Zakończyły się na Białorusi oficjalne obchody poświęcone rozpoczęciu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Rocznica tragicznych wydarzeń niekiedy zamieniła się w imprezy z tańcami, śpiewem i zaimprowizowanymi popisami artystów odzianych w mundury NKWD.
Ale w pierwszych dniach wojny, ci bojownicy walczący z wrogami narodu bynajmniej nie byli zajęci zwalczaniem faszystowskich agresorów. 26 czerwca, zaledwie czwartego dnia po rozpoczęciu wojny, w okolicach kołchozu Taklinowo (obecnie wieś Mikołajewo), enkawudziści rozstrzelali kilkuset cywilów – osadzonych w więzieniu w Berezweczu, – informuje telewizja Biełsat.
Po inwazji III Rzeszy na ZSRR, NKWD podjęło decyzję o likwidacji więzienia. Kilkaset osób zlikwidowano w klasztorze, a pozostałych kilka tysięcy więźniów poprowadzono w kolumnie marszowej (dwanaście osób w szeregu, przy długości kolumny około 1500 m) w kierunku Połock – Witebsk.
Po dojściu do Ułły kolumna przeszła przez most nad Dźwiną. W okolicach kołchozu Taklinowo nadleciał niemiecki samolot i zbombardował most, który chwilę wcześniej opuścili więźniowie.
Funkcjonariusze NKWD dostali rozkaz, by zlikwidować więźniów. Leżących więźniów rozstrzelano przy użyciu karabinów maszynowych, a tych którzy przeżyli dobito bagnetami. Czekiści tak się spieszyli, że pozostawili ciała na miejscu. Kilku osobom udało się uciec. Następnego dnia przyjechało speckomando NKWD, które zagnało mieszkańców okolicznych wsi do zasypania ciał w dołach po ziemniakach w kołchozie Mikałajewo. Po wkroczeniu Niemców ciała pomordowanych ekshumowano i przeniesiono do olbrzymiego grobu na skraju lasu koło Taklinowa.
Oficjalne źródła podają liczbę 714 zabitych, jednak ocalały świadek Paweł Kożuch, który leżał między ciałami zabitych, usłyszał od konwojentów liczbę 1773. Pięć lub sześć ocalałych osób uciekało do domu, lecz następnego dnia zostali złapani i rozstrzelani w wiosce Uboina, położonej na prawym brzegu Dźwiny, 15 km na północny zachód od Mikałajewa. Większość zabitych nie miała wyroków, więc z punktu widzenia sowieckiego prawa byli niewinni. Więźniowie byli różnych narodowości, lecz dominowali Polacy z okolic Głębokiego, Postaw i Szarkowszczyzny. Wśród zamordowanych byli min. ks. Franciszek Kuksewicz – proboszcz parafii w Miorach oraz ks. Stanisław Eliasz – proboszcz parafii w Idołcie
Po opuszczeniu Berezwecza przez Armię Czerwoną mieszkańcy miejscowości dotarli na teren więzienia. Za klasztorem w nie zasypanych dołach leżały okaleczone ciała. W klasztorze po rozbiciu świeżego muru wysypały się ciała żywcem zamurowanych…
„Ta zbrodnia musi zjednoczyć nasze narody. Wspólnie powinnismy pamiętać o tej tragedii. Tak, żebyśmy wspólnie mogli budować spokojną przyszłość” – powiedział obecny na uroczystościach ambasador Polski na Białorusi Konrad Pawlik.
Oficjalne władze Białorusi zignorowały to wydarzenie. Ale pamięć o Drogach Śmierci, których na Białorusi jest co najmniej 18, stopniowo jest przywracana.
Na razie za ofiary modli się i wspomina białoruski naród, władze nadal milczą – nawet na pomniku w Mikołajewie nie ma wzmianki, z czyich rak zginęły setki istnień ludzkich tego tragicznego dnia.
Kresy24.pl/belsat.eu/wikipedia.org
1 komentarz
anton litwinski prawnyk kulaka
15 września 2016 o 12:57JASZCZE PRZED 40 ROKEM BYL NIEDALEKO MINSKA – „POLSKI NACIONALNY OKREG IMIA stalina” ( OKREG W OKOLICACH NAJWYCHEJ GORY NA BIALORYSI).