
Michaił Bułhakow. Domena publiczna
Dla rosyjskiej i polskiej inteligencji opowiadania i powieści Michaiła Bułhakowa są zazwyczaj synonimem sarkastycznego stosunku do władzy sowieckiej. Istnieje jednak mniej oczywisty aspekt, który pozwala interpretować jego literaturę jako odę do konformizmu. W głównych dziełach mistrza utalentowany intelektualista w taki czy inny sposób dostosowuje się do życia w realiach władzy bolszewików – albo otwarcie im służąc, co pozwala mu z kolei lekceważyć, a nawet dyktować swoje warunki drobnym dyrektorkom i kierownikom kolektywów, albo całkowicie uciekając w wewnętrzną emigrację i udając, że wokół nie ma żadnych bolszewików.
Takie spojrzenie na dzieła Bułhakowa jest szczególnie ważne teraz, gdy staje się oczywiste, że reżim Putina okazał się silniejszy, niż zakładali optymiści na Zachodzie, i obserwujemy nieunikniony wzrost nastrojów konformistycznych w Rosji. Liczna prozachodnia społeczność woli albo milczeć, albo szukać i znajdować sens w narracjach putinowskiej propagandy, z których bije ten sam bolszewizm.
Żyjąc przez dwie dekady pod władzą sowiecką, Bułhakow, niestety, również przechodził podobną bolesną transformację. Kpiące i pogardliwe podejście do nowych władz ustąpiło miejsca próbom poszukiwania kompromisów, niekończącym się ustępstwom i nieuniknionemu pisaniu do szuflady.
Głównym krytykiem władzy sowieckiej u Bułhakowa jest profesor Preobrażeński z powieści „Psie serce”. Wybitny chirurg mieszka w Moskwie, w ogromnym mieszkaniu, w którym jest miejsce zarówno na prywatny gabinet, salę operacyjną, jak i salon, w którym przy stole zastawionym mnóstwem potraw może prowadzić spokojne rozmowy ze swoim asystentem i bez ogródek krytykować nowe władze.
Dochodzi nawet do otwartej konfrontacji z reżimem. A dokładniej, z jego najniższym przedstawicielem – przewodniczącym komitetu domowego Szwonderem, który postanowił „zagęścić” profesora, odbierając mu część pomieszczeń.
Konflikt zostaje rozwiązany w sposób charakterystyczny. Preobrażeński dzwoni do „wysokiej” instancji – Piotra Aleksandrowicza i grozi odwołaniem zaplanowanych operacji, w tym jego, Piotra Aleksandrowicza. Ten ustawia Szwondera do pionu. Sprawiedliwość zostaje przywrócona. A może nie?
Preobrażeński rozstrzyga spór z „pionkiem” Szwonderem za pomocą prawa telefonicznego. Z czasem to prawo telefoniczne stanie się w Związku Sowieckim powszechnym, jako podstawa systemu dystrybucji dóbr, i zastąpi prawo stanowione.
W ten sposób profesor Preobrażenski demonstruje swój konformizm, bo choć krytykuje po cichu system bolszewicki, wcale nie zamierza z nim walczyć. Wie, że bolszewicy potrzebują również dobrych lekarzy, których nie da się zastąpić proletariatem. Dzięki temu z łatwością udaję się mu obronić swoją przestrzeń komfortu, a więc elementarne, choć już nie za bolszewików, prawo do mieszkania w przestronnym, przytulnym mieszkaniu w centrum Moskwy, którą nowi władcy poddali eksperymentowi zagęszczania przestrzeni życiowej.
Nie zapominajmy o czasie powstania „Psiego serca”. To rok 1925. Krwawa wojna domowa i klęska głodu na Powołżu, które pochłonęły miliony istnień ludzkich, odchodzą w zapomnienie. W pełnym rozkwicie jest Nowa Polityka Ekonomiczna. I optymistyczne oczekiwania, że wkrótce wszystko wróci do normy. Trzeba tylko trochę przecierpieć wszechobecny bajzel. Przecież utalentowani i obrotni łatwo się dostosują i obronią swoją przestrzeń osobistą przed ingerencją nowej władzy.
Niestety, przyszłość wielkich talentów w Rosji Sowieckiej okazała się wcale nie tak beztroska, jak wydawało się w 1925 roku.
„Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa to powieść szczególnie ceniona w kręgach dysydenckich. Nad jej ostatnią wersją pisarz pracował od końca lat dwudziestych – podyktował ją żonie śmiertelnie chory, uznany już przez władze za nieakceptowalnego w teatrze i literaturze. Przez całe lata trzydzieste Bułhakow próbował znaleźć kompromis z nowymi władzami — z coraz mniejszym powodzeniem. Nawet konformistyczna sztuka „Batumi”, poświęcona młodemu Stalinowi, została w ostatniej chwili wycofana z repertuaru teatralnego. Dyktator uznał ją za „niestosowną”.
Rosyjski literat Dmitrij Bykow uważa, że również powieść „Mistrz i Małgorzata” została napisana w istocie dla jednego czytelnika – Stalina. To kwestia otwarta. Jednak w ostatecznej wersji powieści ponownie widzimy intelektualistę i geniusza, który zmuszony jest bronić swojej przestrzeni – bardzo już małej, skurczonej do rozmiarów piwnicy – przed sługami władzy sowieckiej: zazdrosnymi kolegami z branży, donosicielami i uczestnikami nagonki. W przypadku tego geniusza prawo telefoniczne już nie działa. I żeby uzyskać upragniony spokój, pozostaje już tylko odwołanie się do unoszącej się ponad ponurą rzeczywistością siły z zaświatów.
Ten spokój może oznaczać śmierć (i taka interpretacja jest bardzo popularna). Może też on być ostateczną emigrację wewnętrzną intelektualisty w społeczeństwie totalitarnym (a ta emigracja czasami również jest równoznaczna ze śmiercią).
W każdym razie nie jest to już walka, ale podążanie za okolicznościami.
Andrei Grigorev, niezależny dziennikarz, redaktor naczelny i wydawca emigracyjnego czasopisma „Wschody”









Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!