonomiczno-handlowe między Rzecząpospolitą Polską a Ukraińską Republiką Ludową. Sprawa agrarna na Ukrainie będzie rozwiązana przez konstytuantę. Do chwili zwołania konstytuanty prawne stanowiska właścicieli ziemskich narodowości polskiej na Ukrainie określa się na zasadzie specjalnego porozumienia między Rzecząpospolitą Polską a Ukraińską Republiką Ludową.
7. Zostaje zawarta konwencja wojskowa, która stanowić będzie część integralną niniejszej umowy.
8. Umowa ta jest tajna. Nie może być ujawniona stronie trzeciej, ani opublikowana w całości czy częściowo bez porozumienia układających się stron za wyjątkiem art. 1, który będzie ogłoszony po podpisaniu tej umowy.
9. Umowa ta staje się prawomocna natychmiast po podpisaniu przez układające się strony.
Krytycy umowy zazwyczaj zwracają uwagę na to, że Ukraina za sojusz zapłaciła znaczącymi ustępstwami terytorialnymi. Nie negując tego faktu, należy jednak zwrócić uwagę, że rząd URL oddawał tereny, których faktycznie nie posiadał i nie mógł posiadać, gdyż w 1919 r. Polska zdobyła je pokonując ZURL, wyjątek stanowił jedynie zachodni Wołyń.
Nie należy natomiast lekceważyć deklarowanych ustępstw terytorialnych ze strony polskiej, która zawierając umowę z URL jurydycznie zrzekała się terytorium na wschód od nowej ustalonej granicy, a które to terytoria posiadała przed rokiem 1772, a utraciła je w wyniku rosyjskiej agresji.
Ponadto w cytowanej wyżej umowie był zapis, że Polska ma zwrócić URL nawet te tereny, które w chwili podpisania umowy już realnie posiada lub też które ewentualnie na Rosji białej lub czerwonej zdobędzie siłą polskiego oręża.
Znaczne kręgi społeczeństwa polskiego nie były z tego zadowolone, gdyż sądzono, że Polska ma się odrodzić w granicach przedrozbiorowych. Nie była do tego skłonna także ludność polska na Ukrainie, a trzeba podkreślić, że były tam kręgi bardzo wpływowe, jak warstwa ziemiańska, duchowieństwo rzymskokatolickie, przedsiębiorcy i warstwa inteligencka w miastach. Nie należy też zapominać, że Polska godziła się na te ustępstwa terytorialne wobec Ukrainy, mimo że bolszewicy, gdyby wówczas podjęto z nimi rozmowy byli skłonni na znaczne ustępstwa terytorialne na rzecz Polski kosztem ziem białoruskich i ukraińskich.
Nie bez znaczenia dla utraty polskiego stanu posiadania była kwestia agrarna. W umowie zapisano bowiem suwerenne prawo ukraińskiej konstytuanty do zmiany stosunków własnościowych. Zważywszy, że aż 90% wielkiej własności ziemskiej na Ukrainie było w rękach polskich, a wieś ukraińska cierpiała na niedobór ziemi, to nie ulega wątpliwości, że własność polska w niepodległym państwie ukraińskim byłaby znacznie ograniczona, a ci z ziemian, którzy pozostaliby tam, mimo wspomnianej wzajemnej ochrony mniejszości narodowych, byliby niewątpliwie nie tylko pozbawieni części posiadanej własności, ale także stopniowo ulegaliby ukrainizacji. Ziemianie polscy nie mieli także pewności, że utrata ziemi będzie za odszkodowaniem.
Tak więc umowa warszawska była znaczącym kompromisem z obu stron. Piłsudski i Petlura okazali się prawdziwymi mężami stanu, potrafiącymi myśleć w kategoriach strategicznych. Dla obu ważne było zarówno powstanie niepodległych państw, ale także zapewnienie im bezpieczeństwa i stabilizacji na forum międzynarodowym.
W ślad za umową polityczną trzy dni później 24 kwietnia podpisano tajną polsko-ukraińską konwencję wojskową. Ze strony polskiej główną rolę w jej przygotowaniu odegrali najbliżsi wówczas współpracownicy Piłsudskiego – mjr Walery Sławek i kpt. Wacław Jędrzejewicz. W imieniu rządu URL konwencja została podpisana przez gen. Wołodymyra Sinklera i ppłk. Maksyma Ditkowskiego.
Konsekwencją zawartego porozumienia było podjęcie przez wojsko polskie przy wsparciu armii ukraińskiej działań militarnych mających na celu wyparcie Armii Czerwonej z ziem ukraińskich, a także podjęcie przez Polskę akcji politycznej na arenie międzynarodowej w celu doprowadzenia do uznania URL. Wkrótce dzięki zabiegom rządu polskiego Ukraina została uznana przez Finlandię (w komunikacie urzędowym podkreślono, że rząd fiński robi to na prośbę Naczelnika Państwa Polskiego). Podobne działania podjęto na forum innych państw europejskich, a nawet Stanów Zjednoczonych. Polski poseł w Waszyngtonie oświadczył w Departamencie Stanu, że Polska uznaje niepodległość Ukrainy, licząc na moralne poparcie Ameryki.
Jednakże niekorzystny przebieg działań na froncie wschodnim, mimo zajęcia 8 maja 1920 roku Kijowa, a także niezrozumienie państw europejskich dla istnienia niepodległego państwa ukraińskiego spowodowały, że sojusz polsko-ukraiński nie przyniósł pożądanego rezultatu. Ukraińcom nie udało się wybić na niepodległość. Nie mniej jednak sojusz ten pokazał, że Polacy i Ukraińcy potrafią nawet w sprawach bardzo trudnych porozumieć się, jeśli są to pertraktacje dwustronne, bez ingerencji państw trzecich.
Sojusz ten pokazał także, że Polska i Ukraina mają wiele wspólnych interesów. Wspólna walka zainicjowała polsko-ukraińskie braterstwo broni, a uznanie przez Polskę niezależności państwowej Ukrainy postawiło Moskwę w bardzo trudnej sytuacji, chcąc bowiem unormować swe stosunki z Rzeczypospolitą Polską, nie mogli pominąć kwestii ukraińskiej. Co stało się widoczne podczas pertraktacji i zawarcia tzw. traktatu ryskiego w 1921 r. Polska wyraźnie domagała się udziału w nich delegacji URL. Gdy stało się to niemożliwe wobec zdecydowanie negatywnego stanowiska strony bolszewickiej, to jednak Moskwa nie mogła już zaprzeczyć, że Ukraińcy pragną mieć własne niepodległe państwo.
Rosja bolszewicka musiała więc zdobyć się na wprowadzenie do rokowań z Polakami trzeciego podmiotu politycznego Ukrainy radzieckiej. Bolszewicy po czynie zbrojnym 1920 r. nie mogli ot tak bezpardonowo włączyć terytorium ukraińskie do Rosyjskiej Republiki Rad, a ponadto zmuszeni byli do tzw. polityki ukrainizacji w latach dwudziestych, czym zresztą pozyskali wielu wybitnych twórców URL, jak prof. Mychajło Hruszewski, czy Wołodymyr Wynnyczenko, a nawet polityków zachodnioukraińskich na czele z dyktatorem ZURL Jewhenem Petruszewiczem.
Symon Petlura: dla mnie najważniejsze jest aby powstało ukraińskie państwo
Twórcą paktu polsko-ukraińskiego ze strony ukraińskiej był niewątpliwie Symon Petlura. Historia wyniosła go do najwyższych godności państwowych, choć przecież jego życiorys był jakże typowy dla wielu ówczesnych ukraińskich inteligentów i działaczy politycznych.
Dojrzewał stopniowo od młodzieńczego buntu, indyferencji religijnej, skłonności do pacyfizmu, zainteresowań masonerią, zachłyśnięcia się zasadami socjalizmu, by wreszcie dojrzeć do idei państwowej.
Tak więc, jego działalność na niwie narodowo-wyzwoleńczej przechodziła ewolucyjne przeobrażenia: w młodości odrzucając poczucie wszechrosyjskiej świadomości narodowej, przechodzi on szkołę romantycznie pojmowanego federalizmu równych narodów słowiańskich z republikańską Rosją, by w końcu przekonać się, że naród ukraiński może tylko wtedy obronić własną tożsamość, gdy zbuduje niepodległe suwerenne państwo.
Dlatego też dla idei państwowej gotów był poświęcić wszystko, nawet kwestię zjednoczenia (soborności) wszystkich ziem zamieszkałych przez Ukraińców. To świadczyło o jego dojrzałości politycznej.
W liście z 3 listopada 1920 r. do posła URL w Szwajcarii Mykoły Wasylka tak wyjaśniał swe poglądy na kwestię państwową: „Ja nigdy nie byłem maksymalistą w sprawach terytorialnych, bo uważam takie stanowisko za iluzoryczne, a przy obecnym wkładzie sił wewnętrznych na Ukrainie za wprost zbrodnicze […]. Niech fantaści polityczni obrzucają mnie za to błotem i prowadzą agitację, ja jestem przekonany, że droga na której stoję, szybciej do celu prowadzi i zamiast marzeń daje solidne podstawy do budownictwa państwowego”.
Droga życiowa Petlury w wielu wypadkach zbieżna była z losami i działalnością Józefa Piłsudskiego. Jednakże w przeciwieństwie do polskiego przywódcy nie mógł ataman odwołać się do tradycji narodowo-wyzwoleńczej współczesnych mu i niedawnych pokoleń (jaką dla Polaków były powstania listopadowe i styczniowe). Nie mógł też oprzeć swego autorytetu o własne zaangażowanie niepodległościowe przed I wojną światową, które pozwoliłoby mu wychować szczerze oddanych mu zwolenników (jakimi dla Piłsudskiego byli strzelcy a późnej legioniści).
Cały szereg niesprzyjających okoliczności sprawił, że Petlurze nie było dane urzeczywistnić idei niepodległości Ukrainy. Niemniej jednak podrywając naród do walki o tą ideę stworzył Symon Petlura „wielką narodową legendę”, która zapłodniła do działalności niepodległościowej następne pokolenia, a dziś mogą nawiązywać do niej instytucje suwerennego państwa ukraińskiego, ale czy chcą…?
Stanisław Stępień. Tekst ukazał się w „Kurierze Galicyjskim” nr 11 (231) 16-29 czerwca 2015
20 komentarzy
Wołyń1943
29 czerwca 2015 o 11:33„Petlura zgodził się na przyłączenie Galicji Wschodniej do Polski” – czyżby przed rozbiorami tam nie było Polski? Tak tworzy się mit o prastarym „ukraińskim” lvivie… Żenada najwyższych lotów! Idąc tym tropem: Rosjanie zgodzili się na przyłączenie Warszawy do Polski…
Paweł
29 czerwca 2015 o 12:13Nie trzeba przejmować się ujadaniem kundelków od „TIZ-a”. Trzeba robić swoje. I ten artykuł to jest właśnie to.
Nie sztuka prowadzić dyskusje polityczne na forach historycznych, gdzie zaglądają tylko ludzie mocno zainteresowani historią. Potrzebne są artykuły historyczne na serwisach „popularnych”.
A że jakiś „Wołyń” marudzi albo nawet obraża autora? Kto by się przejmował taką fajdającą muchą 🙂
nic dziwnego
29 czerwca 2015 o 13:28Przecież od dawna wiadomo, że nick Wołyń1943 powstał tylko po to, by szerzyć nienawiść między Polakami, a Ukraińcami.
Wołyń1943
29 czerwca 2015 o 13:44Obrzucanie mnie inwektywami może co najwyżej poprawić Twoje ukraińskie zakompleksienia, poza tym niczego merytorycznego nie jesteś w stanie wnieść do dyskusji. Przy okazji, to niezbyt dobrze wychowują w tym Górowie Iławieckim… I to wszystko za moje podatki… A jakby tak odciąć Ukraińców w Polsce od dofinansowania, niechby się poczuli jak Polacy we Lwowie. Ciekawe czy państwo ukraińskie łożyłoby na utrzymanie ukraińskiej mniejszości w Polsce, tak jak czyni to Polska wobec Polaków w Małopolsce Wschodniej i na Ukrainie? Czy wtedy wychowani i wyedukowani za pieniądze polskiego podatnika Ukraińcy przestaliby kąsać i pluć na rękę, która ich karmi? Chętnie się o tym przekonam!
Paweł
29 czerwca 2015 o 17:24Wołyń!
Powiedz proszę, jak rozumiesz określenie „Małopolska Wschodnia”? To jest ciekawe zagadnienie. Czy według Ciebie to jakaś jednostka administracyjna? Może nazwa potoczna jakiegoś regionu?
MX
10 marca 2017 o 11:29„Nie trzeba przejmować się ujadaniem kundelków od „TIZ-a”.”
Niezła bezczelność i degeneracja moralna – obrażać ludzi walczących o prawdę w kontekście Rzezi Wołyńskiej.
Hanomag
14 lipca 2015 o 14:41Lwów ufundowal Daniel I halicki na czesc swojego syna Lwa; Piastem to on nie byl.
Perez
29 czerwca 2015 o 13:30A nie? Kto lwow założył? Eskimosi?
nie, było inaczej
29 czerwca 2015 o 16:52Nie, Lwów założyli Murzyni. Z nazwy wynika, że miasto zakładał ktoś, kto miał styczność z lwami, a Eskimosi nie mają stycznościami z tymi zwierzętami.
Veroni
2 lipca 2015 o 00:30Wołyń1943 to troll, ruski ,polskojęzyczny troll, próbujący non stop skłócać nas, Polaków z Ukraińcami i nie przemawia do niego fakt, że wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem, ani, że mord Wołyński (około 120 tysięcy Polaków) nie może zamknąć oczu Polakom na przeszło 1,5 miliona Polaków wymordowanych przez Sowietów.
Szczeka bez przerwy na Ukraińców, a o Sowietach sprytnie milczy.
Ciekawe dlaczego?
WOLNA UKRAINA JEST POTRZEBNA WOLNEJ POLSCE.
IM MAMY MNIEJ GRANICY Z SOWIECKIM MORDOREM, TYM DLA NAS BEZPIECZNIEJ !
Paweł
2 lipca 2015 o 09:18Dzięki za wsparcie!
W kwestii liczby ofiar rzezi, gorąco polecam moje komentarze pod artykułem „Młodzi Ukraińcy wyobrażają sobie, jak być Europejczykiem”.
Dla ocen moralnych nie jest najważniejsze, czy zginęło 100 czy 120 tysięcy ludzi. Nie można jednak pozwolić na pełzające podwyższanie liczby ofiar w nieskończoność. Taką właśnie technikę stosują putinowscy agenci propagandowi. Najpierw jest „prawie”, potem „około”, potem „ponad”, a potem znowu „prawie”, ale już z liczbą większą o 30% i tak w nieskończoność.
Taką samą technikę stosuje się przy „rzezi Ormian”. Tak dociągnęli już do 2 milionów, co oznacza, że rzekomych ofiar było więcej niż wszystkich Ormian w Turcji. A ludzie bezkrytycznie „łykają” powtarzaną tysiące razy tezę i nawet podają dalej, zupełnie bezmyślnie.
Paweł
2 lipca 2015 o 09:27Jeszcze jedno:
Liczba polskich ofiar CAŁEGO konfliktu ukraińsko-polskiego to może 100 tysięcy. Na Wołyniu, według najbardziej „śmiałych”, ale jeszcze trzymających się kupy ocen Siemaszków zginęło do 60 tysięcy Polaków. Nie ma to wielkiego znaczenia dla ocen moralnych, ale określenie „mord Wołyński (około 120 tysięcy Polaków)” po prostu ułatwia robotę putinowskim i isahakianistycznym trollom.
Wołyń1943
2 lipca 2015 o 10:14Ha! To już dwóch na jednego, ale to mnie akurat nie dziwi, wszakże wzorem ukraińskiego bohaterstwa jest wyrżnięcie bezbronnej polskiej wioski, wbicie na sztachetę polskiego niemowlęcia lub przerżnięcie piłą polskiego księdza. Jak widać, nic się nie zmieniło w ukraińskiej mentalności po tych 72 latach. Tylko patrzeć, jak bracia Ukraińcy stwierdzą, że liczba ukraińskich ofiar w „wojnie polsko-ukraińskiej” AD 1943 sięga 50 tys.
Paweł
2 lipca 2015 o 11:18Powtórzę pytanie, będę pisał bardzo wolno, bo wiem, że Ty bardzo wolno czytasz.
Co to jest, według Ciebie, „Małopolska Wschodnia”?
Wołyń1943
2 lipca 2015 o 13:35Rozumiem, że przez Twoje ukraińskie gardło termin Małopolska Wschodnia przejść nie może, podobnie jak przez moje nie przechodzą takie dziwactwa lingwistyczne jak: Zachodnia Ukraina czy Zakerzonia. Nic na to nie poradzę, jednak wyjaśnianie znaczenia nazwy Małopolska Wschodnia uwłacza poziomowi tej pseudodysputy. Wzrusza mnie również ta Twoja troska o stan mojej kondycji intelektualnej, ale przyjmuję ją za dobrą monetę, wszakże jak przystało na „rasowego” Ukraińca, masz wobec Polaka serce na dłoni…
Paweł
2 lipca 2015 o 15:28Wołyń!
Używanie określenia „Małopolska Wschodnia” to nie jest samo w sobie problem. Każdy używa takiego języka, jakiego chce używać. Ważne jest, żeby ktoś, kto używa jakiegoś określenia, sam wiedział, co ono oznacza. Problem „Małopolski Wschodniej” jest historycznie ciekawy i silniej związany z tematem artykułu, niż rzeź wołyńska. Dlatego chciałem podyskutować na ten temat.
POTRAFISZ ODPOWIEDZIEĆ NA PROSTE PYTANIE CZY NIE POTRAFISZ? Gadasz, gadasz, zapluwasz się, a na pytanie nie odpowiadasz 🙁
cherrish
5 lipca 2015 o 12:08Małopolska Wschodnia to po prostu część Małopolski, administracyjnej części składowej Korony. Proste i oczywiste.
MX
10 marca 2017 o 11:35@Veroni
„Wołyń1943 to troll, ruski ,polskojęzyczny troll,”
Jakie masz na to dowody?
Osobiście przypuszczam, że żadne i zwyczajnie dopuszczasz się oszczerstwa.
Generalnie wśród czy to Polaków wspierających Ukrainę, czy to wśród Ukraińców, szeroko rozpowszechniona jest degeneracja moralna polegająca na tym, że osoby wypowiadające się przeciwko Ukrainie oskarża się o bycie rosyjskimi trollami:
1. Pomimo braku dowodów w przypadku konkretnej osoby.
2. Pomimo tego, że wiadomo, że część Polaków nie lubi Ukraińców.
MiraS
13 lipca 2015 o 15:26Naciągana legenda o przywódcy ukraińskim którego nikt nie poparł. Wydarzenia z Wołynia i Małopolski Wschodniej roku 1943 (wcześniej i później) zamykają dyskusję co do wspólnych losów obu narodów na wieki wieków . Amen.
Generał
4 sierpnia 2017 o 11:59Oprócz Małopolski Wschodniej i Wołynia, także Chełmszczyzny, Zamojszczyzny, Lubelszczyzny i dzisiejszego Podkarpacia