W ostatnim dniu 2016 roku okazało się, że Aleksander Łukaszenka zatwierdził jednak projekt umowy w sprawie Kodeksu Celnego Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Jednak – uwaga! – dokument będzie wyłącznie podstawą dalszych negocjacji.
Tym samym białoruski przywódca wysłał na Kreml sygnał pojednaczy, pozostawiając sobie jednocześnie pole manewru. Przypomnijmy, że kodeks ten podpisali 26 grudnia w Petersburgu czterej prezydenci – Rosji, Armenii, Kazachstanu i Kirgistanu.
Wprawdzie przywódca Kirgizji Ałmazbek Atambajew troszkę pogrymasił, ale to i tak bagatelka w porównaniu z milczącą woltą białoruskiego przywódcy, który szczyt Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym w ogóle zignorował.
Rzeczywiście, nigdy białoruski prezydent nie ukrywał, że ma wiele wątpliwości odnośnie integracji i samego kodeksu. Ale zignorowanie wizyty w Petersburgu był to sygnał skierowany do Moskwy, że oto Łukaszenka jest bardzo niezadowolony z posunięć Kremla w ogóle.
Wbrew oczekiwaniom, Nowy Rok i nie przyniósł rozwiązania konfliktu gazowego, a właściwie brak konsensusu co do cen za ropę i gaz przerodziło się w kompleksową konfrontację (w tym wojnę handlową i propagandowe strzały w mediach).
Moskwa się uparła, żądając pełnej zapłaty za gaz ( niewykluczone, że chce czegoś jeszcze, o czym nie mówi się oficjalnie, np. miejsca na bazę lotniczą, sprzedania smacznego kąska, jakim dla rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego jest Mińska Fabryka Traktorów, a może przełączenia eksportu produktów naftowych z portów bałtyckich na rosyjskie).
Mińsk z kolei uważa, że cena gazu jest zbyt wysoka i nie odpowiada umowom integracyjnym. No, i również z innych, wrażliwych powodów nie chce iść na ustępstwa.
Czyli na razie mamy klincz, ale biorąc pod uwagę kryteria wagowe należy uznać, że są one zupełnie różne. Dlatego Mińsk przy całej swojej brawurze zmuszony jest do złagodzenia tonu.
Musi ustąpić, zachowując twarz
Ta historia przypomina konflikt z czerwca 2009 roku, kiedy Łukaszenka rozgniewany sankcjami na białoruskie mleko (Rosja z uporem doszukiwała się wszelkiego rodzaju szkodliwych bakterii), zignorował szczyt OUBZ, na którym zaplanowano podpisanie porozumienia w sprawie Zbiorowych Sił Szybkiego Reagowania.
Wtedy zarozumialstwo i śmiałość baćki odniosły skutek: Główny inspektor sanitarny okazał się wyrozumialszy dla białoruskiego mleka, więc Łukaszenka w ciągu kilku miesięcy po cichu podpisał umowę, na której zależało Rosji. Prawdopodobnie w ten sam sposób stanie się i teraz.
Na razie uprawnienia do prowadzenia negocjacji dotyczących projektu posiada Państwowy Komitet Celny Białorusi, który może dokonywać jedynie zmian w dokumencie „nie mających zasadniczego charakteru”.
Strona białoruska podpisze umowę „po osiągnięciu porozumienia w ramach zatwierdzonego projektu”, głosi dekret prezydencki z 28 grudnia.
Jednak mając na uwadze niezwykłą intensywność stosunków dwustronnych, trudno zgadywać jak to się wszystko skończy. W tym miejscu przychodzi na myśl inna analogia. Gdy po gruzińskiej wojnie 2008 roku, Moskwa naciskała na Białoruś, by ta uznała niezależność Abchazji i Osetii Południowej, Łukaszenka „zrzucił” tę powinność na białoruski parlament, sprawiając wrażenie, że oto parlament na Białorusi jest organem rzekomo niezależnym, a on, żadnego wpływu na deputowanych nie ma…
W rezultacie, niewygodną kwestię, która pod znakiem zapytania stawiała ówczesną odwilż w stosunkach między Mińskiem a Zachodem, udało się odłożyć na później.
Być może i teraz nie wiemy wszystkiego, jaką niezależność posiada Komitet Celny RB.
Na wulkanie „braterskiej integracji”
Jeśli już tak na poważnie, to jest oczywiste, że zakres manewrowania dla władz białoruskich staje się coraz bardziej ograniczony.
Prezydent nie ukrywa, że w zasadzie to jest mocno rozczarowany integracją euroazjatycką, która nie przyniosła pożądanych korzyści (handel w ramach EAUG spada), a przy tym zobowiązuje do przekazania szeregu kompetencji organom ponadnarodowym. Tymczasem żadnych ograniczeń suwerennej władzy nad krajem, nawet symbolicznych, Łukaszenka nie toleruje!!!.
Jednak trudno sobie wyobrazić, że Białoruś opuszcza EAUG, OUBZ. Moskwa wybaczała swojej najbliższej sojuszniczce wiele, ale tego z pewnością by nie zniosła. A po wydarzeniach krymsko – donbaskich, najbardziej brutalny scenariusz nie wydaje się być tylko czystą fantazją.
Jednak rosyjskie przywództwo raczej nie jest zainteresowane zaostrzeniem konfliktu z Białorusią, żeby jutro wysłać na Mińsk czołgi z Klinc do Jelni, choć według wielu komentatorów, taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy.
Dlaczego tak sądzę? – to już inny temat. Przypomnę tylko, że Kreml tkwi po uszy w problemach ze względu na Ukrainę, wojnę w Syrii, sankcje osłabiają wciąż gospodarkę rosyjską, a Władimir Putin ma w bliskiej perspektywie nowe wybory.
Pewnie udałoby się siłowe zajęcie Białorusi, (choć białoruskie „Polonezy” – to poważna sprawa), ale co dalej? Wywołałoby to kryzys nieporównywalny z kryzysem krymskim.
Tak więc białoruska władza skazana jest na euroazjatycką integrację nie tylko dlatego, że boi się Moskwy. Nie, ale jaką tak naprawdę ma alternatywę?
Żeby zintegrować się z Europą, musiałaby zmienić sposób zarządzania gospodarką, wprowadzić demokrację. A to oznaczałoby jedno – Koniec reżimu.
Na takie poświęcenie nikt w Mińsku nie pójdzie, lepiej na swój własny sposób poukładać się w poradzieckim sojuszu autokratów, bo choć koncepcje mogą wydawać się surowe, ale takie…. swojskie.
Czyli, żyjemy na wulkanie.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Kresy24.pl/naviny.by
2 komentarzy
Vernyhora
2 stycznia 2017 o 21:40Panie Prezydencie, może już czas na zdecydowany zwrot w kierunku Polski.
Wiem że obecne władze w Polsce są „miętkie”, ale czekać na Generała który przejmie władzę, to może zbytnia strata czasu!
Wschodni morderca niedługo zacznie na wielką skalę mordować swoich:
„…morze rozlanej krwi i stosy trupów, gdy wschodnia armia Niedzwiedzia wznieci bunt…”!
Dołączcie do Międzymorza: „…Bitna Białoruś, bujne Zaporoże pod Polskie dążą sztandary, sięga nasz Orzeł aż po Czarne morze, na szlak swój wracając prastary….U wschodu słońca Młot będzie złamany, pożarem step jest objęty, gdy Orzeł z Młotem zajmą cudze łany, nad rzeką w pień jest wycięty ….Witebsk, Odessa,Kijów i Czerkasy to Europy bastiony, a barbarzyńca aż po wieczne czasy do Azji ujdzie strwożony…”
Więc czekamy na Was Bracia! Czas!
mich
3 stycznia 2017 o 04:09myslisz ze to takie łatwe?chcesz zeby putin zajoł pół białorsi? od tak sobie odwrót po 30 latach tanczenia od rosji skonczył by sie katastrofą dla tego kraju , jedyna szansa to zapasc rosji jak miało to miejsce w 1990