Do wybuchu na atomowym okręcie podwodnym „Jekatierinburg” doszło w murmańskiej stoczni „Zwiozdoczka”.
Na szczęście eksplodował nie reaktor, lecz tylko… kocioł w kambuzie, czyli w okrętowej kuchni. Tak przynajmniej donosi miejscowa agencja FleshNord. Ranna została jedna osoba, jej stan jest oceniany jako ciężki. Marynarze nie tylko z tego powodu mogą nazywać swoją jednostkę pechową. To już drugi taki incydent. Poprzedni był znacznie poważniejszy…
Trzy lata temu okręt przechodził planowy remont w pływającym doku 82. stoczni wojskowej w obwodzie murmańskim. W ich trakcie wybuchł na nim potężny pożar. Najpierw zapaliły się śmieci pozostawione przez robotników, potem otaczające okręt rusztowania. Walka z ogniem trwała 20 godzin, ostatecznie pożar ugaszono, podtapiając „Jekaterinburg” w doku. Później jednak prace remontowe przybrały już zupełnie nieplanowy charakter i znacznie się wydłużyły.
Właśnie teraz dobiegły one końca i „Jekatierinburg” postanowiono przetestować na nowo. Próby miały zakończyć się w grudniu, a następnie okręt miał przystąpić do służby we Flocie Północnej. Jednak pierwsze wyjście w morze znów zakończyło się awarią.
Kresy 24.pl
Wideo poprzedniego pożaru z grudnia 2011:
1 komentarz
ltp
26 listopada 2014 o 21:14za flotę radziecką! Do dna