Gorąco zachęcamy naszych dostojnych czytelników, by zapoznali się z historią mieszkającej na co dzień w Łodzi Anny Petlak, która właśnie wróciła z Chmielnickiego na Ukrainie, gdzie pracowała woluntarystycznie jako nauczycielka języka polskiego, literatury i historii, przy czym „pracowała” nie jest tu najszczęśliwszym określeniem. Lepiej powiedzieć: była na misji.
„W Chmielnickim od 17 lipca trwa Szkoła Letnia, realizowana w ramach projektu „Biało-czerwone ABC. Dofinansowanie wydarzeń uzupełniających edukację polską i o Polsce na Ukrainie” współfinansowania w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą w 2017 r. Organizatorem Szkoły jest Fundacja Wolność i Demokracja, która między innymi aktywnie wspiera oświatę polską na Ukrainie. Z ramienia Fundacji jako wolontariusz przyjechałam do Chmielnickiego, by pomóc w organizacji tego ważnego przedsięwzięcia i poprowadzić zajęcia z języka, literatury oraz historii polskiej. W turnusie uczestniczy czterdziestu uczniów 9–11 klas z polskich szkół sobotnich. Wśród kursantów są osoby, które w przyszłym roku wezmą udział w olimpiadach z literatury i historii Polski. Zajęcia prowadzone są w Centrum Polsko-Ukraińskim przy Chmielnickim Uniwersytecie Narodowym oraz w Polskiej Szkole Sobotniej. Miałam okazję być na uroczystym otwarciu w 2004 roku owego Centrum, kiedy to wspólnie z władzami Uniwersytetu Łódzkiego przyjechałam w celu nawiązania współpracy pomiędzy uczelniami.
Podczas Szkoły Letniej, oprócz zajęć w gmachach Centrum Polsko-Ukraińskiego i Polskiej Szkoły Sobotniej, zaplanowano także lekcje w plenerze i wycieczki. 19 lipca udaliśmy się do kościoła św. Anny na Greczanach, gdzie proboszcz parafii ksiądz Henryk Dziadosz oprowadził nas po obiekcie i opowiedział o historii kościoła i parafii, o trudnych losach Polaków z Chmielnickiego i przyległych wsi. Mieliśmy możliwość obejrzenia monumentalnej (36 m2) ikony Sądu Ostatecznego, którą namalowała Augustyna Krasij. Jest to kopia ikony autorstwa Kiko Arguello, która znajduje się w Domus Galilaeae na Górze Błogosławieństw w Izraelu. Obraz pani Krasij jest namalowany na wapiennej ścianie w Kaplicy poświęconej Polakom brutalnie zamordowanym w czasie represji komunistycznych. Ksiądz Henryk zapoznał nas z historią tego obrazu i szczegółowo omówił jego tematykę. Następnie wytłumaczył nam symbolikę znajdującej się w tejże kaplicy instalacji w postaci krzyża, którego ramię poziome jest kopią Całunu Turyńskiego, zaś na ramieniu pionowym znajduje się lista nazwisk 1500 ofiar represji. Na prośbę Pani Julii Sierkowej opowiedział również swoje wspomnienia o Janie Pawle II, który udzielił księdzu swego czasu sakramentu kapłaństwa. Potem wspólnie z księdzem Henrykiem odmówiliśmy w Kaplicy Jana Pawła II modlitwę. Był to dla nas wzruszający dzień i pozostanie on na długo w naszej pamięci.
W ciągu pierwszych dni Szkoły poznałam wielu wspaniałych i ciekawych ludzi. Biorąc pod uwagę to, że prawie 30 lat temu sama uczyłam się języka polskiego (najpierw na lekcjach u Pani Julii Sierkowej, później zaś w Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców przy Uniwersytecie Łódzkim), obcowanie i dzielenie się swoją wiedzą z młodymi ludźmi, którzy chcą poznać język, kulturę i historię swoich przodków oraz pragną w przyszłości studiować w Polsce to dla mnie niezwykłe przeżycie i zaszczyt”.
Anna Petlak
Łódź
7 komentarzy
prawy
2 sierpnia 2017 o 08:19Jak UA realizuje prawa polskiej mniejszości narodowej do nauki w języku ojczystym zagwarantowane w szeregu aktów międzynarodowych i umów dwustronnych , których sygnatariuszem lub strona UA, jest?
Jak RP korzysta z uprawnień wynikających z tych aktów, w przypadkach gdy sygnatariusze lub strony nie wypełniają obowiązków wynikających z tychże aktów?
Dlaczego w XXI wieku, RP zachowuje się tak, jak w czasach „siłaczek”,
gdy państwa polskiego NIE BYŁO ?
Japa
2 sierpnia 2017 o 09:18To podbój obszaru grekokatolickiego przez formacje toruńskie. Tyle, że wolność wyznaniowa powinna być podstawą , a nie warunkiem. Pamietam lata 90-te gdy nauczanie polskiego było prowadzone przez siostry zakonne i tego typu instytucje. To było bezwarunkowe. Było szczere. Siostry dożywiały dzieci , a same cierpiały biedę. Nauka polskiego wynikała z potrzeby ducha, a nie była „drzwiami” do Gejropy. Z obecnej liczby uczących się w Polsce wynika, ze tam żyją tłumy Polaków, którzy się ukrywali w obawie przed represjami. Nic bardziej złudnego. Karta Polaka, to taki sam towar jak każdy inny. Da się ją kupic jak papierosy w kiosku.
Szafowanie tym jest błędem. Osobiści znam „dysydenta” z Białorusi, który z pokorą studiował na prestiżowej polskiej uczelni. Dziś pracuje w jednym z krajów Korony Brytyjskiej. Ujawnił sie jako potomek banderowców, którzy w obawie przed karą uciekli na teren Białorusi. Dziś czynnie wspiera postmajdanowców. Jezdzi na Ukrainę i sieje nienawiść do Polski i Polaków. To nie wyjątek, to prawidłowość. Cóż nawiedzone osobniki z polskich instytucji, uczelni, organizacji , czy Komisji senackiej d/s Cudzoziemców mają tyle w głowie co baran w torbie. Realizują swoją misję, w/g swojej , powierzchownej, wiedzy i iluzji pseudopatriotycznej. Gdyby przyjrzeli się jakie warunki stawiało i stawia państwo Izrael, to by połowa, a może 3/4 tych „Polaków” Karty Polaka nie zobaczyło.
prawy
2 sierpnia 2017 o 11:35Taką taktykę, zgodną zresztą z ich ukronazistowskim satanistycznym „dekalogiem”, masowo stosowało OUN i podrzędne w II RP.
RP czy II-Ga czy III-cia NIC się nie uczy.
prawy
2 sierpnia 2017 o 11:39Wystarczy porównać odpowiednie dane o sytuacji mniejszości polskiej i węgierskiej w UA, aby zrozumieć, jak postępuje RP.
SyøTroll
2 sierpnia 2017 o 12:38Wiadomo jak, w sposób tzw. „odpowiedzialny” czyli poświęcają promocję polskości wobec wspólnej z post-majdanową Ukraina linii antyrosyjskiej (niektórzy „bardziej nienawidzą Rosji, …”).
Tomek
2 sierpnia 2017 o 13:16Takie letnie zajęcia z polskiego dla Polaków (czy też czasem potomków Polaków) mieszkających na Ukrainie były organizowane w latach 90-tych (bodajże przez Wspólnotę Polską?) i była to inicjatywa dość popularna, uczącymi byli studenci. Miałem okazję uczestniczyć w prowadzeniu tych zajęć. Miedzy innymi nad Morzem Azowskim, gdzie żyją potomkowie zesłańców po powstaniu listopadowym.
Alexander
3 sierpnia 2017 o 09:25Zamiast krytykować nauczanie języka polskiego na Kresach spójrzcie lepiej na politykę Niemiec w kwestii uznania przynależności do narodu niemieckiego. Patrzcie i uczcie się !
W RFN uznaje się za Niemca każdego Polaka, którego przodkowie posiadali w czasie okupacji hitlerowskiej III grupę Niemieckiej Listy Narodowościowej. Na Górnym Śląsku i na Pomorzu takich ludzi były setki tysięcy, gdyż na DVL wpisywano w atmosferze terroru psychologicznego. Potomkowie tych ludzi nie są etnicznie żadnymi Niemcami, ale w RFN uznaje się ich za Niemców.
Generalnie rzecz ujmując narodowość jest kategorią płynną i zmienną. Nie determinuje jej biologia, ale prawo i psychologia społeczna. Przepływy ludzi pomiędzy poszczególnymi narodami są rzeczą naturalną. Chodzi o to, aby umiejętnie to wykorzystywać. Wyjątki w postaci obłudy i zaprzaństwa wśród kandydatów na Polaków zawsze się znajdą ,ale nie należy się tym przejmować.