
Collage: Kresy24.pl
Zupełnie nowa i groźna taktyka dywersyjna uderzania dronami z głębokich tyłów wroga nie na długo pozostanie domeną wyłącznie Ukrainy.
Udana ukraińska operacja “Pajęczyna” – atak na cztery lotniska bombowców strategicznych w Rosji oznacza całkowitą kompromitację rosyjskiego wywiadu i kontrwywiadu, które mimo trwających ponad rok przygotowań do tego uderzenia nie były w stanie ich wykryć i udaremnić.
Pomijając kwestie strategiczne, jest to także poważny cios psychologiczny i prestiżowy – lotnictwo “jądrowe” dalekiego zasięgu zawsze było przecież dumą narodową Rosji. Ponadto Ukraińcy udowodnili, że wszelkie ględzenie Trumpa i jego otoczenia, iż “władze w Kijowie nie mają już żadnych atutów” jest niczym więcej, niż właśnie ględzeniem.
Ale prawdopodobnie najważniejszy jest fakt, że zdaniem ekspertów ten atak – pierwszy taki w historii – zasadniczo zmienia reguły prowadzenia wojen.
Tradycyjne wypatrywanie na radarach dronów nadlatujących z terytorium wroga, by je strącić lub ewakuować możliwe cele, staje się bowiem kompletnie bezużyteczne, gdy drony te startują z głębokich tyłów, tuż obok wybranych celów i nie ma już czasu na żadną reakcję.
Teraz władze na Kremlu i dowództwo rosyjskie mogą tylko zgadywać, gdzie i kiedy nastąpi kolejne takie uderzenie, a wszystkich obiektów na terenie całego rozległego kraju ochronić się przecież nie da.
Czytaj o tym więcej: Oślepieni w Pajęczynie! Nowe zdjęcia pokazują potworny skutek ukraińskiego ataku (FOTO).
Niestety, jest też i druga strona tego medalu: jeśli Ukraina zaczęła walczyć w taki sposób, to zapewne wkrótce podobne metody wdroży także Rosja. Paradoksalnie, z czasem może to się okazać znacznie groźniejsze dla państw NATO, niż dla samej Ukrainy.
O ile bowiem kontrwywiad ukraiński jest dość czujny, względnie skuteczny i zapewne przygotowany na próby wwożenia okrężną drogą przez rosyjskie służby ciężarówek z dronami, o tyle nie ma wcale pewności, na ile przygotowane są na ten nowy rodzaj zagrożenia służby zachodnie.
Ruch TIR-ów i przemyt na linii wschód – zachód i północ – południe jest przecież tak duży, że wwiezienie do Europy tej groźnej broni nie jest większym problemem. Co więcej – Rosja może wcale jej nie wwozić od wschodu, tylko kupić na Zachodzie lub sprowadzić z innego kierunku przez podstawione firmy, ewentualnie zmontować na miejscu w prowizorycznym warsztacie.
Ile takich ciężarówek lub zamaskowanych kryjówek z setkami dronów może zostać zainstalowanych w pobliżu kluczowych zachodnich baz wojskowych, elektrowni atomowych, obiektów infrastruktury krytycznej i energetycznej – także w Polsce i spokojnie czekać nawet latami na odpalenie jednym sygnałem? A może już ma to miejsce?
Można też przypuszczać, że o ile Putin nie będzie miał żadnych skrupułów, by zainstalować z wyprzedzeniem taką broń na Zachodzie, o tyle żaden kraj NATO nie odważy się zrobić tego samego w Rosji. Przeważy strach przed politycznymi konsekwencjami takiego działania w przypadku jego wykrycia.
Tyle, że w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego z Rosją, stwarza to dla nas duże dodatkowe zagrożenie, a odpowiedzieć tym samym nie będziemy mieli możliwości. Zaś konsekwencje polityczne nie będą już wtedy miały żadnego znaczenia.
Udaremnienie lub przynajmniej zmniejszenie tego potencjalnego zagrożenia to bez wątpienia wielkie i zupełnie nowe wyzwanie dla zachodnich służb specjalnych i pozostaje mieć nadzieję, że mu sprostają.
Zobacz także: Runął kolejny strategiczny sektor gospodarki! “To już nie jest chwilowe załamanie”.
KAS
1 komentarz
hihi
5 czerwca 2025 o 09:27Tylko roznica jest taka ze samoloty NATO w Europie stoja w hangarach albo w schronach, wiec dron bedzie mial problem zeby sobie na nich ot tak wyladowac.