W tym samym czasie kiedy część środowiska ukraińskiej radykalnej prawicy wysyła sygnały o możliwości i potrzebie współpracy z Polską, a zwłaszcza na odcinku budowy Międzymorza, „stara gwardia” z okolic Swobody rozkręca antypolską histerię, strasząc atakiem polskiej armii na ukraińskie terytorium.
Daje też tym samym amunicję swoim polskim odpowiednikom do kolejnej eskalacji napięcia we wzajemnych relacjach. Czy to zbieg okoliczności? Czy bardziej nowa faza wojny informacyjnej? A może warto wziąć pod uwagę także i fakt, że obie siły mają wspólne korzenie i wywodzą się z tej samej formacji politycznej, powstałej na początku lat 90. XX wieku?
Na Ukrainie od dawna funkcjonuje wiele różnych podziałów regionalnych. Zachód jest bardziej proeuropejski, wschód mniej. Na zachodzie od zawsze dominuje język ukraiński, na wschodzie popularniejszy był język rosyjski. I tak dalej. Kończyło się to zawsze wnioskiem, że Ukraina zachodnia chce do Europy, a wschodnia i południowa do Rosji. I że w ogóle najlepiej to się nie angażować tam na Wschodzie, bo jeszcze się naruszy rosyjską strefę wpływów. W Polsce i ogólnie w Europie znaczenie tych ukraińskich podziałów jest do dnia dzisiejszego przeceniane i wciąż funkcjonują one jako naukowe fundamenty dla analizy sytuacji na Ukrainie, zamiast podążać w stronę kategorii klasyfikacyjnej stereotypów i uproszczeń.
Nie to, że żadnych podziałów nie ma. Otóż są, co jest całkiem normalne dla każdego europejskiego państwa. Już w latach 90. XX wieku francuski badacz Dominik Arel, mało znany i na Ukrainie, i w Polsce, przeprowadził najbardziej chyba kompleksowe badania socjologiczne na temat różnic pomiędzy dwoma biegunami geograficznymi Ukrainy. Jego wnioski w skrócie można zamknąć w prostym przekazie, iż tym co różni Ukrainę wschodnią od Ukrainy zachodniej, nie jest ani poziom zadowolenia z życia, zarobki, poziom bezpieczeństwa, regionalna polityka, itp. Różnice są tylko dwie: 1. ocena II wojny światowej, 2. stosunek do Rosji.
Od momentu rosyjskiej agresji ostatni punkt praktycznie stracił swoją aktualność. Powyższe jest tylko podstawą teoretyczną do dalszych rozważań. „Nowa” prawica ukraińska najmocniejsza jest w centrum i na wschodzie, a „stara” na zachodzie. Praktycznie więc prawdziwym polem bitwy pomiędzy oboma środowiskami o „rządy dusz” na Ukrainie miałby się stać zachód kraju. Na razie nie tylko wydaje się to odległą perspektywą, ale i nie ma wielkich szans na to, aby jedni lub drudzy doszli do realnej władzy. Chyba, że okoliczności zmieniły się z przyczyn zewnętrznych. Warto też pamiętać, iż Swoboda nie ma już ani dawnej reputacji, ani pozycji w społeczeństwie. Nie zmienia jednak metod – w swoich działaniach często sięga po prowokacje i manipulacje, odwołujące się do stereotypów, uprzedzeń i gdzieś głęboko skrywanej niechęci do obcych oraz taniego populizmu.
Biorąc pod uwagę jakie zataczamy koło narracyjne, chciałoby się napisać Nihil novi. Około 5 lat temu, były minister edukacji i nauki w rządzie Mykoły Azarowa – Dmytro Tabacznyk, upodobał sobie temat podkreślania jak Ukraina zachodnia jest inna od reszty kraju. Można nawet odnieść wrażenie, że wielu polityków, prezentujących poradziecką czy wschodnią mentalność, naprawdę miało takie przekonanie, iż „pozbycie się” patriotycznej części zachodu swojego państwa pozwoliłoby im zbudować „nowe” państwo – oczywiście blisko związane z Rosją i łatwe do kontroli na wzór innych republik poradzieckich.
W tym samym czasie na obszarze dawnej Galicji zaktywizowali się tzw. „separatyści galicyjscy”, którzy z kolei skupili się na celebrowaniu wszystkich możliwych różnic regionalnych oraz historycznych, wywodząc z nich prosty wniosek – Galicja jest nie tylko inna od reszty państwa, ale i bardziej europejska. Do tego ma dosyć rosyjskojęzycznych i prorosyjskich polityków i powinna otrzymać co najmniej status regionu autonomicznego. W dalszej kolejności, część z nich mniej lub bardziej publicznie opowiadała się nawet za możliwością odłączenia się od reszty państwa i np. akcesji do Polski.
Obie narracje praktycznie ze sobą współgrały i wzajemnie się uzupełniały. Zmierzały one jednocześnie do realizacji tych samych destrukcyjnych celów, choć wychodziły z różnych środowisk. Jak najbardziej można oczywiście uznać taki fakt za absurdalny i zupełnie ignorować potencjalną siatkę interesów i powiązań finansowo-politycznych. Tak najczęściej zresztą robią osoby nie rozumiejące ani ukraińskiej polityki, ani rozmachu, z jakim od lat operuje tutaj Rosja.
Po aneksji Krymu i rozpoczęciu działań zbrojnych na Donbasie wszystkie podobne postulaty autonomiczne lub antagonizujące regionalnie kraj stały się już wprost zagrożeniem dla integralności terytorialnej państwa. Stąd i stopniowo środowisko „galicyjskich separatystów” zostało zdezaktywowane, choć z pewnością nie całkowicie rozmontowane. Obecnie potrzeba czasu jest inna, większą wagę należy przykładać do kwestii międzynarodowych.
Rosji od zawsze chodziło o ograniczenie drogi Ukrainy na Zachód. Posiadanie dwóch ognisk zapalnych – na południu i wschodzie państwa, skutecznie to realizuje. Lecz Kremlowi to nie wystarcza. Utracił on bowiem swoje wpływy na ukraińską politykę, nie w pełni, ale w sposób daleko osłabiający możliwości działania. Logicznym więc jest wejście w sferę ideologiczną na różnych odcinkach. Rosji bowiem jest obojętna przynależność ideologiczna współpracowników – czy to skrajna lewica, czy skrajna prawica, nie ma to żadnego znaczenia. Każda skrajność jest dobra, a do partii centrycznych i mniej populistycznych trudniej się dostać i trudniej za ich pomocą generować nowe ogniska zapalne.
Teraz już nie ma mowy o jakimkolwiek sojuszu czy partnerstwie z Rosją. Nie jest więc przypadkiem, że idea Międzymorza stała się tak popularna na Ukrainie w rozmaitych środowiskach politycznych. Istniała bowiem obiektywna konieczność przedstawienia „alternatywy” dla integracji z Zachodem, ale jednocześnie współgrającej z celami Kremla. Tym przecież złym Zachodem, który ciągle nie daje konkretnych deklaracji i zobowiązań, który tak naprawdę skrycie nie chce Ukraińców w strukturach Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Nieważne jest przy tym, że owa bałtycko-czarnomorska alternatywa jest zupełnie nierealna i że Polska i Ukraina mówiąc o Międzymorzu mówią zupełnie o czymś innym i mają inny obraz regionu. Nieważne jest też i to, że Ukraina zbyt opieszale realizuje swoje reformy i wciąż nie rozwiązała gigantycznego problemu z korupcją, a jej politycy nie potrafili postawić dobra kraju nad interes polityczny. Ważne jest, aby za pomocą różnych ideologii i narracji dalej realizować na Ukrainie zasadę divide et impera.
Historia zatacza koło, ale po innym okręgu. Ukraińskie społeczeństwo dalej poddawane jest różnym procesom propagandowym – i na poziomie ogólnokrajowym, i regionalnie. Jedni będą mówić o pragmatyzmie współpracy i budowaniu potęgi regionu bez UE i NATO, a w oparciu o czystą fantazję, bez jakichkolwiek podstaw i fundamentów, poza pustymi deklaracjami (za którymi nie idzie żadna merytoryczna praca), wypalając potencjał tysięcy wyborców, w tym i młodych pokoleń, którzy się na to nabiorą, i osłabiając ogólnie cały wektor prozachodni, dla którego zwyczajnie nie ma żadnej alternatywy na Ukrainie.
Ale świadomość tego ostatniego faktu jest inna im dalej od granic UE, tam gdzie te struktury polityczne będą najaktywniejsze. Drudzy, z zachodniej Ukrainy, w tym samym czasie będą siać zamęt, podsycać nienawiść, poczucie niebezpieczeństwa i zagrożenia pomiędzy Ukraińcami a innymi sąsiadami (zwłaszcza Polakami), będą wypalać społeczeństwo brakiem wizji, infantylnie pojmowanym patriotyzmem na pokaz i sztucznymi problemami, jak potencjalny atak Polski na Ukrainę (zapewne jeszcze przy współpracy z Węgrami – bo i takie plotki krążą teraz po Lwowie).
Trwa wojna informacyjna. Dezinformacja zbiera swoje żniwo, niszcząc tkankę zdrowych społeczeństw, zakłócając szerszy kontekst interpretacji faktów i informacji i rozmywając odpowiedzialność polityczną poszczególnych prowokatorów i manipulantów. Na tej wojnie każdy, nawet najwybitniejszy umysł może stać się narzędziem w rękach propagandystów lub pożytecznym idiotą, działającym na szkodę własnego państwa i dobra współrodaków. Nie ma recepty na zwycięstwo, ale bardziej niż kiedykolwiek zależy ono teraz od dziennikarzy, analityków i autorytetów, niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Przede wszystkim od ich postawy, determinacji, a zwłaszcza kompetencji.
Adam Lelonek
Tekst ukazał się w nr 20 Kuriera Galicyjskiego (264) 28 października – 14 listopada 2016
28 komentarzy
Mysz
4 listopada 2016 o 19:31mam wielu przyjaciół na Węgrzech,łapie się na to.
Szachrajew
4 listopada 2016 o 20:13„atak polsko-węgierski na Ukrainę i inne bajki ideologów”
Szanowna Redakcjo Kresy24.pl co najmniej połowa (jeżeli nie większość) forumowiczów nie miałaby nic przeciwko żeby przeprowadzić rozbiór Ukrainy (zapominając najwyraźniej o własnej historii) dlatego czy są to bajki czy nie ale lepiej pozostać roztropnym uważać 🙂
oko "RA"
5 listopada 2016 o 10:28Jest takie polskie przysłowie, „Jak se pościelesz, tak się wyśpisz”
1. Uznanie za bohaterów, zwyrodnialców banderowskich, jest absolutnie nie do zaakceptowania dla Polaków.
2. Dialog który obecnie się toczy między obecnymi władzami Polski i Ukrainy, jest udawany w odczuciu większości Polaków.
3. Wykrzykiwanie przez Ukraińców na ulicach polskich miast „Jeszcze Polska nie zginęła, ale zginąć musi” oraz pretensje terytorialne w stosunku do Polski, będą powodowały podobną kontrakcję ze strony Polaków.
4. Niszczenie naszego dziedzictwa historycznego i kulturalnego na kresach, będzie powodowało coraz większą niechęć w stosunku do Ukrainy i Ukraińców.
Z powodu między innymi, tych właśnie przyczyn, ogromny ładunek sympatii do Ukrainy i Ukraińców, został w większości zmarnowany.
Polsce, Ukraina jest potrzebna, jako kraj normalny, który nie kultywuje ludobójców jako bohaterów, jest przyjaźnie nastawiona do sąsiadów i nie niszczy ich dziedzictwa kulturalnego na swoim terytorium.
Niestety, biorąc pod uwagę obecne realia, czarno widzę przyszłość stosunków między naszymi państwami i narodami.
tagore
5 listopada 2016 o 12:26Jak na razie to Ukraina zapatrzona w Berlin próbuje traktować Polskę
jak przedmiot swojej polityki. Posunięcia Juszczenki , ustawa o beatyfikacji OUN-B ,wsparcie dla polskiej opozycji, blokowanie współpracy gospodarczej ,to dobra droga do realnego konfliktu pomiędzy Polską i Ukrainą. Pudrowanie tego przez polskich polityków nic nie zmieni, konflikt interesów będzie narastał.
Tym bardziej ,że litewski kibic chętnie doleje do ognia na pewno nie wody.
tagore
5 listopada 2016 o 23:18Jak na razie to Państwo Ukraińskie prowadzi działania wymierzone w polskie interesy polityczne i gospodarcze nastawiając się na współpracę z Niemcami. Poparcie dla polityków polskiej opozycji
,praktycznie blokowanie współpracy gospodarczej czy próby osłabienia pozycji Polski w regionie doprowadzą w końcu do otwartej konfrontacji. Polityka historyczna i oświatowa Ukrainy narzucająca jednostronnie Polsce kształt wzajemnych stosunków jest tylko widocznym zewnętrznym objawem konsensusu ukraińskich polityków co do stosunku do Polski. Oni nie czują się spadkobiercami IRP tylko powołanej przez Niemców traktatem Brzeskim Ukrainy.
Państwo to Niemcy utworzyły jako zabezpieczenie przed powstaniem Niepodległej Polski i w sytuacji aktualnego ostrego konfliktu polityczno gospodarczego pomiędzy Polską i Niemcami
nieciekawie to wygląda.
jerzyk
4 listopada 2016 o 20:18wot duraki
mich
4 listopada 2016 o 21:21ukraincy sa przejeci przez niemców na kilka lat , balcerowicz nowak banderowcy to nie przypadek powinnismy na nich machnąc ręką i sie odgrodzic i mówic swiatu o ich bohaterach których czczą
Obe
4 listopada 2016 o 21:25Oby Ukraina rozpadła się na kilka małych państw, a banderia została ograniczona do małego rezerwaty nazizmu.
Japa
5 listopada 2016 o 00:08Panie „Jelonek” UPAincy kochają Polaków :kak psy dida w wuskoj wulice.
Maciej H.-Horawski
5 listopada 2016 o 10:48@Japa Kochajuć i nawić chwostamy wyljajuć – kak did dobre i bohato hoduje 🙂
aleks
5 listopada 2016 o 11:55Trolle z Moskwy nie dadzą rady i dlatego potrafią tylko pluć. Polska z Ukrainą będzie współpracować a nasze sprawy załatwimy sami bez pomocy podpowiadaczy z Moskwy czy z Berlina.
Barnaba
6 listopada 2016 o 21:20Zwróć uwagę że jak dotąd to Ukraińcy realizują dyktat z Moskwy w postaci stalinowskiego nadania im Małopolski Wschodniej. A poprzez swoje istnienie kontynuują dyktat Berlina i Wiednia powołujący do istnienia ich państwo na traktacie Brzeskim. Kto zatem korzysta z podpowiadaczy i dobrodziei z Moskwy i Berlina? Pomyśl zanim napiszesz. Jeżeli Polska by miała współpracować z Ukrainą to by musiała współpracować z państwem, które dzięki Moskwie okupuje część polskiego terytorium. Prawda że współpraca z okupantem brzmi głupio?
jerzyk
5 listopada 2016 o 12:5960% młodych Ukraińców jest gotowych od zaraz wyjechać na stałe ze swojego kraju – to o czym my tu w ogóle mówimy?
argadsfawe
5 listopada 2016 o 15:38miedzymorze bedzie istniec w momencie zrzeszenia co najmniej 3 krajow europy srodkowej Polska Węgry Estonia i być moze Łotwa, po takim ruchu reszta dołaczy juz samoistnie mimo gardlowania russkich trolli i niemiaszkow, wtedy polityka niemiec i russkich to juz nie bedzie miala zadnego znaczenia w regionie to bedzie konic dominacji tych krajow
Victor
6 listopada 2016 o 15:15O jakim Ty międzymorzu mówisz? Organ niecały rok temu oddał całą węgierską energetykę rosjanom, wraz z budową elektrowni atomowej za rosyjskie kredyty. Uzależnił swój kraj na dziesięciolecia od Moskwy. To samo zrobiła niedawno Słowacja. Czeskiego prezydenta najłatwiej spotkać w rosyjskiej ambasadzie. Wbrew naszym marzeniom NIKT z tego międzymorza nie chce kupować naszego gazu ze Świnoujścia, wybierają rosyjski. Trzeba walczyć o swoje interesy, ale jeżeli chodzi o to całe Międzymorze to trochę realizmu…
peter
5 listopada 2016 o 15:41Posluchajcie co mowi Dugin W jego planach nie ma krajow europy srodkowej ::)) Jest nowy pakt Ribbentrop Molotow
https://www.youtube.com/watch?v=wdUyV-MYI-I
leśnik
5 listopada 2016 o 16:21Panie Szachrajew kto tu kogo rozebrał,kto okupuje Galicję wschodnią i resztę polskich ziem.Uprawiasz pan politykę sowieckiej dezinformacji i propagandy która od carskiej rosji starała się oderwać jak najwięcej terenów Rzeczpospolitej.
Marcin
5 listopada 2016 o 18:16„W tym samym czasie kiedy część środowiska ukraińskiej radykalnej prawicy wysyła sygnały o możliwości i potrzebie współpracy z Polską”
Jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości z jakimi przyjaznymi Polsce środowiskami na Ukrainie sympatyzuje szacowna Redakcja.
to prawda
5 listopada 2016 o 19:32Dziwnym trafem Swoboda powtarza te same bzdury o ataku Polski na Ukrainę, co Kreml.
A swoją drogą, jeżeli przejrzymy internet, to można mieć wątpliwości, skoro co drugi komentarz o Ukrainie to ,,oddajcie Lwów”, ,,Polska do Dniepru”, ,,Wołyń – tam była, jest i będzie Polska”, ,,Lwów – co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy”, czy ,,dogadajmy się z Rosją, Węgrami i Rumunią i rozbierzmy ten sztuczny twór, jakim jest UPAina”.
Gdybym ja czytała takie komentarze o Polsce, to też uważałabym, że jeżeli jakiś polityk dojdzie do władzy, to takie głupiutkie komentarzyki staną się faktem.
Pafnucy
10 listopada 2016 o 09:47Polski Lwów ale pod warunkiem że chcą tego sami mieszkańcy. Uważam że na siłę nie należy nikogo uszczęśliwiać. A „Polska do Dniepru” to już jakieś szaleństwo i abstrakcja. Rosja zobaczyła że banderyzm odpycha od „u krainy” wszystkich więc wzrost „patriotyzmu” upaińskiego w wykonaniu banderowskim jest dla Kremla gwiazdką z nieba. Banderowska upaina zostanie sama. Jak nie odrzucą tych chorych idei i nie odetną się od zbrodniarzy z oun i upa to mogą już zmieniać nazwę na Małorosja. Takie komentarze nie staną się raczej faktem. Myślę, że nikt normalny w Polsce nie wyobraża sobie wzięcia na garb setek tysięcy hektarów ruskiej biedy, milionów ukraińców, którzy tego nie chcą i dodatkowo kilkunastu milionów Rosjan.
olo
5 listopada 2016 o 21:20Hmm….śmieszni ci banderowcy… Co niby zwykły obywatel Polski miał by zyskać na ataku na to upadłe państwo??? Nic!!! Przysporzyło by nam tylko same problemy i ZERO korzyści!!! Trzeba przyznać ruskim że fajnie sobie to wykombinowali…banderowskie ugrupowanie opłacane przez kreml straszy Ukraińców atakiem Polski na ich kraj:)
jerzyk
6 listopada 2016 o 12:20Ustalmy fakty: Polska nigdy nie podbijała zbrojnie Rusi Kijowskiej, ani Ukrainy. Nigdy nie próbowaliśmy zbrojnie przyłączyć Kijowa do Polski. Owszem, były wojny „dynastyczne” za Bolesława Chrobrego i Śmiałego. Potem przyszli Tatarzy i zrównali z ziemią Ruś Kijowską – gdy Kazimierz Wielki wjechał do Lwowa, doliczono się tylko ok. 10 rodowitych Rusinów.
W r. 1569, na Unii Lubelskiej, Ruś Kijowska dobrowolnie przyłączyła się do Korony zamiast do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Po prostu polskie prawo było bardziej cywilizowane. Nikt nikogo nie zmuszał.
A teraz zasadnicze pytanie: Czy Polska skorzystała z przyłączenia Ukrainy? Rozważając za i przeciw wydaje się, że jednak nie. Korzyści wynikające z handlu zbożem itd. trafiały głównie do kieszeni magnatów kresowych, a reszta Polski wykrwawiała się walcząc w obronie Ukrainy przed Turkami, Tatarami i najemnikami Chmielnickiego. Ukraina wykrwawiła nas, a potem doprowadziła do upadku I Rzeczpospolitą. W czasach, gdy na zachodzie zaczynała sie wielka rewolucja przemysłowa, Polacy wykrwawiali się w walkach z Chmielnickim, Tatarami i Turkami. A potem dobiły nas Prusy i Rosja.
Gdyby Skrzetuski nie walczył pod Zbarażem, ale żył spokojnie w Poznaniu i wymyślił maszynę parową, to dziś Polska byłaby równie potężna jak Niemcy. Dopiero 300 lat później w Poznaniu pojawił się Cegielski, Wawrzyniak i inni. Trzeba myśleć.
Tak więc uprzejmie dziękujemy tym wszystkim dobrodziejom, którzy próbują nas wepchnąć znowu w ukraińskie bagno.
Bawcie się dobrze, ale bez nas.
Luk
6 listopada 2016 o 21:37@jerzyk
Coś ci się misiu ptysiu pokiełbasiło z chronologią. Czasy „Skrzetuskiego” to XVII wiek. Początek rewolucji przemysłowej to koniec XVIII wieku i XIX wiek. Zatem Skrzetuski nie myślałby nad żadnymi maszynami parowymi.
Druga kwestia to panowanie Rzeczypospolitej nad terenami dzisiejszej Ukrainy. Zastanów się na chwilkę jaki byt polityczny panowałby nad tymi terenami, gdyby nie było tam Rzeczypospolitej. Oczywiście tereny te znalazły by się pod panowaniem Moskwy. I teraz zadanie na myślenie. Czy Moskwa ze swymi ambicjami politycznymi zatrzymałaby się na Bugu, żeby nam nie przeszkadzać w tworzeniu maszyn parowych, czy może parła by dalej na zachód?
Historia pokazała, że parła by dalej na zachód. Przecież państwo rosyjskie w swych podbojach nie zatrzymywało się na Bugu. Panowanie Rosji w XIX wieku sięgało Kalisza. W XX wieku czerwona Rosja miała swoje bazy wojenne przy Łabie.
Zatem wyluzujcie drodzy „chciejcy” ze swymi historiami alternatywnymi. Rosja nie zatrzyma się na Bugu bo wy tak w swoich główkach sobie uroiliście i tak chcecie. Rosja będzie postępować zgodnie ze swym strategicznym interesem i parła cały czas na zachód w celu zwiększenia swoich zasobów.
Strategicznym interesem Polski jest natomiast powstrzymać Rosję jak najdalej na wschód od Bugu. Amen.
jerzyk
7 listopada 2016 o 02:24Za ojca nowożytnej fizyki uznaje się Izaaka Newtona ur. w 1642 r., czyli w czasach Skrzetuskiego. Przypomnę, że Kopernik zmarł w 1543 r. Dlaczego na kolejnego naukowca światowej klasy trzeba było czekać 400 lat na Marię Skłodowską? – Odpowiedź jest prosta: skończyły się głupie romantyczne sny o „zielonej Ukrainie” i „stepie szerokim”- i wróciliśmy do cywilizowanego świata. – Kojarzysz fakty, @Luk.
Rosja? Gdyby nie pomoc Prus, to Rosja byłaby tak potężna jak dzisiejsza Mongolia. Rosja zawdzięcza swoją potęgę Prusom, które pompowały Rosję, bo dobrze wiedzieli, że sami nie dadzą rady zrobić rozbiorów I RP. Trzymanie krótko Prus załatwiało sprawę Rosji.
Niestety, Luk, nie jest prawdą, że ex Oriente lux. W XVI w. odwróciliśmy się od Zachodu i …. kamieni kupa. W X w. Mieszko I przyjął Chrzest z Rzymu i od razu staliśmy się potęgą. Kojarzysz fakty, czy „wiesz lepiej”?
Luk
7 listopada 2016 o 19:10@jerzyk
I co z tego, że wymieniłeś przykład jednego naukowca z XVII kiedy wcześniej pisałeś o rewolucji przemysłowej, która miała miejsce w czasie który podałem (XVIII i XIX wiek).
I co z tego, że podałeś Newtona jako ojca współczesnej fizyki. Mikołaj Kopernik urodzony w 1473 roku, w Monarchii Jagiellonów jest ojcem współczesnej astronomii. Powołując się na twoją „logikę” przykład Kopernika świadczy to o przewadze polityki jagiellońskiej.
Dodajmy, że w XVII wieku w Rzeczypospolitej żył inny wybitny astronom – Jan Heweliusz.
I na cóż się zdały twoje bzdurne przykładziki i „logika” rodem z przedszkola? Uświadom sobie, że nie wyciąga się wniosków od szczegółu do ogółu. Podałeś dwa szczegółowe przykłady naukowców i wyciągnąłeś z tego „wnioski” na całe stulecia dziejów, więc ja zgasiłem cię dwoma kontrprzykładami.
O jakiej pomocy Prus ty piszesz? Rosja, zanim powstały Prusy dotarła ze swoim terytorium do brzegów Oceanu Spokojnego i zabrała Rzeczypospolitej Kijów i Smoleńsk.
O jakiej potędze za Mieszka ty piszesz? Za Mieszka Polska miała mniejsze terytorium niż dziś i była częściowo zależna od Niemiec – powiększyła swoje terytorium na krótko za czasów Bolesława Chrobrego, ale za chwilę znowu się skurczyła, by w czasach rozbicia dzielnicowego w ogóle stracić na znaczeniu.
Dopiero w czasach Jagiellonów Polska stała się mocarstwem o europejskim znaczeniu i utrzymała ten stan przez ponad 300 lat.
Zatem doucz się najpierw historii i logiki jeśli chcesz rzetelnie dyskutować. Jeśli nie, to zapraszam na blogi i fora rusofilów – tam jest wielu takich „logików” i „historyków” jak ty.
jerzyk
8 listopada 2016 o 08:46@Luk, tobie to trzeba tłumaczyć „jak chłop krwie na rowie”. Naprawdę szkoda czasu. Założę się o każde pieniądze, że wychowałeś się daleko na wschód od Wisły, niech zgadnę: Siemiatycze? Biała Podlaska?
Luk
8 listopada 2016 o 20:28@jerzyk
O! Widzę, że Jerzyczkowi skończyły się nawet pokraczne pseudo argumenty i próbuje obrażać, używając „argumentum ad jerzykum”.
Nie Jerzuś – pochodzę z przeciwległego regionu Polski, ale nawet jeśli pochodziłbym ze wschodu to byłbym z tego dumny.
Nie mam po prostu kompleksów i potrafię też używać wiedzy do gaszenia różnych tumanów.
Mysz
8 listopada 2016 o 21:02niestety jerzyk ma racje,ukraina to same klopoty,i conajmniej 3 ludobujstwa na Polakach dokonanych przez ukraincow,wzamian za obronę ich przed ruskimi.taka ich wdziecznosć hazarska