„Nieszczęśliwie potoczyły się nasze wspólne losy. Wzajemne krzywdy trzeba wyjaśnić. Idea Rzeczypospolitej jest piękna, wieczna i oby dane było nam ją tedy jeszcze wspólnie wskrzesić”. Tekst „Polska ekspansja wschodnia? (Ukraina)” autorstwa Krystiana Żelaznego, red. naczelnego The Poland Times, przytaczamy za Kurierem Galicyjskim:
Rzeczypospolita nie wsparła planów księcia Jakuba Kettlera, nie wykorzystała szansy na stanie się potęgą kolonialną w dobie szczytu swojej świetności. Ale chyba też nie była w stanie tego uczynić w tamtym czasie. W sumie trudno się temu dziwić, gdy po Unii Lubelskiej polskie osadnictwo miało do zasiedlenia znajdujące się tuż za przysłowiową miedzą ogromne obszary województw wołyńskiego, bracławskiego, kijowskiego, a następnie również i czernichowskiego. Po co udawać się na niebezpieczne wyprawy w nieznane, kiedy tyle trzeba własnych ziem zagospodarować, a co też przecież przyjdzie o wiele łatwiej?
Niemal bezludne ziemie urodzajnej Ukrainy w XVI wieku zasiedlili polscy chłopi, którzy jednak szybko się zrusyfikowali. Natomiast stricte ruska szlachta, panowie o niezmierzonych majętnościach, będących dla polskich nobilitas spod Lwowa, Krakowa czy Poznania czymś wręcz abstrakcyjnym… niezwykle szybko przyjęli lechicką kulturę za swoją własną. Fakt ten jest tutaj jasnym potwierdzeniem tezy, iż Kraków, a następnie Warszawa nie wywierały nacisków zmierzających do polonizacji tych ziem, do ich wynarodowienia. Możnowładcy oraz szlachta ruska przywdziewali sarmackie żupany i kontusze, zmieniali wyznanie pierwej na ewangelickie, rzadziej od razu na katolickie. Panowie o potędze, której nie sposób było cokolwiek narzucić nawet mowę Reya uznali za lepszą od dotychczas przez nich używaną.
Paradoksalnie muszę tutaj stwierdzić, że źle iż tak się właśnie stało. Ukraińscy ziemianie przyjmując bezkrytycznie polską kulturę i religię nie poprzestali na tym jak to miało miejsce w przypadku Litwinów. Jeszcze z początku panowie ruscy mawiali o sobie „gente Ruthenus, natione Polonus”. Jednak co w Wielkim Księstwie przetrwało niemal do dwudziestego stulecia, na kijowszczyźnie niezmiernie szybko zanikło.
Rzeczypospolita była swoistą ideą, wielu nacji, wielu wyznań i religii. „Polacy” nie stanowili wtenczas narodu we współczesnym tego słowa znaczeniu. Polakiem był każdy mieszkaniec ówczesnego mocarstwa, który poczuwał się do ochrony tych wielkich wartości jakimi są wolność, tolerancja i wspólny monarcha. Polakiem był gdański luterański mieszczanin, który na co dzień posługiwał się językiem niemieckim, a który zaciekle walczył przeciwko germańskim, protestanckim najeźdźcom w dobie wielkich wojen XVII wieku. Był nim również Mikołaj „Rudy” Radziwiłł, który pisząc swe listy do króla Zygmunta Augusta w nienagannej polszczyźnie baczył na fakt, iż „on przecież jak i JKMć Litwin”. Był nim wreszcie szlachcic spod Sandomierza, który wielce się obruszał, gdy go z inszym „stanowym bratem” spod Kalisza, jakimś Wielkopolaninem próbowano zrównać.
Wiśniowieccy, Zborowscy, czy Zasławscy stali się w pewien sposób bardziej polscy niż Mazurzy, czy Małopolanie. Nie pozwoliło to niestety na wytworzenie zbawiennej dla tego kraju monarchii nie dwóch, a trzech narodów. Zgoła dla wielu późniejszych nacjonalizmów wielkie osiągnięcie, jakim było bezkrwawe pozyskanie elity ruskiej stało się paradoksalnie jedną z głównych przyczyn upadku Rzeczypospolitej. Oczywiście, gdyby nie paranoje wynikłe z ustanowienia tzw. Unii Brzeskiej z 1596 r., gdyby nie usilne podburzanie prawowiernej ludności chłopskiej poprzez pozbawianie ich własnej religii, która była w XVII wieku dla człowieka czymś o wiele ważniejszym niż współcześnie… Można by się też zastanowić czy nobilitacja dla przynajmniej 1000 rodzin starszyzny kozackiej mogłaby odmienić losy naszej ojczyzny? Gdybanie. Niewątpliwie z Unią Hadziacką z 1658 r. spóźniono się o co najmniej 10 lat. Stała się już ona niestety łabędzim śpiewem prób pojednania z Ukrainą, która to wiła się w amoku prowadzona przez watażków, a nie elitę narodu na stracenie.
Kozacy Zaporoscy stali się dla narodu ruskiego siłą przewodnią. Ożywili poczucie wspólnoty narodowej, byli praojcami narodu ukraińskiego. Co jednak należy stanowczo podkreślić, mimo szeregu błędów jakie popełniły władze z odległej Warszawy, nie sposób zapomnieć o fakcie, iż obrócenie się ludności ruskiej przeciwko Rzeczypospolitej i jej późniejsze warcholstwo doprowadziło do niemal 70 lat, permanentnie trwającej wojny. Skakanie raz to pod opiekę Tatarzyna, innym razem Turczyna czy Moskala, a na końcu nawet i Szweda zniszczyło nie tylko monarchię polsko-litewską, zrujnowało przede wszystkim Ukrainę, która pierwej podzielona, ostatecznie znalazła się pod swoistą okupacją Cesarstwa Rosyjskiego.
Właśnie rozejm w Andruszowie z 1667 r. stał się największą tragedią dla Ukrainy. Polskie panowanie może do idealnych nie należało, ale… Sicz zlikwidowali właśnie nowi, niby prawosławni, ruscy protektorzy. Niechęć do Lachów stała się jednak na Ukrainie wręcz zaślepieniem. Stało się to tym bardziej dziwnym, gdy spojrzymy na późniejsze lata rozbiorów, które udowodniły, że tylko na ziemiach gdzie rządzili Polacy, czyli we Wschodniej Małopolsce Ukraińcy mieli niemal pełną swobodę rozwoju swojej kultury. Za Zbruczem trwała pełna rusyfikacja…
Nieszczęśliwie potoczyły się nasze wspólne losy. Już Sienkiewicz pisał, iż „nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą”. Historia dowiodła, że jednak nie tędy droga, walka Polaków i Ukraińców do niczego nie prowadzi, a odrzuca jeno przed realizacją poważniejszych celów i zasłania prawdziwe nam wspólne zagrożenia, którym tylko w jedności potrafilibyśmy się im przeciwstawić. Wzajemne krzywdy trzeba koniecznie wyjaśnić, bez tego jak ze spowiedzią, bez której nie sposób przystąpić do przyjęcia sakramentu, tak tutaj do dalszego współdziałania. Idea Rzeczypospolitej jest piękna, wieczna i oby dane było nam ją tedy jeszcze wspólnie wskrzesić.
Krystian Żelazny
red. naczelny The Poland Times
Tekst ukazał się w Kurierze Galicyjskim nr 12 (232) 30 czerwca – 16 lipca 2015
Kresy24.pl/Kurier Galicyjski
5 komentarzy
Ares
10 lipca 2015 o 23:00Nic dodać , nic ująć. Pozdrawiam autora tego artykułu i polecam go do przeczytania i zastanowienia się nad nim zarówno braci Polaków jak i braci Ukraińców. W jedności siła !!! Skłóceni jesteśmy łatwym łupem dla Mordoru.
Globtrotter
12 lipca 2015 o 20:41Kolego, do szkoły. Zborowscy to arcypolski ród, nie Rusini, jak Wiśniowieccy czy Zasławscy. Ciekawe też, jakie to krzywdy ponieśli owi Rusini, a tym bardziej Ukraińcy, z rąk Polaków. Takie, że ich polskie wojsko broniło przed Tatarami i Turkami? To, że Piłsudski najpierw pomagał Petlurze, a potem II RP dała im swobodę zrzeszania się, szkoły, możliwość wydawania pism? Co oni mają NAM wybaczać? Nie będziemy chyba odnosić się do arcyłgarstw neobanderowców, którzy urządzają teraz szopki na Wołyniu i we Lwowie?
jerkras
15 sierpnia 2015 o 22:36Teraz nie ma się co rozwodzić , było i się nie wróci , a wiec należy stworzyć armie i to odbić wszystko i odbić im za wszystkie czasy a próby pojednania z nimi, w sytuacji jak coś wypiją to tylko mówią o riezaniu Lachów nie ma sensu, im wcześniej to zrozumie Polska tym lepiej. To nie żadna zapora przed Rosja to kolejny wróg na granicy i wrzód w prawym płucu Polski zajętej przez nich.
wulgarny
25 października 2015 o 08:30Ukraina głupotą stoi, ale czemu się tu dziwić.
MiraS
1 sierpnia 2016 o 23:01Co ty bredzisz człowieku? Było minęło. Setki lat kultury rolnej oraz międzyludzkiej nie zostało docenione przez lud ruski. W zamian pomordowano 2 setki tysięcy rodaków-rolników z rodzinami. Zbrodnia wymaga kary , nie przebaczenia. Chcesz mieć łeb oderwany za naiwność, droga wolna.