Kotłas, miasto na północy Rosji, które w latach 40 ubiegłego wieku dla wielu Polaków było ostatnią stacją na której zatrzymywał się pociąg wiozący ich na zesłanie. Stąd rozwożono ich po bezkresnej tajdze. Wielu z nich, jak niezapomniany Eugeniusz Bodo, zostało tu na zawsze.
Z tych, którzy po zakończeniu wojny wrócili, wielu chciało zapomnieć tamte miejsca i czasy. Niektórzy jednak pisali wspomnienia.
W czasach PRL trafiały do szuflady, a ich autorzy nie mieli nadziei, że kiedykolwiek ujrzą światło dzienne. Ilu z nich nie dożyło czasów, kiedy już było można je wydać? Ile z tych wspomnień zginęło?
Lecz czasem udaje się wydobyć z mroku zapomnienia świadectwa tamtych strasznych lat. Właśnie w Kotłasie, w archiwum organizacji „Sowiest”, co znaczy po rosyjsku sumienie, odkryłem w roku 2011 wspomnienia pani Janiny Peruckiej. Czy ona sama przesłała je do Kotłasu, wiedząc, że „Sowiest” zajmuje się gromadzeniem i ochroną do pamiątek po zesłańcach, czy ktoś z rodziny, tego nie wiem.
„Sowiest” już nie istnieje. Jej założycielka i wieloletnia kierowniczka Irina Dubrowina dożyła sędziwego wieku, opadła z sił i duże archiwum, pełne poloników, zgodnie z prawem przekazała państwu.
W Polsce te materiały nie były publikowane i pewnie już nie będą. Któż dzisiaj wydaje takie rzeczy? Kto wydobędzie je z zamkniętych archiwów?
Lecz przecież Kresowiacy, i nie tylko oni, powinni je znać. Dlatego publikujemy te, które udało się ocalić na wieczną rzeczy pamiątkę.
JM
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!