«Boeing-737-500» białoruskich linii lotniczych „Belavia” kołuje po pasie startowym warszawskiego lotniska im. Chopina. Wkrótce wzniesie się do nieba, a po 50 minutach wyląduje w innej stolicy Europy – Mińsku. Co oznacza 50 minut we współczesnym świecie? Jest to chwila, która łączy cywilizacje, kultury i ludzi.
Zasiadłem z przyjaciółmi, w wygodnym fotelu produkcji amerykańskiej. Sięgnąłem ręką do kieszeni fotela po pismo pokładowe „OnAir”. W ciągu tych 50 minut, można zwykle przeczytać nie więcej niż jeden – dwa artykuły, popijając skąpy białoruski poczęstunek, składający się ze szklanki wody i filiżanki kawy z odrobiną czekolady.
Wyciągnąłem znów ręce, sięgnąłem po magazyn „Milicja Białorusi”. Okładka niezbyt świeżego, noworocznego numeru, ozdobiona kolorowymi bombkami. Otwieram żurnal, którego nigdy wcześniej nie miałem w rękach, i już od pierwszych stron rzucają się w oczy zdjęcia kajdan, krat więziennych, drutu kolczastego. Przeplatają się z wizerunkami dzielnych milicjantów, a nawet „enkawudzistów” z mrocznych sowieckich czasów. Uwagę przykuwa artykuł zatytułowany „Moment – od wolności do niewoli”.
W tym momencie wygodny dotąd fotel przestaje być wygodny. Doskonały dotąd nastrój, wynikający z pobytu w wolnym kraju, w Warszawie, z jej bujnym życiem nowoczesnego miasta, z czasem spędzonym na rozmowach z wolnymi ludźmi, zaczął nagle odpływać…
Magazyn przypomniał mi, że wracam z wolności do niewoli, straszył, przygotowywał mnie do spotkania z ponurymi pogranicznikami, celnikami, milicjantami snującymi się po zatłoczonym, niedzisiejszym lotnisku. Sfotografowałem iPhonem okładkę magazynu. Ale nagle przemknęła myśl: a może to zabronione?
Mój nastrój psuje się całkowicie. Ale 50 minut w powietrzu – to tylko moment, w domu czeka na mnie spokój! I oto stoimy już z paszportami przed budką straży granicznej. W oknie monitor komputera, stojący tyłem do pasażerów. Na monitorze – dwie wstążki w barwach państwowych Białorusi i Rosji – złączone w jedną.
Przypominają, że przyjechałeś nie po prostu na Białoruś, ale do specyficznej cywilizacji, z odmiennymi zasadami postępowania, innym rozumieniem wartości demokracji, swoją wizją wolności…
I oto jestem w domu, rozpakowuję walizkę, otwieram butelkę szkockiej, kupionej w dobrej cenie w sklepie wolnocłowym na lotnisku w Warszawie. Włączam radio, telewizor. Białoruskie kanały państwowe radują się na okoliczność jakiegoś rosyjskiego święta.
Wyłączam źródło kłamstwa, propagandy i idiotycznej rozrywki. Włączam komputer, wchodzę na strony kilku wolnych mediów na Białorusi. Na pierwszych stronach nagłówki o zatrzymaniach, pobiciach przez milicję i procesie nad niezależnym dziennikarzem Pawłem Dobrowolskim, który wypełniał tylko swoje obowiązki służbowe, i nad działaczami demokratycznymi, którzy przyszli do sądu wesprzeć sądzonych tam artystów – grafficiarzy. Boże mój, to jakiś koszmar, obsesja może…
Ale łapię się po chwili, że czytam to ze spokojem. Widocznie branżowe milicyjne pismo na pokładzie samolotu Belavii przygotowało mnie na spotkanie z realiami mojego kraju. Co więcej, stwierdzam, że tytuł; „Moment – od wolności do niewoli”, jest bardzo uniwersalny, nikt przed tym nie ucieknie. Włącznie z milicjantami i sędziami. A samoloty Belavii latają nie tylko do niewoli, ale i na wolność…
Wiaczesław Rakicki
Kresy24.pl/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!