Były kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach z 2006 roku Aleksander Milinkiewicz skomentował śmierć zakatowanego prze tajniaków Łukaszebki 31-letniego Ramana Bandarenki.
– W czasie zmagań polskiej Solidarności z komunizmem miało miejsce jedno wydarzenie, które na zawsze pozostało w zbiorowej pamięci Polaków – brutalny, rytualny mord młodego księdza i popularnego kaznodziei Jerzego Popiełuszki – pisze Aleksander Milinkiewicz na swoim Facebooku. – Zginął, ponieważ nie chciał porzucić prostych wartości, które były śmiertelnym zagrożeniem dla ówczesnych polskich władz – przypomina białoruski polityk.
Do historii przeszły słowa z jego kazań; „Nie można zabić nadziei”, „Przemoc nie jest oznaką siły, ale słabości”.
Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki wstrząsnęło sumieniami Polaków. W efekcie wybrzmiało jak narodowe biblijne „non possumus” – „nie możemy”. Tragedia dodała siły i ożywiła nadzieje na wolność stłumioną w stanie wojennym. Ta Śmierć stała się moralnym zwycięstwem dobra nad złem.
… Raman Bandarenka wyszedł na ostatnią w swoim życiu Płoszczę, bo chciał pozostać wolnym, nawet w niewoli, chciał być godnym Białorusinem, być sobą, a to wymaga nieustannego pokonywania strachu i życia w prawdzie. A prawda jest najniebezpieczniejszą bronią dla bestialskiego, totalitarnego reżimu, ponieważ opiera się na bezczelnych kłamstwach.
Łukaszenkowscy nieludzie zabili młodego artystę, ale nie świętą wiarę i moc naszego ducha. Mój kraj przeżywa swoje biblijne „non possumus”.
Przypomnijmy, do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło 11 listopada wieczorem na „Placu zmian”, gdzie gromadzą się mieszkańcy jednego z osiedli, by wspólnie kontestować reżim Łukaszenki. Wieczorem Raman zauważył, że na placu pojawili się tajniacy, zaczynali zrywać biało-czerwono-białe wstążki, którym udekorowany był przez mieszkańców osiedla plac, mężczyzna wyszedł przed blok.
Świadkowie mówią, że tylko obserwował, nie wdawał się z nimi w sprzeczki, tym bardziej w bójkę, bo i szans raczej by nie miał. Nagle z jednego z nieoznakowanych samochodów wybiegło kilku zamaskowanych osiłków, chwycili Ramana za ręce i nogi i wrzucili do auta, po czym odjechali.
Po około półtorej godzinie Bondarenko został przewieziony z posterunku milicji dla dzielnicy Centralnaja do szpitala, był nieprzytomny. 31 – letni mężczyzna został skatowany: miał obrzęk mózgu, zamknięty uraz czaszki, całe jego ciało było pokryte siniakami.
Lekarze walczyli do końca o życie Romana Bandarenki.
oprac. ba na podst: facebook.com/fot: svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!