W roku 1974 jako młody nauczyciel rozpocząłem pracę na stanowisku dyrektora szkoły jabłonowskiej.
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego szkoła nosi taką nazwę, gdyż wokół były wioski Szczeczyce, Kuczyce, Ułazy, ale Jabłonowa niebyło. Nikt z miejscowych ludzi nie mógł mi udzielić odpowiedzi. Przez lata poszukiwałem i gromadziłem informacje na temat Jabłonowa, bo własną historię należy znać.
Ksiądz Lucjan Radomski, proboszcz parafii w Łunnie, udostępnił mi m.in. notatki Witolda Karpyzy, które mu przekazał autor.
W jego notatkach czytam: «W XVIII wieku nadniemeński Jabłonów był własnością Jabłonowskich herbu Prus III. Fakt ten potwierdza lakoniczna notatka zamieszczona w Słowniku Geograficznym, która wieś tę określa jako «pamiętna pobytem znanego w historii nauki polskiej Aleksandra Jabłonowskiego, wojewody nowogródzkiego». Wojewoda miał tam jedną ze swych licznych rezydencji, ale na jej temat nie ma żadnych przekazów. Także późniejsze losy Jabłonowa niezupełnie są jasne. Nie ulega wątpliwości jedynie to, że w połowie XIX w. dobra owe należały do Oktawiusza Eysymontta herbu Korab, męża Heleny z Sołtanów, starościanki Słonimskiej. Prawdopodobnie ich jedyna córka Zofia (ur. 1845), poślubiwszy w 1870 r. Henryka Łubieńskiego (1844–1925), najstarszego syna Tomasza Wentwortha (nazwisko przybrane po ojcu chrzestnym Szkocie) i Adeli z Łempickich, otrzymała Jabłonów w posagu lub w spadku.
Istniał tam obszerny dwór, wzniesiony prawdopodobnie przez Eysymonttów, znany jedynie z rysunku Napoleona Ordy z ok. 1860 r. Według wszelkiego prawdopodobieństwa rysunek ten przedstawia elewację tylną tego budynku. Można więc na jego podstawie stwierdzić tylko, że siedziba Eysymonttów, a później Łubieńskich, była budowlą parterową, może z kolumnowym portykiem od frontu, a z pewnością z dwoma krótkimi skrzydłami po bokach od strony ogrodowej. Środkową część domu nakrywał gładki dach czterospadowy, skrzydła zaś dach– dwuspadowy. Według tegoż przekazu, po obu stronach skrzydeł wznosiły się jeszcze jakieś pawilony, z których jeden mógłby oficyną, drugi oranżerią i ogrodem zimowym. Dwór stał przy drodze biegnącej wzdłuż wysokiego brzegu Niemna. Został zniszczony w czasie I wojny światowej, skoro na jego temat brak wzmianek w przewodnikach po ziemi grodzieńskiej z okresu międzywojennego».
Dzięki rysunkowi Napoleona Ordy możemy zobaczyć, jak wyglądał pałac w Jabłonowie, po którym nie pozostało nawet śladu. Więcej wiadomości o Jabłonowie znajdujemy we wspomnieniach Emilii z Sołtanów Korsakowej, matki Włodzimierza Korsaka (1886-1973), znanego pisarza, pochowanego w Gorzowie Wielkopolskim. Wspomnienia te mamy również dzięki Witoldowi Karpyzie. «Z tych moich lat dziecinnych –wspomina Korsakowa –wspomnę jeszcze niektóre osoby, częściej widywane i miejscowości więcej znane. Więc naprzód Jabłonów. Ta pyszna, wspaniała a zarazem sympatyczna rezydencja ciotki Helenyz Sołtanów, wychowanicy hrabiny Niesiołowskiej z Rosi, naprzód jako Eysymonttowej, później Pileckiej. Nie był to strojny pałac, ale niesłychanie oryginalny, olbrzymi dom z dziwacznie pozałamywanymi skrzydłami. Ogromne, cegłą wykładane, ciemnawe i pełne cel korytarze, grube mury, sutereny pod całym domem, kilka dużych, pustych sali, nadawały by mu raczej pozór dawnego klasztoru, gdyby nie wesołe i miłe urządzenie tej części domu, która była zamieszkana. Z reszty zrobiono składy, lamusy. Dziedziniec ogromny z przepięknymi grupami olbrzymich lip, a w jednym jego rogu – kaplica. Od strony zatoki Niemna, w której na zimę stawały berlinki, wożące zboże i bardzo ożywające okolicę, nad urwistym brzegiem rzeki pyszny ogród angielski ze strzyżonymi szpalerami, kopanymi stawami, altanami, sklepionymi alejkami. Widok z okien, a szczególnie z tak zwanej galerii, był zachwycający.
Życie tam się wiodło prawdziwie wielkopańskie: pełno służby męskiej i żeńskiej, doskonale tresowanej, kuchnia wykwintna, mnóstwo gości. Oryginalne i prawdziwie typowe były niektóre osoby z domowników. I tak, stryj Zosi i jej opiekun pan Lucjan Eysymontt przez wszystkich szanowany i lubiany, dziwnie brzydka, maleńka figurka, chodząca kaczkowato na biednych, kiedy skutkiem wypadku połamanych i źle zestawionych i krzywo zrośniętych nóżkach, w peruce, staroświeckim halsztuku, z kołnierzykami, które mu do oczu dochodziły. Bardzo mądry i uczony zdolny, trochę poeta, a taki cichy i skromny, że nikt by się tego nie domyślał, anielsko dobry, małomówny, a jednak wesoły i dowcipny. A dalej panna respektowa, Hyacyta Grudowska. Zwana Jacysią. Zarządzająca całym domem, wiecznie drepcząca a taka skąpa, że do cudów się liczyło, że którejś z nas udało się coś z apteczki jej wyprosić. Dopiero na wielkie występy, na zebrania, szczególnie na imieniny cioci, a od śmierci cioci Niesiołowskiej, na święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, Jacusia dla honoru domu występowała ze swoimi specjałami. Niezapomniane były w Jabłonowie choinki dla dzieci, a także niespodzianki na imieniny cioci, przedstawienia amatorskie, grupy z żywych kwiatów, iluminacje, żywe obrazy. Toteż każdy pobyt w Jabłonowie pozostawiałam dzieciom wrażenie czegoś czarodziejskiego. Z osób tam widywanych wspominam przede wszystkim książąt Lubeckich z Czerlony».
Jednak te wspomnienia nie rozwiązują zagadki pochodzenia nazwy Jabłonów. Wróćmy raz jeszcze do notatek Witolda Karpyzy.
«Kiedy chodzi nam o czasy wcześniejsze, to wiadomo, że majętność ta należała kiedyś do dóbr wołpiańskich, władcami których byli Sapiehowie. Wdowa po Karolu Sapieże, generale artylerii litewskiej, Anna Karolina z domu Radziwiłłówna wyszła za mąż za Aleksandra Jabłonowskiego i przyniosła mu w posagu olbrzymie dobra, m.in. i Jabłonów. Czy Jabłonów, co sugeruje nazwa, został założony przez Jabłonowskiego, który wybudował w końcu XVIII wieku dwór – nie wiadomo. Ale wiadomo, że on fundował Jabłonowie kaplicę”.
O wielu talentach księcia Jabłonowskiego
Książę Józef Aleksander Jabłonowski przyszedł na świat 4 lutego 1711 w Tychomlu na Wołyniu jako syn Aleksandra Jana, chorążego wielkiego koronnego, i Teofili z Sieniawskich. Początkowo kształcił się w domu rodzinnym. Edukację swą dokończył w latach 1729-1731, poprzez podróż zagraniczną, podczas której odwiedził: Francję, Niemcy, Holandię i Anglię.
Znany jako historyk, bibliograf, mecenas sztuki, heraldyk, tłumacz i poeta. Kawaler orderów Złotego Runa, św. Michała i św. Huberta. W czasie ponownego panowania króla Stanisława Leszczyńskiego był jego gorącym zwolennikiem, posłował od niego. W roku 1743 uzyskał od cesarza Karola VII tytuł książęcy. Stolnik wielki litewski od1744 r. Był posłem województwa płockiego na sejm 1746 roku, a w1750 r. posłem ziemi halickiej. Po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej zrezygnował z urzędu senatorskiego. W latach 1755–1772 był wojewodą nowogródzkim.
Większe natomiast zasługi oddał na polu nauki historycznej, w zakresie której wydał szereg dzieł Z jego polecenia i jego sumptem wyszedł w roku 1772 w Paryż uznany atlas Rizziego Zannoniego – pierwszy atlas ziem polskich «Carte de Pologne…». Jego dzieło «Heraldyka i Tablice genealogiczne» jest cennym przyczynkiem do dziejów rodzin.
W roku 1774 założył na Uniwersytecie w Lipsku instytucję naukową, nazwaną Towarzystwo Naukowe Jabłonowskich, połacinie (Societas Jablonoviana), które funkcjonuje do dziś. W XVIII wieku wydawało ono dzieła z zakresu historii (Polski), matematyki, ekonomii. Był popularyzatorem dzieł Mikołaja Kopernika, zabiegało wykreślenie z indeksu jego dzieł zakazanych, niestety bezskutecznie. W 1761 roku wykupił dworek w Czarnolesie, by zachować pamięć o Janie Kochanowskim.
Posiadał aż 18 rezydencji, m.in. pałac w Podhorcach k. Stryja, pałac w Jabłonowie k. Łunny, zamek w Lachowcach na Wołyniu, zamek w Zawałowie, pałac w Busku, «palatia» w Książęcinie, Prussowie, Steblowie, Ziemielińcach, Ulowcach. Przyczynił się do fundacji kościoła i klasztoru trynitarskiego w Teofilpolu, murowanego kościoła i klasztoru dominikańskiego w Lachowcach, kaplicy i misji bazyliańskiej w Jabłonowie Litewskim. Na zamku w Lachowcach, wzniesionym na wyspie, w kształcie pentagonu, zgromadził jedną z najwcześniejszych kolekcji starożytności w Rzeczypospolitej, gromadzoną od lat 30. XVIII wieku, oraz rozbudowaną galerię portretową.
Miał swoje dziwactwa, w rezydencji w Lachowcach utrzymywał dwór z monarchiczną okazałością, nadworną milicją, służbą, jako nie-zależny władca odprawiał sądy i wydawał ustawy dla swych poddanych i dworzan. Był niewolnikiem aż do absurdu posuniętej etykiety dworskiej. Tytułował się szumnie: «Książe z Prusów na Lachowcach, hrabia na Łysiance i Zawołowie, liber baron na Podhorcach, stolnik Wielkiego Księstwa Litewskiego, sądowy ziemi Buskiej, Wołpiański, Korsuński, Oniksztański, Dzwinogródzki i Zagajski etc. starosta, Bakanciski i Ławryjski dzierżawca, kawaler orderu «Ryńskiego» rotmistrz wojsk koronnych». A przecież później doszły inne tytuły i odznaczenia. «Bawiąc się wliczną reprezentację monarchiczną– czytamy w książce Józefa Dunina Korwickiego «Wędrówka od źródeł do ujścia Morynia» – każdą niedziele, przybrany w mitrę, gwiazdę i wstęgę orderu, zasiadał na tronie, dając posłuchanie swym dworzanom, wasalom i poddanym, którzy zbliżając się obowiązani byli przyklęknąć».
Miał dwie żony: Karolinę księżniczkę Radziwiłł, kanclerzankę wielką litewską oraz Wiktorię, księżniczkę Woroniecką, którą zaś lubił ze względu na jej pochodzenie z domu, z jagiellońskim spokrewnionym. Z tej żony, córki Teofila Strzeżysława za Józefem Sapiehą i Anna Dohrogniewa za Lanckorońskim i syn August-Dobrogost, dziedzic dóbr steblowskich, dawna mazowiecka rodzina wzięła nazwisko od wsi Jabłonowo w powiecie mławskim, blisko granicy pruskiej położonej.
Po śmierci swojej żony Anny, Jabłonowski, mający już wówczas lat 50, ożenił się powtórnie z wychowanicą Branickich, 15-letnią zaledwie, Franciszką Wiktorią, księżną Woroniecką, ubogą wprawdzie, ale ładną. Według herbarza Bonieckiego ślub odbył się 5 sierpnia 1766 r. właśnie w Jabłonowie nad Niemnem. Musiało to się odbyć w kaplicy, gdyż kościoła w Jabłonowie nie było. Z małżeństwa tego pozostał August Dobrogost Jabłonowski, który Jabłonów, Słowikowszczyznę, Stary Dworzec i Namejki sprzedał księciu Woronieckiemu. Od niego prawdopodobnie Jabłonów przeszedł do Eysymonttów. U Aftanazego znajduję, że majątek Jabłonów w połowie XIX w. był posiadaniu Oktawiana Eysymontta, żonatego z Heleną Sołtanówną, późniejsza Pilecką. Ich córka Zofia (ur. w 1845 r.) wyszła za mąż w 1870 roku za Henryka Łubieńskiego (1844-1925) w Łomży i w posagu lub spadku otrzymała Jabłonów…
Smutny epilog
Pałac w Jabłonowie spłonął czasie pierwszej wojny światowej. Szkołę w Jabłonowie zamknięto z powodu braku uczniów w latach80. Ub. w., w jej budynku leczono osoby uzależnione od alkoholu. Później i lecznicę zamknięto, teraz budynek stoi opuszczony i wkrótce będzie ruiną, teren wokół jest zarośnięty chwastami. Jeszcze kilkanaście lat temu w odnodze Niemna remontowano barki, które przewoziły piasek po rzece. Teraz i barki już nie pływają Niemnem. Stoją w zatoce, opuszczone i zardzewiałe.
Leon Karpowicz/ Magazyn Polski nr 8(92) sierpień 2013
3 komentarzy
józef III
7 września 2014 o 22:25zaginiona cywilizacja – tak było wszędzie na Wschodzie gdy odchodziła POLSKA.
Pol
13 marca 2015 o 11:33Jak to możliwe ze my nic nie wiemy o naszych przodkach ??….dlaczego niszczy sie wszystko co Polskie??….zaciera slady POTĘGI POLSKIEJ /LECHICKIEJ.?……przeciez to także historia wszystkich narodów nadbałtyckich !!!……jestesmy ich RODZICAMI..?…..czy panami?…..a jeśli RODZICAMI …dlaczego mordują nas tak potwornie?? i zacierają ślady naszej WŁADZY NA TYCH ziemiach ??…..dlaczego filmy z tych czasów przedstawiają chłopstwo a nie szlachtę!!?….wykształcona ,elegancka,bogata,piękna,obyta,…..piękne budowle…osady…..literatura zapewne i kultura..dzieła sztuki…..GDZIE TO WSZYSTKO SIE PODZIAŁO.?
wulgarny
20 czerwca 2016 o 15:48Wschodnia dzicz zniszczy wszystko.