Rozszerzenie NATO na Wschód nie niesie bezpośrednie zagrożenia dla Białorusi. To rewolucyjne oświadczenie padło z ust ministra spraw zagranicznych Białorusi Uładzimira Makieja, który przebywał z roboczą wizytą na Łotwie w dniach 6-7 lipca.
Godny uwagi jest moment, w którym białoruski minister zdobył się na szczerość – jego wizyta w Rydze zbiegła się z rozpoczęciem szczytu NATO w Warszawie.
„Jeśli chodzi o perspektywy rozmieszczania nowych kontyngentów wojsk NATO w krajach bałtyckich i Polsce, to oczywiście, nie jesteśmy zachwyceni, że na terytorium krajów sąsiedzkich zostaną zlokalizowane dodatkowe siły. Możemy jednak zrozumieć logikę naszych partnerów, rozumiemy dlaczego decydują się na to przedsięwzięcie, chociaż nie popieramy – powiedział Makiej.
– Nie postrzegamy tego jako bezpośredniego zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa. Raczej jako pewne wyzwanie w sferze wojskowej, na które należy również jakoś zareagować „- powiedział po spotkaniu ze swoim łotewskim odpowiednikiem Edgarsem Rinkēvičsem białoruski minister.
„Najważniejszą rzeczą teraz, jak nam się wydaje, nie skupiać się na koncentracji wojsk po jednej bądź po drugiej stronie granicy, a tym samym nie przyczyniać się do dalszego wzrostu napięć militarnych. Trzeba teraz zorganizować, i to możliwie jak najszybciej, bezpośredni i szczery dialog między wszystkimi zainteresowanymi stronami: między NATO i Rosją oraz między NATO a Białorusią, między krajami – członkami NATO i Rosji, między poszczególnymi krajami członkami NATO i Białorusią”- cytują słowa Makieja agencje prasowe.
Oświadczenie białoruskiego ministra komentuje politolog Roman Jakowlewski.
„Słowa Makieja, że Mińsk nie postrzega wzrostu aktywności NATO jako zagrożenie, może być rozumiane jako wyraz odmiennego stanowiska od Moskwy. Jednocześnie konstatacja, że „na wyzwania NATO Białoruś musi jakoś zareagować”, wydaje się zupełnie niezrozumiała – mówi Jakowlewski. -Widocznie mińscy stratedzy zamierzali zwrócić uwagę, że znany wciąż w Europie Polonez Ogińskiego został zastąpiony Polonezem Łukaszenki (najnowszy białoruski system rakietowy)”.
Ponadto zwraca uwagę również moment, w którym padło oświadczenie Makieja, czyli w przededniu szczytu NATO w Warszawie, na którym szef białoruskiego MSZ się nie pojawił, choć Mińsk generował różne plotki na ten temat sugerując jego udział w szczycie.
Według Jakowlewskiego, Warszawa może zrozumieć słowa Makieja jako wyraz obrazy, niechęci i sygnał „mogę wkrótce odejść”. Takie „śmiałe” oświadczenia urzędnika tak wysokiej rangi, w tym przypadku sugerujące rozbieżność stanowisk Rosji i Białorusi w kwestii NATO, co do zasady pojawiają się w przededniu zmiany „miejsca pracy”.
Kresy24.pl/belprauda.org
1 komentarz
jubus
9 lipca 2016 o 12:37Stara gra. My czekamy na konkrety, tj. propozycję bilateralnego sojuszu z Polską.