Wczoraj, 20 stycznia, Stefan Mustafa Abramowicz – urodzony w Klecku (obec. Białoruś) porucznik 13. Puku Ułanów Wileńskich – skończył 103 lata. Wszystkiego najlepszego, panie poruczniku!
Dzieciństwo Stefana Ambramowicza nie było łatwe. Od świtu zaczynał w polu, czy ogrodzie, potem pracował w garbarni ojca – co było typowym zajęciem polskich Tatarów. Do polskiej szkoły poszedł w wieku 10 lat. W Klecku dopiero co otworzono siedmiooddziałową szkołę powszechną. Stefan uczył się do południa, potem uczęszczał prywatnie do szkoły muzułmańskiej, ucząc się zasad Islamu i czytania w jęz. arabskim. Edukację szkolną przerwał z powodu braku funduszy na czesne. W wieku 15 lat ukończył zaledwie pięć oddziałów szkoły powszechnej.
Miał 22 lata, gdy został powołany do czynnej służby w kawalerii. Blisko dwuletnia służba w wojsku zaważyła na jego dalszym życiu. W drodze do koszar Stefan znalazł się w pociągu do Wilna. Na każdej stacji wsiadali młodzi chłopcy – rekruci, obładowani paczuszkami i kuferkami. Stefan myślał o rozstaniu z rodziną i o tym kiedy znowu ich zobaczy. Pocieszał się tym, że będzie miał kontakt z końmi i jazdą w siodle. W Wilnie przeżył szok widząc piękne miasto z ogromną stacją kolejową i plątaniną torów.
Żandarmeria kierowała ich do koszar 13. Pułku, gdzie d-cą był płk Kazimierz Żelisławski. W pułku były cztery szwadrony, a jeden pluton był tatarski wyróżniał się spośród innych jednostek kawaleryjskich orientalnym buńczukiem, czyli znakiem rozpoznawczym oddziału. Rekruci o wschodzie słońca doglądali koni i ujeżdżali je. Kto nie umiał wskoczyć, dostawał od kaprala ułana batem po siedzeniu. Podoficerowie krzyczeli: „Siedzisz jak baba na nocniku, a nie jak żołnierz w siodle na koniu”.
Codziennością były ćwiczenia z szabelką przy ścinaniu łóz, cięcia pozornika z gliny, pchnięć w manekiny, posługiwania się lancą i na tzw. „kobyłce”- drewnianym koniu oraz strzelanie do celu ze ślepej amunicji. Na manewrach rekruci jeździli na koniach po trzech obok siebie, a Stefan zazwyczaj był w środku jako „koniowód”. Trzymał za cugle konie swych bocznych kompanów, kiedy oni walczyli spieszeni.
Do zakończenia służby zostało zaledwie 2 tygodnie, gdy wybuchła wojna z Niemcami. Warkot samolotu i wybuch bomb oznajmił atak wroga z powietrza na stację kolejową Nowa Wilejka i koszary. Kompletnym zaskoczeniem był 17 września 1939 roku. Dowódcy oddziałów nie dostali dyrektyw od zwierzchników: nie wiedzieli czy witać Rosjan czy do nich strzelać. Było ogromne zamieszanie, panika.
27 września 1939 r. Stefan wraz ze swoimi kolegami został ujęty przez Sowietów i doprowadzony do punktu zbornego, gdzie były już setki polskich żołnierzy, policjantów, cywilów. Całą noc ładowano ich w bydlęce wagony, które zostały skierowane w stronę Mińska, stolicy sowieckiej Białorusi. Zatrzymali się na małej stacji kolejowej Kozielsk. Zmarznięci szli o głodzie ok. 10 km do miejsca odosobnienia dla tzw. łagierników – wrogów nowego porządku bolszewickiego. Jak wspomina, panował straszny głód, przeraźliwy chłód i plaga insektów, wobec których jeńcy byli bezradni. Podczas snu robactwo natrętnie wchodziło śpiącym do oczu, uszu, nosa, ust – kąsając ich ciała i przerywając sen.
Potem były trwające trzy tygodnie przesłuchania. Pytano o imię i nazwisko, imię ojca, wiek, adres i co się robiło w domu, przynależność do różnych kółek i organizacji, wykształcenie, stopień i funkcję, jaką się pełniło w wojsku. Niemało dowódców podało się za zwykłych żołnierzy. Niestety większość nie spodziewając się jaki okrutny los ich spotka – nie uczyniła tego. Wtedy odseparowano szeregowych od oficerów, których trzymano pod ścisłą strażą.
W pewien mroźny październikowy poranek wszystkich jeńców-szeregowców, spędzono na ogromną polanę, otoczoną lasem. Uzbrojeni funkcjonariusze NKWD z psami pilnowali a „naczalstwo” wywoływało po nazwisku. Stefan i jego ziomkowie zostali przeniesieni do innego obozu, niedaleko Kozielska. W połowie listopada 1939 r. oznajmiono, że czeka ich wymarsz. Rano otoczeni bojcami z psami ruszyli w stronę stacji kolejowej, pozostawiając w Kozielsku odizolowanych oficerów.
Droga była daleka i zawiodła Stefana do Ałma-Aty, potem do Taszkientu i Samarkandy.
30 lipca 1941 r. w Londynie gen. Władysław Sikorski podpisał z ambasadorem ZSRS Iwanem Majskim układ dot. wznowienia stosunków dyplomatycznych, współpracy na rzecz pokonania Niemiec oraz powstania polskiej armii w ZSRS. Dodatkowy protokół przewidywał zwolnienie z więzień i łagrów obywateli polskich.
Dwa tysiące polskich żołnierzy, jeńców wojennych z obozu w Starobielsku, gdzie przebywał Stefan, usłyszało upragnioną polską komendę: „Baczność, wychodzicie na wolność!”. Ale formowanie Armii Polskiej w ZSRS napotkało na wiele trudności. Władze sowieckie nie wywiązywały się z umowy zawartej ze stroną polską i nie dostarczały Polakom wystarczającej ilości broni oraz wyposażenia. Polscy żołnierze zmuszeni byli do bytowania w złych warunkach, zmagając się z niedostatkiem ubrań, lekarstw i żywności. Zapadła decyzja o ewakuacji armii do Iranu.
W kwietniu 1942 r. Stefan wraz ze swymi towarzyszami niedoli przypłynął okrętem z Krasnowodzka do Persji (Iranu). Potem był Bagdad w Iraku, Transjordania – dzisiejsza Jordania – Palestyna i kąpiel w Jordanie, Jerozolima, Tel-Aviv, Betlejem, Nazaret, Gaza. W 1943 r. polscy żołnierze trafili do Egiptu, a stamtąd w kwietniu 1944 r. dopłynęli do Włoch, gdzie II Warszawska Dywizja Pancerna II Korpusu została włączona do VIII Armii wojsk sprzymierzonych pod dowództwem gen. Montgomery’ego.
Stefana przydzielono jako czołgistę do jednostki bojowej II Dywizji Pancernej II Korpusu. Z Armią Andersa dotarł do wzgórz Monte Cassino, które wydarli Niemcom, 18 maja 1944 r.
Po wojnie osiadł w Manchesterze.
W 2016 r. Stefan Abramowicz został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta. Jednocześnie wręczono sędziwemu ułanowi awans oficerski, który został przyznany przez Ministra Obrony Narodowej.
Również Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii przyznało S. Abramowiczowi walczącemu w 2. Korpusie Polskim gen. Andersa, odznaczenie weterana HM Armed Forces Veterans Badge – Her Majesty’s Armed Forces w uznaniu jego służby w Siłach Zbrojnych Jej Królewskiej Mości, przysługujące weteranom II wojny światowej, (walczącym u boku Brytyjskiej Armii Wojsk Sprzymierzonych) ze szczególnym wyróżnieniem za udział w bitwie pod Monte Cassino.
Autor artykułu: Xenia Jacoby
1 komentarz
Jr
22 stycznia 2018 o 03:47Super scenariusz