Co myślą Białorusini o wydarzeniach w Kijowie, co one oznaczaja dla Białorusi i dla całego regionu. Czy to co się dzieje w Kijowie można porównać z sytuacją na Białorusi, gdy zdławiono pokojową manifestację po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku?
Politolog Denis Mieliancew w wywiadzie dla radia Svaboda przekonuje, że porównywanie wydarzeń, które miały miejsce trzy lata temu w Mińsku, z tym co obserwujemy obecnie w Kijowie nie ma sensu. Dlaczego?
– Po pierwsze, po Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie panuje taki system władzy politycznej, który nie jest skoncentrowany wyłącznie w rękach prezydenta, nie jest scentralizowany. Po drugie, przez prawie 10 lat milicja nie użyła tak brutalnej siły wobec pokojowo protestujących demonstrantów. Po trzecie, ci ludzie, którzy wyszli na Euromajdan mają pełne przekonanie, że w kraju działa silna opozycja, mają się do kogo odwołać, mają świadomość, że nawet w administracji prezydenta są ludzie, którzy wspierają europejskiej dążenia Ukrainy. Dlatego stało się tak, że brutalne represje milicji wobec protestujących na Majdanie, spowodowało odrotną reakcję – konsolidację i mobilizację Ukraińców – powiedział politolog.
Komentator polityczny Alieksiej Korol uważa, że potrzeba zmian demokratycznych na Ukrainie jest głębiej zakorzeniona niż w Biaorusinach i jest znacznie bardziej powszechna.
-Młode pokolenie, które w większości widzimy na Euromajdanie, jest już w pełni ukierunkowane na Europę…. – Faktycznie to co obserwujemy, to zryw studentów. Ważne jest też to, że na Ukrainie jest zorganizowana opozycja nie tylko poza systemem wadzy, ale również w centralnych i lokalnych jej organach. I jeszcze jeden, dobrze znany fakt podziału Ukrainy na wschodnią z prorosyjską orientacją i zachodnią – zorientowaną na Europę. To zachodnia Ukraina okazała się niepokorną, a ta nieprzewidziana aktywizacja ludzi, nie pozwoliła ukraińskim władzom stłumić buntu w taki sposób, jaki to miało miejsce w Mińsku w 2010 roku – uważa Mieliancew.
Komentując wydzarzenia w Kijowie, współprzewodniczący „Białoruskiego Ruchu” Wincuk Wiaczorka powiedział, że Janukowycz nie docenił głównego czynnika, jakim jest w ukraińskiej polityce naród.
– Ani Janukowycz i jego ludzie, ani Europa nie docenili głównego czynnika – ukraińskiego narodu. Wschodnie Partnerstwo, jako inicjatywa sama w sobie jest świetna, ale trochę spóźniona i w praktyce okazało się, że skierowana do władz państwowych krajów postsowieckich, a nie do społeczeństwa i narodu. Potrzebna jest więc jej korekta.
– Przede wszystkim Ukraińcy poczuli, że są zapędzani z powrotem w siermiężną sowiecką przeszłość, w rosyjskie neoimperialne pole. I nie ma sensu dyskutować, czy każdy uczestnik Euromajdanu ma świadomość konkretnych trudności, jakie wiążą się z przejściem na europejskie życie zorientowane na pracę, zachodnie standardy ekonomiczne i prawne.
Mówią: Mało obiecali Janukowiczowi, Putin zaproponował więcej. Ale taki sposób myślenia jest błędny.
-Targowanie jest tu nie na miejscu. Bez demokracji, dowolne finansowanie zostanie rozkradzione przez klikę na aparat siłowy. Nie uda się wciągnąć do cywilizacji europejskiej nieeuropejskiego przywódcy typu Łukaszenko czy jeszcze sprytniejszego Janukowycza. Oni świetnie się sprawdzają na imperialnym, postsowieckim terytorium, na wschodzie – mówi Wiaczorka i przestrzega Europę, żeby nie przykładała ręki do wzmocnienia pozycji wyjściowej Janukowycza w targach z Rosją, która i tak ostatecznie dąży do wchłonięcia Ukrainy do swojej orbity. Podobnie jest z Łukaszenką.
Zdaniem Wincuka Wiaczorki, Majdan zadziwił wszystkich tych polityków, którzy wzywali do miękkich ustępstw wobec postsowieckich dyktatorów.
Problemów geopolitycznych nie uda się rozwiązać, jeśli porzuca się wratości. Tylko wolni ludzie są gwarantem niezależności – powiedział polityk.
Lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolij Liebiedźko szczerze cieszy się z wydarzeń, które mają miejsce w Kijowie i innych miastach na Ukrainie. Jego zdaniem są one dowodem na to, że szanse na wprowadzenie rządów demokratycznych nie zostały jeszcze stracone, nawet na Białorusi.
Podobnie uważa lider Białoruskiego Frontu narodowego Alieksiej Janukiewicz.
Jest przekonany, że władze w Kijowie brały pod uwagę wariant miński, czyli brutalne stłumienie Majdanu, ale bardzo się przeliczyły widząc taką mobilizację na ulicach.
– Założenie było takie, że rozczarowanie po niekorzystnym dla Ukrainy rozstrzygnięciu szczytu Partnerstwa Wschodniego sparaliżuje ludzi, a silna reakcja Zachodu na pacyfikację demonstrantów spowoduje natychmiastowe zbliżenie Ukrainy do Moskwy, i pozwoli uzasadniać izolację ze strony Europy, integracją euroazjatycką.
Dziś w Kijowie decyduje się los nie tylko Urainy ale losy całej Europy wschodniej – powiedział Janukowicz.
Kresy24.pl za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!