Panowanie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, wielkiego mecenasa nauki i sztuki, zaznacza się wyraźnym rozkwitem życia kulturalnego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów XVIII wieku.
Pomimo niemałej ilości wrogów króla, którzy najpierw zazdrościli mu znajomości biegłej siedmiu języków obcych, po drugie zaś, potępiali, ich zdaniem niesłuszne, wydatki skarbu królewskiego przeznaczone na Zamek Warszawski, Pałac w Łazienkach, czy pokaźne królewskie zbiory sztuki, które to zabytki pozostają przecież trwałym, materialnym śladem świetności naszych dziejów i powodu do dumy z naszej kochanej Ojczyzny.
Wspomniane czasy to również okres w dziejach bardzo postępowy, zwany, na podstawie tłumaczenia francuskiego, Oświeceniem. Ożywiony wówczas ruch umysłowy przejawiający się sporą ilością „umysłów światłych”, filozofów, ludzi „pióra”, ale także wspomnianego czasu rozkwitu wielu sztuk.
Wśród których zwłaszcza sztuki teatralnej i muzyki. Do najsłynniejszych przedstawicieli, tej ostatniej, której patronką była w czasach starożytnych Melpomena, należy kompozytor polski Michał Kleofas Ogiński pochodzący z książęcego rodu herbu Oginiec od Oginty – miejscowości znajdującej się dzisiaj w powiecie kowieńskim.
Od najwcześniejszych lat Michał Kleofas uczył się gry na skrzypcach i klawikordzie w majątku jego rodziców, w Guzowie koło Sochaczewa, a później pobierał, jak wielu jemu współczesnych książąt i magnatów, lekcje na fortepianie u najwybitniejszych nauczycieli muzyki w Warszawie. Ciekawostką jest fakt, że z zamiłowania grał, oczywiście w chwilach wolnych od komponowania, w szachy.
Lubił szachy do tego stopnia, iż pewnego razu muzykę nawet porównał do szachów. W jego opinii wszelkie teoretyzowanie w kwestii czy to gry w szachy, czy nawet muzyki o tyle jest bywa istotnym, o ile dany uczeń posiada doń, zdaniem Ogińskiego tzw.: „dyspozycje muzyczne” właściwe od urodzenia. Wierzy więc po prostu w talenty, krytykuje i ośmiesza wszelkie teoretyzowanie na temat sztuki.
Otoczony muzyką, bo często wyjeżdżał do swego stryja o tym samym imieniu Michała Kazimierza, twórcy i budowniczego kanałów, a także mecenasa i założyciela teatru w swoim majątku w Słonimu. Tam także wrażliwy na piękno muzyki książę Ogiński od wczesnej młodości tworzył polonezy, mazurki, walce, kadryle, marsze, menuety, pieśni. Jednak nigdy nie komponował na zamówienie, jak sam twierdził, iż nie pracował długo, w mozole i trudzie nad jego kompozycjami, stosując raczej inny styl przejawiający się weną twórczą, kiedy pomysł nagle przychodził mu na myśl notował. Zapisując zaś dany utwór był bardzo rozemocjonowany. Emocje, jak pisał później we wspomnieniach: „kreśliły stan duszy”. Nigdy też nie został muzykiem zawodowym. Kontynuując tradycję rodu Ogińskich, książę wybrał karierę dyplomaty, polityka, posła na sejm w rządzie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, by od stanowiska komisarza skarbu osiągnąć zaszczytny tytuł podskarbiego Wielkiego Księstwa Litewskiego. W czasie misji dyplomatycznych odbywał podróże do krajów zachodniej Europy, gdzie jako poseł prowadził rozmowy z przedstawicielami rządów w Londynie, Hadze i Amsterdamie w celu poszerzenia morskich kontaktów handlowych z Polską.
Niestety uzurpatorska, antypolska polityka obcych mocarstw i decyzja o trzecim rozbiorze Polski, zajęciu naszych ziem w roku 1795 przez te mocarstwa, zniweczyły powyższe zamiary. Podobnie działo się z wszelkimi prywatnymi dobrami książąt i magnaterii polskiej. Dochodziło do konfiskaty majątków, zwłaszcza szlachty nieposłusznej polityce caratu.
Książę Mikołaj Kleofas Ogiński stracił w jednej chwili cały majątek, gdy odważnie odrzucił, po insurekcji kościuszkowskiej i walkach w jednym szeregu z Jakubem Jasińskim, układ z dowódcą wojsk Aleksandrem Suworowem proponującym mu w zamian za zdradę powrót do Polski. Odtąd aktywnie orędował w sprawie polskiej na emigracji, prowadząc ożywioną działalność, należąc wraz z Czartoryskim w Paryżu do ugrupowania Deputacji. Nie cofnął się przed wyjazdem jako agent – emisariusz do samego Konstantynopola. Stamtąd pisał pełne patriotyzmu pamiętniki, które nie przedstawiały jednak żadnego, konkretnego programu społecznego, jak zauważył to w swoim opracowaniu biograficznym Ogińskiego, profesor Tadeusz Strumiłło.
Ogiński pisał wprost do Napoleona Bonapartego, licząc na jego poparcie dla kraju, wszystko po to, by móc wskrzesić Polskę. Niestety wiarę Ogińskiego podważyła nagła wiadomość o zesłaniu małego kaprala. Wówczas księcia dopadło załamanie, potęgowane dodatkowo kłopotami materialnymi spowodowanymi utraconym wcześniej majątkiem. Wrażliwość kompozytora wystawiona na ciężką próbę odzwierciedla się w muzyce. Sam mistrz pisał, że w czasie, kiedy przebywał na obczyźnie zawsze, gdy zauważył fortepian siadał przy nim i grał zazwyczaj melodie w tonacji molowej.
Ignacy Feliks Dobrzyński, który był jednym z wydawców jego polonezów uważał Ogińskiego za człowieka tworzącym muzykę polską w najczystszym typie. Na początku 1802 roku wrócił do Ojczyzny, gdzie zamieszkał w odziedziczonym po stryju Franciszku Ksawerym Ogińskim majątku w Zalesiu (w połowie drogi między Mińskiem a Wilnem).
Gdy po rozwodzie z Izabelą Lasocką wstąpił w związek małżeński z włoską śpiewaczką Marią de Neri, powstała w Zalesiu piękna, klasycystyczna rezydencja z ogrodem i oranżerią. W tym czasie książę wydawał swoje utwory, także dzięki temu, że jego guwerner z dzieciństwa, Józef Kozłowski był, jak wspomina sam mistrz w Listach o muzyce, „dyrektorem orkiestr Ich Cesarskich Mości we wszystkich teatrach Petersburga i Moskwy”.
Dzięki jego staraniom polonezy „sztychowano” w tamtym czasie w Wiedniu, Berlinie i Lipsku. Stopniowo coraz bardziej w salonach Europy poznawano polonezy Michała Kleofasa Ogińskiego. Jednak tym, który pozostał w sercach większości i na trwałe wszedł do repertuaru orkiestr, stanowiąc jednocześnie wizytówkę jego nazwiska, pozostaje niezapomniany polonez w tonacji a-moll pt. Pożegnanie Ojczyzny. Skomponowany na przełomie XVIII i XIX wieku, zostało wydanych dwanaście polonezów w zbiorku o tym samym tytule Douze polonaises.
Polonez od początku nawiązywał do tańca chodzonego popularnego na wsi, grywany najczęściej na wiejskich weselach. Podobno na przełomie XVII i XVIII wieku zastąpiono nazwę „taniec polski” terminem „polonez”, zaś wcześniej pojawiająca się nazwa polonaise w twórczości na przykład kompozytorów barokowych, czy też w okresie klasycyzmu miała niewiele wspólnego z polonezem poza jego charakterystycznym rytmem w tempie ¾.
Od czasu skomponowania przez Michała Kleofasa pierwszego poloneza stał się on utworem przede wszystkim do słuchania, co wcale nie oznaczało, że go nie tańczono. Samemu mistrzowi odpowiadała pewna „nuta melancholii” a nawet „porywy” entuzjazmu. Inaczej mówiąc, utwór miał wyrażać uczucia, służące wytworzeniu szczególnej, intymnej więzi. Podobnie zresztą jak to uczynił Ogiński w dedykacji zwróconej do czytelników w jego listach o muzyce.
Chociaż największym marzeniem kompozytora było, aby jego dzieło pozostało w świadomości niewielkiego grona osób, które naprawdę interesowały się sztuką. Właśnie o nich zabiegał najbardziej Michał Kleofas pisząc polonezy. Tego nad wyraz melancholijnego muzyka cechowała niezwykła wrażliwość przy jednoczesnej umiejętności wytwarzania szczególnego klimatu wokół odtwarzanego dzieła, umiejętności nader rzadkiej, właściwej tylko najznakomitszym twórcom.
Dowodami na uznanie mistrza nie tylko w kraju ale i poza jego granicami jest cytowana prze niego samego dosyć przewrotna anegdota z pobytu w Prusach o rzekomej jego śmierci, kiedy to przechadzając się ulicami Drezna wstąpił na chwilę do napotkanego po drodze biura adresowego. Tam zagadnęła go pewna kobieta, która okazała się Niemką i na wiadomość o tym, że Ogiński pochodzi z Polski wspomniała wielu jego współbraci, których poznała w Dreźnie. Przy okazji spytała go czy nie zna polskiego kompozytora o nazwisku Ogiński, którego to „koniec tragicznie opłakiwano”.
W odpowiedzi Michał Kleofas usiadł do fortepianu, który tam się znajdował i zagrał poloneza. Kobieta zareagowała płaczem, twierdząc, że nie może opanować łez z powodu losu biednego kompozytora tego utworu. Na co Ogiński jeszcze raz przywitał się: „Dzień dobry, pozwoli Pani, że się przedstawię, bardzo mi miło, jestem Michał Kleofas Ogiński, autor tego utworu”.
Kobieta zdziwiła się: „ Byłże byś pan duchem? Jakże to możliwe… Przecież autor tego poloneza nie żyje, znamy szczegóły jego śmierci. Rozgłoszono wieści, że klęski jego ojczyzny, spowodowały jego samobójstwo”. Dopiero przypadkowy świadek zdarzenia, którego pani wcześniej znała i który ją znał, generał Błaszczyński, wyprowadził ją z błędu i potwierdził tożsamość kompozytora. Fakt ten, jak wspomina Ogiński nie zdarzył się tylko i w wielu miejscach uznawano go za zmarłego, po napisaniu poloneza Pożegnanie ojczyzny. Wśród powodów można wyliczyć niewątpliwie liryzm, nostalgia i patriotyzm samego kompozytora.
Książę Michał Kleofas Ogiński otrzymał od Opatrzności szczególny dar komponowania. Jednocześnie był człowiekiem bardzo skromnym, o swoim talencie sam opowiadał, że wszystko co ma to jedynie „dobre ucho i głębokie poczucie harmonii”.
Jednak tak naprawdę nie tylko o samą harmonię w jego muzyce chodziło. Znawcy zagadnienia twierdzą, iż od polonezów Ogińskiego prowadzi „nić rozwojowa” Elsnera, Kurpińskiego, Moniuszki, a przede wszystkim Fryderyka Chopina, który wykorzystał wprowadzone przez Michała Ogińskiego w polonezie trio. Poza formą zawdzięczamy Ogińskiemu nadanie początku kształtowania się stylu narodowego w muzyce polskiego XIX wieku. Michał Kleofas spoczywa pochowany we Florencji, w kościół Santa Croce obok Galileusza i Michała Anioła Buonarottiego. Książę Michał Kleofas Ogiński miał niezwykłą wrażliwość, właśnie melancholia pełnych sentymentalizmu polonezów sprawiła, że nacechowane indywidualizmem twórcy stały się wzorem gatunku i przeszły na stałe do historii muzyki polskiej.
Ciekawostką jest fakt uwiecznienia poloneza Pożegnanie ojczyzny przez Mykołę Syadrysty’ego sławnego z mikro-miniatur artysty z Ukrainy, który wykonał, między innymi, najmniejszy na świecie portrecik Jana Pawła II, na pestce tarniny. Artysta zapisał melodię poloneza na szklanym płatku chryzantemy wielkości 2 na 5 milimetrów. Jest to najmniejszy na świecie zapis nutowy, który zaprezentowano na wystawie w Narodowo Kijowsko-Peczerskim Rezerwacie Historyczno-Kulturowym.
Pożegnanie ojczyzny jest jednym z najbardziej znanych obecnie w Polsce polonezów. Jest wykonywany na uroczystościach patriotycznych, wykorzystywany w filmach i przedstawieniach teatralnych.
P.S. Autorka w/w artykułu zakochana w Polonezie Ogińskiego od wielu lat uwielbia wykonywać go na fortepianie i może pochwalić się też formą wokalną poloneza, który wykonywała wraz z chórem akademickim KUL-u przy okazji prawie każdego występu, zwłaszcza dla Polonii za granicami kraju. Polonez Ogińskiego na chór został opracowany przez „Mistrza” jak go nazywali chórzyści, wielce zasłużonego dla Polski, zmarłego w 2009 roku, profesora Kazimierza Górskiego dyrygenta chóru akademickiego KUL.
Urszula Adamska
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!